Rozdział 18

125 21 40
                                    

Kopciuszek:

Następnego dnia Tobias wyjechał. Kazał mi przemyśleć nasz związek i odezwać się do niego, kiedy będę pewna swoich uczuć. Na odchodne mamrotał coś o nawiedzonym ochroniarzu.

Od tego dnia minęły dwa tygodnie. W tym czasie mój ojciec skorzystał z zebranych przeze mnie informacji i dołożył kilkadziesiąt stron tego, co zebrali jego ludzie. Do tej imponującej dokumentacji dołożono trzy nowe listy od mojego stalkera. W każdym pisał o przeznaczeniu i o tym, że niedługo się poznamy. Ale jak w przypadku reszty, nie dało nam to nic. Wciąż był anonimowy, przez co nieuchwytny.

Przez cały ten czas byłam w domu. Z każdym dniem coraz bardziej oswajałam się z tym miejscem. Polubiłam ludzi, którzy tu pracują, codziennie zakochiwałam się w ogrodzie, który z jesiennych barw przechodził w zimowy spoczynek i nie zwariowałam dzięki Luizie, która odwiedziła mnie tu już trzy razy. Ponieważ obie miałyśmy spędzać święta same, postanowiłyśmy wyprawić własną uroczystość. Co prawda ja nie byłam tutaj sama, ale samotna już tak.

Kupiłyśmy mnóstwo ozdób przez Internet i dekorowałyśmy każdą wolną przestrzeń. W którymś momencie dom wyglądał jak witryna sklepu z ozdobami świątecznymi, w której wybuchła brokatowa bomba.

Zaczęłam też korzystać z siłowni by wzmocnić swoje ciało i poprawić kondycję. Ostatni raz dawałam swojemu ciału taki wycisk w liceum, kiedy trenowałam jeszcze lekkoatletykę.

W sali często wpadałam na Matteo. Nie miałam ochoty na konfrontację z nim, ale on ze mną najwyraźniej też. Zdawał się robić wszystko, żebyśmy nie przebywali długo w jednym pomieszczeniu. Być może powinnam się źle czuć ze swoim zachowaniem i porozmawiać z nim jak dorosła kobieta, ale nie robiłam tego. Moja duma wzięła górę nad dojrzałością. Nie miał prawa się tak zachowywać. Nie jesteśmy już przyjaciółmi. A tym bardziej kochankami. Wmawiałam sobie, że jak będziemy się unikać to problem zniknie. Moja terapeutka miałaby na tym niezłe używanie.

Alicia miała urwanie głowy, jak zawsze w świątecznym okresie, a ja czułam wyrzuty sumienia, że niemal wszystko zostawiłam na jej barkach, więc pomagałam jak mogłam, siedząc godzinami przed ekranem, zamykając różne transakcje i zbiórki oraz wypełniając sprawozdania. Zawsze uwielbiałam ten czas w firmie. Duch święta Dziękczynienia wstępował we wszystkich i cały listopad odziani w uśmiechy i porządną dawkę motywacji, wszyscy roznosiliśmy magię Świąt.

Właśnie skończyłam ostatni raport na ten tydzień, gdy usłyszałam pukanie. Zza drzwi wychyliła się głowa Isabel. Trzymała w ręku kopertę. Choć starała się to ukrywać, jej mina była zmartwiona. Odruchowo wzięłam list przez serwetkę, zanim zauważyłam, że ona trzymała go w gołych rękach. Zerknęłam na kopertę. To nie był anonim. Nadawcą był sam Tobias. Podziękowałam Isabel i poczekałam, aż jej kroki ucichną. Rozerwałam kopertę i rozłożyłam papier.

Diano,

Codziennie chodzę jak na szpilkach czekając aż zadzwonisz, ale minął już tydzień, a tu dalej cisza. Nie chciałem załatwiać tego w ten sposób, ale nie przetrwam mówienia Ci tego w twarz. Wtedy musiałbym przyznać, że to prawda. Zobaczyłbym to w twoich oczach. Nie kochasz mnie. A przynajmniej nie tak, jakbym chciał. Jeśli się coś kocha, trzeba puścić to wolno. Jeśli wróci, jest Twoje. Jeśli nie, nigdy nie było. Więc puszczam Cię wolno z nadzieją, że wrócisz. Z wiarą, że obecne sprawy przytłoczyły Cię tak bardzo, że nie miałaś czasu się nad nami zastanowić. Płonna nadzieja, wiem. Żałuję, że nie mogę dać Ci tego, czego potrzebujesz, choć dawałem Ci wszystko co mogłem. Być może nowa sytuacja uzmysłowiła Tobie czego chcesz, a być może jeszcze nie. Dałem Alicii wszystkie rzeczy, które u mnie zostawiłaś, żeby nie komplikować sprawy. Niewiele ich było. Po roku związku nie miałaś u mnie prawie nic. To mi pokazało, jak wstrzymywaliśmy się przed prawdziwym zobowiązaniem.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz