Kopciuszek:
Otworzyłam drzwi zanim kurier zdążył zapukać. Przez chwilę widziałam zdziwienie w jego oczach, jednak zaraz zastąpił go zawodowy grymas. Wymieniliśmy się grzecznościami i po podpisaniu kwitu wręczył mi paczkę. Nie musiałam sprawdzać, żeby wiedzieć od kogo jest.
Mój ojciec co roku wysyłał mi prezent, który musiał być dostarczony punkt ósma w moje urodziny. Zawsze był diabelnie drogi, jakby w ten sposób chciał mi wynagrodzić pozostałe 364 dni milczenia. W tym roku były to diamentowe kolczyki. Zaśmiałam się w duchu. Pewnie to jego asystentka wybrała tę biżuterię.
Spojrzałam ponownie do pudełka. Żadnej kartki. Ale moją uwagę zwróciło jeszcze jedno maleńkie pudełko. Było troszkę większe i cięższe niż poprzednie. Zaciekawiona otwarłam drugi kartonik. W środku był telefon i przy tym prezencie dołączona była kartka.
To bezpieczny telefon. T
Podłączyłam go do ładowarki i zaczęłam szykować się do pracy.
Ponad godzinę później dotarłam do budynku, który dumnie od trzech lat nazywałam swoją pracą. Z wierzchu nie wyglądał on zachwycająco. Co prawda został on odrestaurowany kilka lat temu, ale już pojawiły się na murach graffiti, które dopasowały budowle do pozostałych. Zaparkowałam samochód blisko wejścia i ruszyłam do środka. Główny hol był niemal pusty. Jedyną oznaką życia był portier, który popijając kawę oglądał wiadomości.
- Dzień dobry, Panno Wright. - przywitał się na moment odrywając wzrok od telewizora.
- Dzień dobry, Panie Marks. - odpowiedziałam - Co dziś słychać w świecie? - zagaiłam rozmowę.
- Ech - westchnął - to samo co zawsze. - Pan Marks miał tendencje do narzekania na świat jak mało kto. Nic, poza jego żoną, nie sprawiało mu radości.
- Zawsze może być gorzej. - odparłam. Już po pół roku poddałam się, jeśli chodzi o próby zmiany jego podejścia.
Po pokonaniu schodów trafiłam do serca naszej firmy. Biurowe boxy już tętniły życiem, jakby nie przejmowały się, że jest poniedziałkowy ranek. Szum głosów, klikanie w klawiaturę i odgłosy telefonów skutecznie wypełniały przestrzeń tego piętra.
Udałam się najpierw do pomieszczenia socjalnego, odwiesiłam kurtkę I nacisnęłam przycisk ekspresu. Odgłos mielenia kawy zagłuszył radio grające w kącie.
- Wszystkiego najlepszego - przywitała mnie Alicia. Swoje grube, kręcone włosy związała w luźny kok na czubku głowy.
- Skąd wiesz, że mam urodziny? - byłam pewna, że nikomu nie mówiłam.
- Nie od ciebie. - mruknęła. - A powinnam. - przerwała na chwilę i jakby wyczuwając moje oczekiwanie dodała - Kurier przyniósł kwiaty dla ciebie, była tam kartka z życzeniami.
Zdziwiło mnie to, bo nikt z moich dawnych bliskich nie wiedział, gdzie pracuję. Wzięłam kawę i ruszyłam do swojego biurka. Rzeczywiście stał tam wielki wazon pełen kolorowych Gerberów - moich ulubionych kwiatów.
- Może są od Tobiasa? - zapytałam Alicie, która stanęła zaraz za mną.
- Tobias nie zna włoskiego - ruchem głowy wskazała na liścik dołączony do kwiatów.
Buon compleanno mio caro.
- A ty znasz? - zdziwiłam się.
- Ja również mam swoje sekrety. – dodała, oddalając się w stronę swojego boxu.
Dwie godziny później miałam zaplanowanych kilka spotkań na ten tydzień, odpisałam też na kilka maili i gdy miałam zabierać się za faktury, po których sprawdzeniu chciałam iść na przerwę, zadzwonił telefon.
CZYTASZ
Miłość po włosku
RomanceDiana zrobiła wszystko, by odciąć się od ojca i jego politycznych gier . Pewnego dnia jest jednak zmuszona porzucić własne życie i zamieszkać z nim, bo grozi jej niebezpieczeństwo. Czy jest ktoś kto przewróci jej życie do góry nogami bardziej niż st...