Rozdział 32

119 10 2
                                    

Antonio

Nie znaleźliśmy ich! Rozpłynęli się w powietrzu. Trzymałem się za włosy, byłem w trudnej sytuacji. Drzewa zaburzyły naszą lokalizację wroga. Nie mogliśmy ich znaleźć.

Było już grubo po północy, a my dalej szukaliśmy jakiegoś tropu. Przecież nie mogli się rozpłynąć?! Niech cię szlag trafi. Nie dość, że zabrali mi córkę, to jeszcze nie mogę ich znaleźć!

Byłem podirytowany i to mocno. Czekałem na dobre wieści, których nie dostawałem. Wszyscy byli zaangażowani w jej szukanie. Te Ruskie kurwy! Zapłacą mi za to!

Nie odpuszczę aż jej nie znajdę, nawet gdyby będę musiał przypłacić za to życiem!

Byłem wycieńczony, siedziałem w gabinecie, czekając na moich ludzi. Vincenzo wraz z braćmi robili co mogli, nawet Armando szukał ich. Był doskonałym hakerem, nie raz mi to udowodnił.

Mam nadzieje, że teraz też mu się uda. Wierzę w niego, lecz by nie było za późno.

Skurwesyny jedne!

Byłem na siebie wkurzony, że na to pozwoliłem. To nie miało być tak i to jeszcze na bankiecie, gdzie cała sala była obstawiona.

Niech jego syn tylko ją tyknie, osobiście odetnę mu jego rękę. Tak samo jak jego ojcu.

Oparłem się na fotelu, puszczając włosy wolno.

Musi cierpieć, siedzi z nimi od kilku godzin. Na pewno doskwiera jej zimno, była tak cienko ubrana. Moje biedne dziecko.

Do mojego gabinetu wszedł najstarszy z synów. On tak samo był zmęczony. Latał w tą i z powrotem. Monitorując wszystko, czy jest dopięte na ostatni guzik. Zależało mu na życiu jego młodszej siostry. Nie tylko mu.

Miałem słaby uśmiech na twarz, myśląc o chwilach spędzonych razem. Zawsze miała uśmiech na twarzy, jej śmiech był dla mnie ukojeniem. Jej wygląd sprawiał, że czułem ulgę.

Była moją małą kopią, tylko bardziej radosną, uśmiechniętą. Czerpała z życia wszystko co mogła, by nie stracić ani sekundy.

-To nie czas na bujanie w obłokach. - Przywołał mnie do porządku Vincenzo. - Nic jeszcze nie mamy. Musieli się zaszyć, gdzieś głęboko.

Bardzo możliwe, wreszcie zgubiliśmy ich jakoś godzinę drogi z Florencji. Daleko pojechali, byli na to przyszykowani. Dobrze wiedzieli, że co rok jest wydawany bankiet z okazji moich urodzin.

Przygotowywali się od pewnego czasu, mieli okazję ją schwytać. Mieli ułatwienie, gdy zostało ogłoszone, że będzie taniec z nią. Wykorzystali pieniądze i to dużo.

Znaleźli dobrą osobę, która może to zrobić najszybciej. Człowieka, który od kilku lat nie był widziany na platformach dla mafii. Był dobrym zabójcą, lecz przeszedł na stronę Rosji, co spowodowało jego zniknięcie.

Nie miał już swojego celu, który chciał chronić za wszelką cenę. Nie było, jak przyprzeć go do muru. Kurwa, ile bym dał, żeby tu teraz ze mną była.

-Nasi ludzie szukają, czy w lasach są jakieś konstrukcje, ale to trochę zajmie. - Mówił dalej, zbytnio go nie słuchałem. - Jedna ekipa pojechała szukać w miejsce, gdzie ostatni czas mieliśmy ich lokalizację.

Nie były to jakieś istotne rzeczy, nie potrzebowałem ich. Chciałem wreszcie usłyszeć jakieś dobre wieści.

Do mojego gabinetu wbiegł Olio, trzymając kopertę w ręce. Był cały zdyszany, pewnie tu biegł, bo jakby inaczej.

-Dostarczono nam kopertę! - Powiedział, gdy odsapnął. - Był to człowiek Rosyjskiej mafii. Przechwyciliśmy go i zamknęliśmy.

Wstałem gwałtownie z mojego miejsca, ruszając by wyrwać kopertę z jego rąk. Pot pojawił się na moim ciele, nie wiedziałem, co może się tam znajdować.

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz