W końcu znalazłam się w salonie.
Lou pomógł mi usiąść na sofie,mimo moich protestów.
Wylądowałam między moim rzekomym chłopakiem, a bratem,który raczej mnie nie chce.
Tsaa.. Zapowiada się wieczór idealny.-Liam.. -zaczęłam niepewnie. Bałam się, że znów zacznie na mnie krzyczeć.
-Shh.. Mogę? -przytaknęłam. -Przepraszam, że tak zareagowałem. Przesadziłem, zdecydowanie. Ale.. Wiesz, jak to jest...-Wiem, sama powinnam cię przeprosić. Głupio wyszło... Gdybym wiedziała wcześniej..
-Pewnie zareagowałbym podobnie -przerwał mi.
-Nie jestem zła, w sumie, to się cieszę.
-Tak? -uśmiechnął się.
-Mhm.. Takiego cię zapamiętałam. Wrażliwego, krzyczącego dzieciaka. -zaśmiałam się.
-Cieszę się, że jesteś -dołączył do mnie, obejmując ramieniem i przyciągając do siebie.W tym momencie usłyszeliśmy, że ktoś wchodzi do domu.
-Jesteśmy w salonie -Zayn domyślił się, że to Simon.-Jestem aż tak przewidywalny? -rzucił na powitanie.
-Nie całkiem, spodziewaliśmy się ciebie..
-Ah, no tak. Tak przy okazji.. Na mieście minąłem się z Taylor..
-Oo masz...
-Harry, wytłumacz mi to, proszę.-A co tu tłumaczyć? -zaczął się bronić. -Znowu tu przyszła, żebym do niej wrócił. Powiedziałem jej, że już kogoś mam, żeby się odczepiła.. Chciała wiedzieć z kim się spotykam, a że Niall nigdy nie wie, o co chodzi, akurat zawołał Jane. To zabrzmiało jak odpowiedź na jej pytanie, a zanim ktokolwiek to sprostował, zaczęła ją obrażać..
-Zdajesz sobie sprawę, że jutro już będą wiedzieć media?
-Tak... Coś wymyślę..
-To dobrze, brakuje wam jeszcze kolejnych skandali.. A tak poza tym, jak Ci się podoba dom, Jane?Wow.. Nie dość, że był miły, to zwrócił się do mnie po imieniu. Nie wiedziałam, że w ogóle je zna..
-Jest świetny. Jak na razie widziałam tylko salon, kuchnię i mój pokój, ale podoba mi się.
-Starałem się.-Nie rozumiem..
-Nie powiedzieli? No tak -zaśmiał się (?) -Jesteś teraz w moim domu. Użyczyłem go chłopakom na czas koncertów w LA, a teraz uznałem, że będzie wygodniej, jeśli zostaniecie na miejscu. Podróż do Londynu by cię wykończyła, szczególnie w tym stanie -dodał z troską.
Byłam w szoku.
-Dziękuje. -nie potrafiłam powiedzieć nic więcej przez następne 5 minut.
-Koniec interesów, nie będziemy tak smęcić cały wieczór -Simon wyciągnął się na dużej sofie.
-Co proponujesz? -zaciekawił Hazzę.-Niedługo powinny przyjść El i Perry.
-Hm.. Zayn i Perry, Lou i Leo, Harry i Jane... -zaczął liczyć. -Żaden problem..
-Co tak liczysz?-Zastanawiam się, czy wystarczy nam miejsca.
-Tzn?-Dziewczyny pewnie zostaną na noc, a ja muszę odzyskać moją sypialnię na jeden dzień. Jane, miałabyś coś przeciwko?
-Em.. To twój dom, więc..-Prześpisz się dziś u młodego -wskazał Hazzę.
-Aww, jak słodko! Jak was nazywać, Jarry? -zapytał wesoło Niall.
-Hazz i Jane.. Jazz. Pasuje idealnie! -dodał Lou.
Świetnie się bawili naszym kosztem.
Ich zabawę przerwało pukanie.
-Ja otworzę -Zayn i Lou podnieśli się w tym samym momencie.
Po chwili wrócili do salonu z dwiema dziewczynami: jedna była dość niska, miała fioletowe włosy i wredną twarz, druga uśmiechnięta brunetka.
Od razu było widać kto jest kim.-El, to Jane -przedstawił nas Lou.
-Hey -uśmiechnęła się życzliwie. -Jak się czujesz?
-Hey -odwzajemniłam uśmiech. -Nie jest tak źle, jak wygląda.
Zaśmiała się.
Chyba się dogadamy.
-Cześć, jestem Perry. -uśmiechnęła się niższa.
Podeszła do mnie z Zayn 'em.
-Jane.
-Mogę o coś zapytać? Nie chcę cię urazić..
-Śmiało, raczej zdążyłam przyzwyczaić się do wielu obelg.. -nawiązałam do nieszczęsnej audycji w Radio 1.
-Jak to jest, być.. na wózku?
-Ohh.. -zastanowiłam się chwilę. -Na początku się bałam.. Myślałam, że będę uzależniona od chłopaków, że ktoś będzie musiał przy mnie ciągle być... Ale jakoś sobie radzę. Tak, jasne, mam mały problem ze schodami, ale od tego mam ludzi -zaśmiałam się, patrząc na Hazzę.
-Hazza nosi cię na rękach? -zaśmiała się El. -Muszę to zobaczyć.Tak jak mówił Lou, szybko się dogadałyśmy.
A Perry nie była taka zła, jak myślałam. Pasowała do Zayn 'a idealnie.
A Lou i El? Chyba nie mogli lepiej trafić.Siedzieliśmy na kanapie, oglądaliśmy filmy i wygłupialiśmy się do północy.
W pewnym momencie Liam jakby coś sobie przypomniał.
-Tak wgl, to muszę wam coś powiedzieć.
-Coś się stało? -zaciekawił się Simon.
-W zasadzie.. Znalazła się moja siostra.-A czy ona nie...?
-Nie.. Okazało się, że tata to wymyślił. Moja siostra jest cała i zdrowa. No prawie..
-Jak to prawie?
-No bo to Jane!
-Poważnie? To świetnie! -ucieszyła się El.
-Trzeba to uczcić -zaśmiała się Perry.
-Wy świętujcie, ja idę spać -stwierdził Simon. -Rano mam do załatwienia kilka spraw..
-No ok, tylko Jane musi zabrać rzeczy.. -poinformował go Hazz.
-Jasne.***
Jak obiecałam jest.
Wiem, wiem, nadal nic specjalnego, ale muszę się wyspać, jutro na 7 muszę być w pracy ;c
Ale jak tylko wrócę, dodam rozdział, dopiero potem wezmę się za niemiecki i zawodowe.
I jeszcze lekturę.
O zgrozo, nigdy, przenigdy nie decydujcie się na technikum! :D
Olać szkołę, będę ninja! :D
Albo nie- zostanę Mike-ro-wave'm!!
Może wtedy będę mogła wydłużyć tydzień o dodatkową sobotę? :)
Proszę, komentujcie- przydałoby się troszeczkę, naprawdę troszeńkę motywacji ;)
CZYTASZ
Lost in L.A.
FanfictionPierwsze fanfiction, jakie napisałam w końcu ujrzy światło dzienne ;) Biedne, kurzyło się trochę w szafie :c ... Jane, nastolatka po przejściach wyjeżdża do Los Angeles, by choć trochę poukładać swoje życie. Czy uda jej się znaleźć to...