Rozdział 40

79 18 8
                                    

Kopciuszek

Stałam przed szafą, zastanawiając się w co się ubrać. Musiało to być coś nie za eleganckiego, a jednocześnie nie odstawać od garnituru, w który mój ojciec na pewno będzie ubrany. Z oczywistych względów musiało posiadać długi rękaw.

Zdecydowałam się na dzianinową sukienkę z golfem w kolorze czarnym. Perfekcyjnie kontrastowała z pluszowymi kapciami, które zamierzałam założyć. Włosy związałam w wysoki kucyk i założyłam delikatne, złote kolczyki.

Udałam się do kuchni, gdzie Isabel wręczyła mi fartuch i zaczęłam przygotowania. Rozbiłam i roztrzepałam jajka doprawiając je ulubionymi przyprawami taty. Isabel bacznie obserwowała moje poczynania w ciszy.

Postanowiłam zrobić coś, co pamiętałam z dzieciństwa. Ojciec często robił ten przysmak. Czułam, że jest to odpowiednie danie na tę okazję.

Gdy skończyłam wszystko przygotowywać, kucharka przyniosła białe porcelanowe naczynie i wsadziła wszystko do środka.

Limuzyna ojca właśnie podjechała, gdy zmywałam naczynia.

Wróciłam do siebie po białą kopertę, z dokumentami, które znałam już niemal na pamięć. Zaniosłam je do jadalni i położyłam obok miejsca, gdzie zamierzałam usiąść podczas kolacji.

Tata dołączył do mnie punktualnie o osiemnastej. Uściskaliśmy się na powitanie i zajęliśmy miejsca, podczas gdy Isabel odkładała naczynie na stół.

Ojciec nie dopuszczając do niezręcznej ciszy zapytał:

- Jak było w Nowym Jorku?

- Dobrze. Popracowałam trochę. – odpowiedziałam krótko.

Przecież nie mogłam mu wyznać wszystkich szczegółów.

- On też tam był. – wtrąciłam, by zmienić temat. – A przynajmniej tak mi się wydawało, ale Matteo go nie znalazł.

- Może jednak nie jest tak dobry jak mówili jego przełożeni. – skomentował.

- Twoi ochroniarze go nie złapali, kiedy stał przede mną. – rzuciłam ostro.

Ojciec zmrużył oczy na dźwięk mojego głosu. Ta kolacja już przybierała zły kierunek, a jeszcze się nawet nie zaczęła.

- Jak było w... gdziekolwiek byłeś? – zapytałam by rozluźnić atmosferę.

- Jak wszędzie, gdzie jadę w interesach. Dużo kamer, dokumentów i jeszcze więcej ludzi.

- Przygotowałam kolację. – wskazałam na białe naczynie.

Tata przeniósł wzrok na porcelanę i uniósł wieko.

Donośny śmiech jaki usłyszałam zbił mnie z tropu. Tak dawno go nie słyszałam, że w pierwszej chwili nie przypisałam go do mojego ojca. Opadł na krzesło wciąż trzymając pokrywę.

- Francuskie tosty. Takie jak robiłeś, kiedy...

- Byłaś dzieckiem. – dokończył.

Nałożył sobie kilka sztuk. Obserwowałam, jak bierze kęs i zamyka oczy.

- Smakują lepiej niż zapamiętałem. – skomentował, gdy skończył przeżuwać.

Atmosfera przy stole wyraźnie się rozluźniła. Odetchnęłam z ulgą.

Nie rozmawialiśmy, póki ostatni tost nie zniknął z naszych talerzy.

- Jak twoje małe śledztwo? – zatrzymałam kubek z herbatą w połowie drogi do ust. – Znalazłaś coś interesującego?

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz