Rozdział 28

271 11 1
                                    

Kaia

-Gdzie jedziemy? - Zapytałam z nadzieją na odpowiedź. Byłam właśnie w aucie z bliźniakami. Zabierali mnie gdzieś na przejażdżkę. Nie odpowiedzieli mi na żadne pytanie od początku podróży, czułam się przez to zirytowana.

- Dowiesz się niedługo. - Wreszcie uzyskałam jakąś odpowiedź, która wcale mnie nie zadawalała. - Już prawie jesteśmy.

Jęknęłam niezadowolona, miałam już dość. Chciałabym wrócić do domu i trochę odpocząć, wreszcie był piątek. Chciałabym siąść i poszukać prezentu dla taty, wreszcie niedługo bankiet, a ja nie mam pomysłu na prezent.

Chcę dać mu coś, co zapamięta na zawsze. Coś nie drogiego, ale cennego. Wreszcie będą to pierwsze jego urodziny, które mogę z nim spędzić.

-No weź, Kaia. - Zaczepił mnie Martino. - Rozchmurz się, spodoba ci się to.

Jakoś mnie to nie cieszy, mam dość. Chcę do domu.

-Uśmiechnij się. - Mówił do mnie dalej. - Wiem, że chcesz być w domu, ale daj nam szansę! Nigdy jeszcze z tobą nigdzie nie wyszliśmy!

Niech im już będzie. Dam im szansę.

W ciągu dalszym jestem w mundurku, nawet nie zdążyłam się przebrać. Przez ich nachalność, chcę mi się jeść.

-Nie rób takiej miny. - Odezwał się do mnie Val, przy bliźniaku mówi więcej niż przy reszcie. - Wzięliśmy ci ubrania, więc się martw.

-A ty od kiedy rozmawiasz z nią? - Zapytał drugi bliźniak starszego. - Tak to tylko ze mną to robiłeś.

-Przeważnie z nią rozmawiam, z tobą rzadziej. - Odpowiedział mu, a Arti złapał się teatralnie za serce.

-Jak tak możesz! - Powiedział głośniej. - Skrzywdziłeś moje uczucia!

Zaśmiałam na nich braterską miłość, śmiesznie się to oglądało. Mój humor się od razu poprawił.

-Przymknij się. - Odpowiedział bez skazy poczucia winy Valentino. - Z Kaią mi się lepiej rozmawia, poza tym ma dobre rady, w przeciwieństwie do ciebie.

-Aha?! - Obraził się na swojego bliźniaka Martino. - Nie odzywaj się do mnie!

Założył ramiona na piersi i odwrócił od niego wzrok, czułam jak starszy bliźniak wywraca oczami. Nie obchodziło go to, wreszcie i tak będzie się musiał wreszcie do niego odezwać.

Do końca podróży się nikt się już nie odezwał, tylko wszyscy siedzieli cicho. Ja oglądałam widoki za oknem, byliśmy daleko od domu.

-Jesteśmy w pierwszym punkcie naszej wycieczki. - Ogłosił do wszystkich Val. - Najpierw idziemy na jedzenie.

Byliśmy w jakimś mieście, tylko ja nie wiem w jakim. Nie znam do końca Włoch. Może w przyszłości będę wiedzieć o nich więcej.

-Serio tutaj? - Zapytał zażenowany Arti. - Mieliśmy jechać gdzieś indziej!

-Wiem, lecz Kaia jest głodna. - Swoje spojrzenia skierowali na mnie. - Czyż nie?

Potaknęłam na jego słowa i w tym samym momencie mój brzuch zaczął wydawać odgłosy. Zawstydziłam się, a chłopcy ryknęli śmiechem.

-Ale musimy do tego kiczowatego miejsca iść? - Młodszy bliźniak, mówił śmiejąc się w niebo głosy. Chyba zdążyli tu już być, jeśli tak mówi. - Nie możemy iść gdzieś indziej.

- Spodoba jej się tu. - Podsumował słowa Martino. - Nie narzekaj, tylko wchodź.

Staliśmy przed jakąś kawiarnią. Była ona różowa i według brata kiczowata.

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz