16.

106 12 6
                                    

Zdezorientowani, posłuchaliśmy mężczyzny.
-No więc.. -zaczął pan Payne. -Nie wiem, jak zacząć..
-Tato, zaczynasz mnie martwić...
-Spokojnie, mam tylko nadzieję, że mnie nie znienawidzisz...
-Co się dzieje? -jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak się denerwował. Cały się trząsł!
-Nie zrozum mnie źle, że tyle czasu to ukrywałem.. Twoja siostra żyje. Nie zginęła w żadnym wypadku...
-Jak to? To dlaczego mnie okłamywałeś przez 16 lat?
-Myślałem, że nie chce nas znać.. Że nie chce znać Ciebie... Ale, cóż, myliłem się..
-Skąd wiesz? Gdzie teraz jest?
-Eh.. Zdecydowanie bliżej, niż myślisz... -spojrzał na mnie.
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że... -nie dokończył.
-Tak, Liam. Jane jest twoją siostrą.
-Ale to nie może być prawda... -powiedział cicho.
Trochę mnie to bolało..
Z jednej strony cieszyłam się, że znalazłam tatę i brata.. Tzn. Liam 'a.
Mój brat to Liam. Nie Jake.
Liam.
Ale mimo wszystko zabolało mnie, że on nie chce być chłopakiem, którego szukałam.
-Wynoś się.. -warknął po chwili.
Byłam przerażona tym, co usłyszałam.
W jego głosie..
Było tyle bólu...
-Synku..
-Powiedziałem wyjdź... -przerwał mu.
-Przepraszam... -powiedział wychodząc.
Widać było, że jego ojca, tzn. naszego, zabolała reakcja Liam 'a.
Zresztą, nie dziwię mu się...
Po jego wyjściu nadal nikt się nie odezwał.
-Liam, ja..
-Zostaw mnie! -warknął tym samym tonem, którym chwilę wcześniej zwrócił się do ojca i pobiegł na górę.
To zabolało jeszcze bardziej..
Chłopcy wstali i bez słowa ruszyli za nim, zostawiając mnie samą.
Poczułam się okropnie samotna...
Wszyscy zostawili mnie, kiedy najbardziej ich potrzebowałam...
Rozumiem, że Liam jest ich przyjacielem, ale wydawało mi się, że też coś znaczę..
A zostawili mnie samą, z tym samym problemem, z jakim go teraz wspierali.


Nie czekając, aż ktoś sobie o mnie przypomni, spróbowałam podnieść się z kanapy.
Poszło mi lepiej niż kiedykolwiek od wypadku.
Może to przez to, że byłam pewna tego, że mi się uda.
Bo nie miałam wątpliwości, nie bałam się, że upadnę.
Bo wiedziałam, że muszę wstać..
Ruszyłam w stronę przedpokoju, bo to tam został wózek.
W końcu do niego doszłam.
Na szczęście, bo zaczynałam czuć, jak słabną moje nogi.
Jeszcze chwila, a musiałabym czołgać się przez cały korytarz...
Wyjechałam na drogę, co było dość ciężkie, bo musiałam zjechać ze schodów przed budynkiem..
Ruszyłam przed siebie.
Nawet już nie próbowałam powstrzymać łez.
Właściwie nie wiedziałam, gdzie zmierzam.. W ogóle nie znałam LA..
Po jakiś 20 minutach dojechałam do parku.
Zza samochodowych okien wydawał się być tak odległy..
Wjechałam na ścieżkę i poczułam wibracje telefonu.
Spojrzałam na wyświetlacz: Hazza.
Szybko sobie o mnie przypomniał...
-Czego chcesz?
-Gdzie jesteś? Martwimy się.. Zaraz po ciebie będę, tylko..
-Przestań.
-Co?
-Nie chcę, żebyś przychodził. Chcę pobyć sama.. Muszę to wszystko przemyśleć.


-Jane, proszę cię... Martwimy się...
-Wrócę, spokojnie. Pa.
Rozłączyłam się.
Nie zdążyłam nawet schować komórki.
Dostałam SMS:

„Przepraszam...
Wróć do nas, martwię się.
-Liam"

Nie odpisałam, po prostu schowałam telefon.

***
Jest 16 :)
Spodziewaliście się?
Pewnie tak, ale co tam :)
Co sądzicie o reakcji Liasia?
Wiem, że długo mnie nie było, ale to już ostatni tydzień stażu, więc będę częściej!
Jejuu, wcale nie chcę wracać :c
Tak mi się tu podoba!
Hmm, nie przedłużam, bo muszę napisać ocenę stażu :)
Do next!

Prawie bym zapomniała :o
Gwiazdkujcie, jeśli chcecie i komentujcie- chcę znać wasze opinie :)

Lost in L.A.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz