26.

67 6 11
                                    

ZAPRASZAM DO INNYCH TEKSTÓW NA MOIM PROFILU :)

Po chwili samochód znacznie zwolnił.

Ucieszyłam się na widok znajomego podjazdu.

Wysiedliśmy z samochodu i już po chwili wchodziliśmy cicho na górę.
Tym razem musiałam się ugiąć i pozwolić wnieść się po schodach.
Sama mogłabym obudzić Simona, a tego nie chciałam.
-Postaw mnie, Styles. -zażądałam, kiedy minęliśmy ostatni stopień.
-Żartujesz?
-Zacznę krzyczeć.
-Obudzisz Simona.
-Trudno, najwyżej mnie zabije. Problem z głowy..
Patrzył na mnie twardo.

Ja nieugięcie nie odwracałam wzroku.

W końcu zrobił, co chciałam.

Kiedy dotarłam do drzwi, podpierając się ścian, Perry i Leo przybiegły się pożegnać.
-Oszczędź chłopaka -szepnęła zaczepnie Perry, kiedy się przytuliłyśmy.

-Do zobaczenia rano -powiedziała, kiedy odchodziły.
No to pięknie, zostaliśmy sami.

Kiedy tylko drzwi się zamknęły podeszłam do łóżka, przewracając się po drodze dwa razy.

Chyba już całkiem straciłam swoją godność...
Odstawiłam buty na bok i rozejrzałam się po sypialni.

Gdzie ten głupek ma moje rzeczy?

Super... Harry zamknął się w łazience, poza tym nie chciałam z nim rozmawiać, a nie miałam zielonego pojęcia, w co się przebrać..
Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.
Nigdzie nie znalazłam moich ubrań.

Świetnie..

Po chwili drzwi łazienki się otworzyły i stanął w nich Harry: cały mokry, w samych bokserkach, z ręcznikiem w ręce.
-Zamierzasz w tym spać?

-Śmieszne.. Gdzie masz moje rzeczy?
-No przecież... -przerwał, jakby sobie coś przypomniał. -Zostawiłem je w łazience...

Zamknęłam na chwilę oczy, żeby się uspokoić, po czym wyminęłam chłopaka chwiejnym krokiem i zamknęłam się w małym pomieszczeniu.
Zmyłam makijaż, rozczesałam włosy i przebrałam się w krótkie szorty i lekką koszulkę.

15 minut później wróciłam do pokoju.

Mój współlokator siedział na łóżku i grzebał w telefonie.

Po chwili coś sobie przypomniałam.

Podeszłam do szafki i chwyciłam komórkę.

Spojrzałam na swoją dłoń.

Tak myślałam... Numer zdążył się trochę rozmazać, na szczęście wciąż był czytelny.
Zapisałam go w telefonie i zmyłam z ręki.

Kiedy wróciłam, Hazz wciąż bawił się komórką.

Dopiero po chwili zorientowałam się, czyj telefon trzyma.

-Co robisz? -zapytałam, podchodząc do łóżka.

Podniósł na mnie wzrok.

-Podoba ci się? -jęknął cicho.

-Co?

-Nate. Podoba ci się?

Jego spojrzenie zabolało.

Miał łzy w oczach.
-Ja.. -zaczęłam. -Jest świetny. Lubię go..

-Tylko?

Czekał na odpowiedź.

-Chyba.. Nie wiem, ledwo go znam..

Nie dał mi skończyć.
Odwrócił się szybko i przyciągnął mnie do siebie tak, że teraz nasze twarze dzieliły milimetry.
Spojrzał mi w oczy.

-Chciałabyś... Być z nim?

W każdym jego słowie słyszałam ból.
-Mam.. Są jakieś inne opcje? -zapytałam.
-Odpowiedz, proszę...

Zamyśliłam się na chwilę.

-Tak.. -znów nie dał mi skończyć.

Zacisnął szczękę i już miał wstać, ale zatrzymałam go.
-Spójrz na mnie. -zażądałam. Nawet nie drgnął. -Harry...
Nadal nic..

Przesunęłam się na skraj łóżka, przykryłam kołdrą, po czym odwróciłam się do niego plecami.
-Tak, ale tylko, jeśli nie mogę być z Tobą.. -dokończyłam.
Poczułam jak wstaje, odkrywa pościel i kładzie się obok.

Po chwili przysunął się bliżej i zmusił mnie, żebym się odwróciła.
-Mówisz poważnie? -spojrzał mi w oczy.
-Dlaczego miałabym kłamać?
Łzy spływały po naszych twarzach, ale żadne z nas się tym nie przejęło.
Nagle Hazz przyciągnął mnie bliżej siebie.

-Bo to zbyt piękne, by było prawdziwe -szepnął, całując mnie na dobranoc.

Wtuliłam się w niego i już po chwili odpłynęłam. 

***
Tadaaam! :)
Mam nadzieję, że niczego nie zepsułam... 
Jutro kolejny :)
Myślicie, że Hazz będzie już grzeczny? :P
 




Lost in L.A.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz