Wsiedliśmy do samochodów, tak, jak przyjechaliśmy.
Więc znów jestem z nim sam na sam..
-Hmm.. Wymyśliłeś już coś? -zagadnęłam.-Ale co?
-Nie pamiętasz? Tym lepiej dla mnie -uśmiechnęłam się.
-Aaa, no tak -łaskotki.
-I po co ja się odezwałam.. -jęknęłam.
-Nic nie wymyśliłem, ale spokojnie- nigdzie się nie wybieram.
-Wybierasz się do Londynu?-Tak, ale z Tobą.. Ale bez ciebie jeszcze nigdzie nie idę.
-Mam to wziąć za groźbę? -zaśmiałam się.-Może być i tak -zrobił tę swoją minę.
Dlaczego on musi być taki IDEALNY?!
Nawet w spokoju nie mogę się na niego złościć!
Resztę drogi się nie odezwałam.
Harry śpiewał z radiem, a raczej wydzierał się na pół miasta, ale próbowałam nie zwracać na to uwagi.
Niestety,nie pomogło nawet MP4 Eda.
W końcu dojechaliśmy na miejsce.
Kiedy znalazłam się w przedpokoju, poczułam, jak burczy mi w brzuchu.
-Hahah, Hazz, chcesz ją nam zagłodzić? -zaśmiał się Zayn, zdejmując czapkę i poprawiając włosy.
-Nic nie powiedziała, że jest głodna.. -burknął, udając urażonego.
-Usłyszałbym to samochód dalej!
-Śmieszne, Niall -jęknęłam. -A Harry 'emu sama nic nie mówiłam.
-Robimy kolację? -zapytał Liam.
-A może pójdziemy na miasto? Wiecie, Jane wisi mi Nandos'.
-Heey, ja wcale.. To się nie liczy! -pisnęłam, przypominając sobie zakład z blondynem.
-Jak to?
-Bo to Ed dał mi MP4.
-Czyli co?-Czyli remis. -uśmiechnęłam się triumfalnie.
-Ale to nie fair..
-Nie przejmuj się -przytuliłam go. -Pogadaj z Lou, on ma dobry humor.
-No wiesz, ja chciałem od Ciebie..
-O co wam chodzi? -patrzyli na nas zagubieni.
-Mieliśmy mały zakład. Ale nie martw się -zwróciłam się do blondyna -jeszcze nie raz się z Tobą założę. -puściłam mu oczko.
-Yeeeey!-ucieszył się.Uznaliśmy, że kolację zrobimy w domu, więc teraz, 15 minut później, siedzieliśmy w kuchni, każdy zajęty czymś innym:
Harry kierował wszystkimi i wyrabiał ciasto,Lou, Zayn i ja przygotowywaliśmy składniki, np. ser, pieczarki, paprykę itp,
a Liam i Niall przygotowali formy, piec i wszystko, czego jeszcze potrzebowaliśmy do pizzy.
Uznaliśmy, że wrzucimy tam wszystko, co znajdziemy.
Chyba się boję, co z tego wyjdzie..
Pół godziny później, kiedy już w miarę ogarnęliśmy kuchnię, tzn. Harry ogarnął, rozsiedliśmy się w salonie.-Kiedy mamy ten samolot? -spytałam w końcu.
-Lecimy coś koło północy, Hazz ci nie mówił?
-Jakoś nie wspomniał... -spojrzałam na niego oskarżycielsko.
-Chyba mi to uciekło..-Eh, okay.. Idę się spakować. -zaczęłam się podnosić.
-Przestań, zaraz ci przecież pomożemy
-Przecież sobie poradzę
-Ostatni dzień w LA, a Ty chcesz się pakować? -zaśmiał się Niall.
-A kiedy mam to zrobić?-Eee... No dobra, ale potem idziemy na miasto?
Już miałam się odezwać, kiedy zadzwonił mój telefon.
Na wyświetlaczu zobaczyłam imię Nate 'a...
-Nate? -zauważyłam, że chłopaki wymienili TE spojrzenia.-Hey, to jak, gotowa?
-Co? Gdzie?-Noo, mieliśmy się spotkać o 7.
-Ale.. Przecież pisałam, że nie dam rady...-Ohh... Ale wiesz, jestem pod domem chłopaków.
-Że co?! -spojrzałam w stronę wejścia.
-No.. Tak. Właściwie, dlaczego nie masz czasu?
-Ehh... -zerknęłam na Liama, modląc się, że wyczyta prośbę o pomoc z moich oczu. -Lecimy do Londynu.
-Chłopaki wracają do domu? To super..
-Lecę z nimi. -przerwałam.-Ale dlaczego?
-Eh.. -zaczynał mnie już drażnić.. -Bo chcę. Zamieszkam z nimi, przynajmniej na razie, no i skończę szkołę...
-Oh, okay... Wpuścisz mnie?-Zaczekaj..
Rozłączyłam się i odwróciłam się do reszty.
-Nate tu jest.
-Po co? -zdziwił się Niall.
-A nie spławiłaś go rano? -zaciekawił się Hazz.
-Wyraźnie pisałam, że nie mam czasu... -jęknęłam.
-Okay.. To co teraz?-Mam go wpuścić..
-Idę z Tobą -loczek podniósł się z kanapy. -Może nam powie, o co chodzi.
Niepewnie ruszyłam za nim do wejścia.
-Hey Jan... -przerwał, widząc Harry 'ego. -Harry.
-Cześć.
Od razu wyczułam ich niechęć.-Jesteś pewna, że się nie wyrwiesz? -zwrócił się do mnie Nate.
-Muszę się spakować i...
-Mogę Ci pomóc -zaoferował.
-Jest nas sześcioro, raczej sobie poradzimy z jedną szafą.. -zauważył loczek.Spojrzałam na niego z dołu.
-Okay.. To.. Będę leciał. Odezwij się czasem.
-Na pewno -uśmiechnęłam się.
Na pożegnanie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.Widziałam, jak Hazz się skrzywił.
Wróciliśmy do salonu i zajęliśmy kanapę.
Nasza pizza leżała już na stole.
A raczej jej część.
Usiadłam w rogu sofy, a Hazz na jedynym wolnym miejscu- obok mnie.
Przez chwilę nie czułam się specjalnie dobrze, ale loczek ciągle mnie zaczepiał, więc się rozluźniłam.W pewnym momencie znów zaczął mnie łaskotać.
Oczywiście zaczęłam piszczeć i się rzucać, żeby przestał..
Skończyło się tym, że leżałam na kanapie, a Hazz wciąż mnie łaskotał, pochylając się nade mną.-Przestań.. Miałeś przestać!
-Hmm.. Ale dalej nie wymyśliłem czego chcę... -mruknął.-Mógłbyś... Ykhm.. Ze mnie zejść? -mruknęłam. Zaczynałam czuć się naprawdę niekomfortowo, kiedy tak nade mną wisiał.
Nie spodziewałam się, że mój ostatni wieczór w LA przyniesie jeszcze tyle problemów...***
Ostatni napisany w przód rozdział.
Zaraz napiszę epilog, a przynajmniej postaram się to zrobić.
Jak wrażenia?
Nie mogę uwierzyć, że kończy się Lost in L.A. :o
Jeszcze niedawno dodawałam pierwszy rozdział!Czuję się, jakbym wczoraj w ogóle zaczynała to pisać! :(
Od jakiegoś czasu czuję jakąś dziwną... Pustkę?
Nie mam pojęcia, o co chodzi, ale mam wrażenie, jakbym marnowała swoje życie :(
Chyba powoli popadam w depresję :(
Anyway... Zapraszam do komentowania, gwiazdkowania i wyrażania opinii :)
Jakby ktoś chciał o coś zapytać lub zrobić okładkę do drugiej części, zapraszam na priv, nie gryzę :)
Jeśli chcecie po prostu ze mną pogadać- to samo :)
Chcecie coś w stylu wywiadu z bohaterami?
Zauważyłam, że coraz częściej coś takiego powstaje w różnych fanficach, więc jeśli ktoś by na to poszedł, piszcie :)
Do next :*

CZYTASZ
Lost in L.A.
FanfictionPierwsze fanfiction, jakie napisałam w końcu ujrzy światło dzienne ;) Biedne, kurzyło się trochę w szafie :c ... Jane, nastolatka po przejściach wyjeżdża do Los Angeles, by choć trochę poukładać swoje życie. Czy uda jej się znaleźć to...