Pomogli mi wstać i już po chwili siedziałam na wózku.
Całą drogę do wyjścia personel dziwnie na nas zerkał.
-O co im wszystkim chodzi? -zapytałam Liama.
-Szczerze? Nie mam pojęcia.. Robią tak od początku, no wiesz.. Od kiedy tu trafiłaś.
Kiedy dotarliśmy do głównego wejścia, dostałam odpowiedź- przed szpitalem roiło się od reporterów i fanów chłopaków.
-No proszę was.. -jęknął Zayn.
-Jest stąd tylne wyjście? -Lou zaczepił jedną z pielęgniarek.
-Niestety nie, ale zapytajcie dr. Evansa. Na jego oddział można wejść z innej strony. Przepraszam, ale muszę iść...
-Chyba mamy szczęście -rzucił, kiedy już odeszła.
Cofnęliśmy się na oddział, z którego dopiero wyszłam.
-Jay! -Louis zawołał lekarza.
-Coś się stało?
-Nie, wszystko w porządku -odparł, kiedy podszedł bliżej.
-Nie możemy wyjść ze szpitala.. -dodał Hazz.
-Ah, no tak.. Mogłem o tym pomyśleć. Chodźcie ze mną.
Wyprowadził nas na tyły budynku, gdzie już czekał kierowca.
-Wielkie dzięki, nie wiem, co byśmy bez ciebie zrobili..
-Polecam się na przyszłość -uśmiechnął się, po czym zniknął w drzwiach.
-Wsiadajcie, zanim zorientują się, co zrobiliście -pogonił nas kierowca busa.
Serce na chwilę mi przyśpieszyło, kiedy rozpoznałam rejestrację.
-Jestem Dave. To ja... Przepraszam -bąknął, podchodząc do mnie.
-Nie musi pan przepraszać -przerwałam. -To nie była pana wina. Jestem Jane.
-Mimo to przepraszam. Pomóc chłopcy?
-Nie musisz, stary. Radzimy sobie -uśmiechnął się Niall, pakując torby do bagażnika.
-Mam dla ciebie radę, Dave. -zaśmiał się Harry, podchodząc do nas. -Nie ma co się z nią kłócić, po prostu przytakuj.
-Huh, zabawny jesteś. -prychnęłam, kiedy podniósł mnie z wózka. -Jeszcze wózek i jedziemy. -rzucił przez ramię do Tomo.
***
Całą drogę chłopcy zastanawiali się, kiedy reporterzy dadzą spokój. Później opowiadali mi, jak wygląda dom i mój pokój.
W końcu pozwolili mi zamknąć oczy i odpocząć.
-Śpisz? -szepnął siedzący obok Liam.
-Niee, po prostu.. -ściszyłam głos jeszcze bardziej. -Chyba boję się spojrzeć na Simona..
Ten tylko się zaśmiał.
-Spójrz tutaj -Harry wskazał okno.
Mijaliśmy właśnie ogromny park. Był cudowny. Taki.. magiczny.
Gdxieś między drzewami mogłam zauważyć staw.
Promienie słoneczne, prześwitujące przez korony drzew dodału temu krajobrazowi jeszcze więcej uroku.
-Pięknie, co? -uśmiechnął się, widząc moją minę.
-Niby co w tym pięknego? Drzewa, wielkie mi co.. -jęknął Simon.
-Po prostu..
-Źle patrzysz. -przerwałam Lou.
-Słucham?
-Hm, jakby to.. -zaczęłam się zastanawiać. Dopiero teraz zrozumiałam, co robię. -Wszędzie szukasz problemu. Jakbyś patrzył na świat przez jakieś ciemne okulary, które zasłaniają zalety... Zdejmij je. Przestań szukać krytyki.
Spojrzał na mnie groźnie. Mhm, wkurzyłam go.
Brawo, Jane..
-Coś ty taka mądra, hę? -zaśmiał się. Tak, dokładnie, ZAŚMIAŁ.
Spojrzałam na niego zszokowana.
-Po prostu spróbuj.. -rzucił Lou.
Na szczęście w tym momencie samochód się zatrzymał.
-Panie Cowell, pański przystanek.-rzucił Dave. Nawet on wolał nie ryzykować nazwania go po imieniu.
-Wieczorem przyjadę, mamy jeszcze kilka spraw do omówienia. Odmruknęli tylko coś w odpowiedzi.
-Jeszcze poł godziny temu się go bałaś, nie? -zaśmiał się Niall, kiedy ruszyliśmy.
-Bała się go jeszcze 5 minut temu -dodał Liam.
-Oj tam, da się go chyba naprawić. Nie mogę się wiecznie bać..
Rozśmieszyłam ich.
Chwilę później samochód zatrzymał się ponownie.
-Jesteśmy na miejscu.
***
Jest 13- oby nie pechowy :)
Dawno mnie nie było, wiem, ale musiałam ogarnąć parę spraw.
Niekoniecznie się udało, ale staram się ;)
Między innymi szkołę- za dwa tygodnie wylatuję i jak na złość codziennie mam sprawdziany :c
Czy tylko mi się wydaje, że narazie jest nudno? :c
Nie wiem, kiedy następny, postaram się jak najszybciej :)
Czekam na Wasze opinie, komentarze itp :)

CZYTASZ
Lost in L.A.
FanfictionPierwsze fanfiction, jakie napisałam w końcu ujrzy światło dzienne ;) Biedne, kurzyło się trochę w szafie :c ... Jane, nastolatka po przejściach wyjeżdża do Los Angeles, by choć trochę poukładać swoje życie. Czy uda jej się znaleźć to...