-Jane, Harry! Miło Was widzieć -przywitał nas znajomy głos.
-Doktor Evans.
-Jay -poprawił mnie.
-Tak, Jay..
-Jak się czujesz? Widzę, że chodzisz, więc zamykamy kartę?
-Tak, dokładnie.
-Okey. Czujesz jeszcze czasem ból, przy chodzeniu np.?
-Hm... Nie, niezbyt.-Cieszę się, to znaczy, że rehabilitacja pomogła.
-Mhm, zdecydowanie.
-Okey, musimy cię jeszcze zbadać. Tak szybko się stąd nie wywiniesz.
-Chyba mi się nie śpieszy -uśmiechnęłam się.
-Okey, w takim razie zacznijmy.
-Mam wyjść? -wtrącił się Hazz.
-To zależy od Jane. -zaczął już wstawać, nawet na mnie nie patrząc.
-Zostań.. -powiedziałam cicho.
Chyba miałam nadzieję, że tego nie usłyszy, ale się zatrzymał.
-Na pewno?
-Mhm..Po 15 minutach wyszliśmy z gabinetu Jay 'a,
-W takim razie zostaje mi tylko życzyć bezpiecznej podróży, co?
-Dziękujemy -uścisnęli sobie z Harrym ręce.
-Powodzenia -uściskał mnie i wyszliśmy ze szpitala.Kiedy już znalazłam się w samochodzie, wróciło do mnie to uczucie niepewności, które nie dało mi spokoju przez całą drogę.
Rozmowy ciąg dalszy? ...-Kiedy lecimy?
-Myśleliśmy nad dzisiaj wieczorem.. Co o tym myślisz?
-Jak dla mnie okey.
-To co, jedziemy cię spakować?
-A twoja sesja?-Może zaczekać. -posłał mi jeden z tych łobuzerskich uśmiechów.
-Mam pomysł- najpierw jedziemy na tą waszą sesję, a później będziemy się pakować. Hm?
-Będziemy pakować Ciebie, nas nie trzeba.
-Jak to?
-My żyjemy na walizkach. Przywykliśmy do ciągłych przeprowadzek. A poza tym, spakowaliśmy się w nocy..
-Coo?-Noo, tak. Mieliśmy mały problem i..
-I?
-Omal nie wyleciałem z zespołu..?
-Jak
-Naskoczyli na mnie za to, co zrobiłem.. Posprzeczaliśmy się.. Ale Simon nas uspokoił.. Obiecaliśmy, że to się nie powtórzy, bo przecież jesteśmy braćmi...
-Nie chcę, żebyście się przeze mnie kłócili....
-Heey, nie kłóciliśmy się przez ciebie. To moja wina..-Wcale..
-Wiem, że tak. I Ty też to wiesz. -przerwał mi. -Nie próbuj mnie pocieszać, kiedy to ja powinienem pocieszać ciebie..
-Przestań, nie jest ze mną aż tak źle.. -miałam tylko nadzieję, że nie widać mojego kłamstwa. A co miałam powiedzieć ?
"Taak, Harry, masz rację.. To Ty powinieneś pocieszać mnie, bo przecież to ja jestem ta pokrzywdzona.."?
No bez przesady..
Prawda, zranił mnie, bardzo..
Ale nie mogę tego zrobić..
Zrozumiał jak widać, więc nie ma sensu mu tego wytykać.Było, minęło..
-Niech Ci będzie. Ale jeszcze nie raz będę przepraszał..
-Nie musisz.. Naprawdę.
-Mam trochę inne zdanie..
Zatrzymaliśmy się na prawie pustym parkingu pod studiem.
-Idziesz? -zapytał, zamykając samochód.
-Zaczekam tutaj -uśmiechnęłam się.
Westchnął i obszedł auto.-Mam cię zanieść?
-Co? -pisnęłam, ale już otwierał szerzej drzwi pasażera. -Nienienienienie! -pisnęłam, wyskakując z auta.
-Nie można tak było od razu? -zaśmiał się.-To był szantaż -udałam obrażoną.
-Oj przestań -szturchnął mnie lekko pod żebra, na co oczywiście wybuchłam śmiechem.
-Moje łaskotki!-Ooo... Nie powinnaś tego mówić -spojrzał na mnie złowrogo.
-O nieee -jęknęłam dokładnie w chwili, gdy złapał mnie i zaczął łaskotać.
-Hhahahahah przestań, proooszę!-Co będę z tego miał? -ewidentnie świetnie się bawił.
-Co tylko chcesz, ale PROOOSZĘ, przestaań!
-Hmm.. Wszystko?-Mhm..
-Jeszcze pomyślę nad ceną..
Na szczęście mnie puścił, więc mogliśmy wejść do budynku jak cywilizowani ludzie.-Hazz, jesteś wreszcie -przywitał się Lou. -Czekamy na was..
-Ale.. Czemu nie gotowi? Przecież mieliście zacząć beze mnie?
-Phill się uparł.
-Dlaczego nikt nie zadzwonił?
-A co byś zrobił? Zostawił Jane samą?
-Nie, no jasne, że nie, ale..
-Wtedy bym mu kazała mnie zostawić -wtrąciłam się.
-Przestań, dogadamy się.
-Mam nadzieję..
-Hey, spokojnie. Nie jest zły ani nic, po prostu chciał czekać.
-Dobre i to.
Poszli do stylistów itp, a ja usiadłam przy jednym ze stolików naprzeciwko.Przyglądałam się jak ich czeszą, malują, ubierają, a później próbują ustawić do zdjęć, bo oczywiście to było niemożliwe.
Ciągle się wygłupiali, a jak już było dobrze, w ostatnim momencie strzelali głupie miny.
Po jakiś 2h udało się zrobić kilka normalnych fotek, więc Phill pozwolił nam wracać.
Obiecał, że jeszcze dziś dostaną zdjęcia na maila i wyszliśmy.***
Nudny, nic nie wnoszący..
A nie, Jazz się pogodzili.
Znaczy, tak jakby.
Ale to już jakiś plus, nie? :D
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale przechodzę zdecydowanie kolejny ciężki okres.
Mam zamiar skończyć książkę, może nawet jeszcze dziś.
Co potem?
Zabieram się za drugą część :)
Już mam jakiś zarys pomysłu, więc pierwsze rozdziały powinny się szybko pojawić.
Ktoś chciałby zrobić okładkę? *robi oczy kota ze Shreka, a potem minkę zbitego szczeniaczka* :)
Nie zabijajcie, proszę :(

CZYTASZ
Lost in L.A.
FanficPierwsze fanfiction, jakie napisałam w końcu ujrzy światło dzienne ;) Biedne, kurzyło się trochę w szafie :c ... Jane, nastolatka po przejściach wyjeżdża do Los Angeles, by choć trochę poukładać swoje życie. Czy uda jej się znaleźć to...