Rozdział 34 🌶

125 20 16
                                    

Kopciuszek:

Zapach smażonych jajek dotarł do moich nozdrzy, zanim, mój owiany mgłą umysł uświadomił sobie, że to nie sen.

Przewróciłam się na bok i zaciągnęłam zapachem drugiej poduszki. Pachniała seksem i czymś piżmowym.

Wyraźne wspomnienia nocy pojawiły się pod moimi powiekami.

Otworzyłam oczy dopiero, gdy usłyszałam ciche skrzypnięcie drzwi.

Matteo niósł w ręku talerz. Miał na sobie same bokserki. Ślina napłynęła mi do ust i powodem tego nie była parująca jajecznica.

- Dzień dobry, Kopciuszku. - lekko chrapliwy głos mężczyzny zawibrował w powietrzu.

- Która godzina? - zapytałam przeciągając się.

Kołdra zsunęła mi się do pasa, co nie uszło jego uwadze.

- Siódma. Jeśli zamierzasz iść dziś do pracy, najwyższy czas wstawać. - zauważył słusznie.

Przyjęłam od niego śniadanie z wdzięcznością.

- Trzeba zrobić zakupy. Twoja lodówka świeci pustkami - kolejne trafne spostrzeżenie.

- Nie miałam wczoraj do tego głowy - usprawiedliwiłam się.

Oczy Matteo zalśniły, gdy wypowiedziałam te słowa.

Gdy skończyłam jeść, do łóżka przyniesiono mi kawę. Delektowałam się nią tak długo, że zabrakło mi czasu na prysznic.

- Pachniesz mną. - zauważył mężczyzna, gdy myłam zęby.

- Przeszkadza ci to? - nasze spojrzenia spotkały się w odbiciu lustra.

Czerń i zieleń.

- Absolutnie nie.

Podczas drogi do pracy, Matteo trzymał mnie za rękę niemal cały czas, poza momentami, gdy musiał zmieniać biegi.

Odczułam coś w rodzaju wewnętrznego spokoju, gdy zaparkowaliśmy pod dobrze znanym mi budynkiem.

Portier wydawał się zszokowany, gdy stanęłam przed nim z muskularnym ochroniarzem za plecami.

- Witam, Panie Marks. To Matteo Rossi. Proszę go wpisać na listę gości. - poleciłam mężczyźnie.

Jego spojrzenie wylądowało na mężczyźnie i wyprostował się na krześle.

- Dokumenty proszę. - miałam wrażenie, że głos miał niższy niż zawsze.

Matteo podał mu dowód osobisty i chwilę później udaliśmy się do biur.

Pozwoliłam znajomym dźwiękom zaatakować moje zmysły. Zaraz dołączyły do nich głosy współpracowników. Powitania i uściski nie miały końca.

- Zaczynam mieć wrażenie, że jesteś jakąś celebrytką. - zażartował idący obok mnie mężczyzna. Mój mężczyzna.

- Musze zająć się pracą. Znajdź sobie wolne miejsce i zajęcie. - poleciłam, gdy w końcu znalazłam się na swoim miejscu.

Krzesło, na którym usiadłam wydało skrzypiący dźwięk, jak gdyby chciało wyrazić ulgę, że wróciłam.

Rzuciłam się w wir obowiązków tak bardzo, że nie zauważyłam, kiedy przyszła pora lunchu.

Matteo w międzyczasie siedział w pobliżu, co jakiś czas przechadzając się po sali. Kiedy odwracałam wzrok od dokumentów zauważałam ciekawskie spojrzenia rzucane w stronę towarzyszącemu mi mężczyźnie. On zdawał się ich nie wyczuwać lub je lekceważyć.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz