Rozdział 8

124 22 65
                                    

Kopciuszek:

Zegarek wskazywał godzinę dziewiątą rano. Leżałam w łóżku wpatrując się w sufit. Nie byłam gotowa na zajęcie się pracą, chociaż zdawałam sobie sprawę, że im dłużej ją odkładam tym więcej będę jej miała do zrobienia.

Ostatnie kilka dni gwałtownie wywróciło moje życie. Zaczynało brakować mi tych ciągłych rozmów przy biurku z Alicią, narzekania portiera czy mojej ulubionej kawiarni. W Waszyngtonie próżno było szukać takiego lokalu. Brakowało mi też Tobiasa. Od kilku dni nie mieliśmy kontaktu, obiecywałam, że zadzwonię i nie robiłam tego. Było mi głupio, że tak długo się nie odzywam. Na pewno się martwił, szczególnie, że nie mógł się do mnie dodzwonić.

Mój bezpieczny telefon wyrwał mnie z rozmyślań.

- Tak, słucham? - odebrałam nie mając pewności z kim rozmawiam.

- Znasz Tobiasa Flinna? - głos Matteo był chłodny.

- Tak. To mój chłopak. - odpowiedziałam niepewnie.

- Cóż. W takim razie, masz gościa. - rozłączył się.

Przez moment mogłabym przysiąc, że wyczułam gniew w jego głosie. Ubrałam się pospiesznie i związałam włosy w niedbały kok. Zeszłam do holu, ale nikogo tam nie było, więc wyszłam przed posesję tylnym wyjściem. Tego by brakowało, żeby ktoś mnie widział w takim stanie przed domem prezydenta.

Gdy Tobias zobaczył mnie na schodach podbiegł do mnie i przytulił tak mocno, że na moment zapomniałam, jak się oddycha. Dopiero po dłuższej chwili uwolnił mnie z uścisku i chwycił moją twarz w dłonie. Jego blond włosy, zazwyczaj ułożone, były w nieładzie jakby wielokrotnie przeczesywał je palcami.

- Co ty tu robisz? - zapytałam przerywając oględziny.

- Ciebie też miło widzieć. - odpowiedział na nie dość miłe powitanie.

- Przepraszam, mam sporo na głowie. - powiedziałam wymijająco.

- Domyślam się, skoro zabrała cię stąd karetka. - skwitował - Wiadomość. - odpowiedział na niezadane przeze mnie pytanie. - Teraz rozumiem czemu nie odpisywałaś na maile.

- Przepraszam. - powtórzyłam się.

Spędziliśmy razem resztę dnia, a potem musiał wracać do domu. Nie wyjawiłam mu prawdy o powodzie mojego przyjazdu, a on nie naciskał. Uwielbiałam go za to, że pozwala mi przemilczeć pewne sprawy.

Nie zdziwiło go to, że jestem córką prezydenta, choć gniewał się, że mu o tym nie powiedziałam. Nie przedstawiłam go również ojcu, choć na to nie miałam wpływu. Od trzech dni go nie widziałam.

Przez cały czas poza posesją towarzyszył nam Matteo. Mimo że trzymał się kilkanaście metrów za nami, przez cały czas czułam jego obecność. Dyskomfort, jaki czułam trzymając moją teraźniejszą miłość za rękę, podczas gdy przeszła chodziła za nami jak cień, był nie do opisania. Starałam się ze wszystkich sił nie patrzeć na niego choć czułam jak jego wzrok wypala mi dziurę w plecach. Mój chłopak natomiast nie zwracał na niego uwagi. Uznał, że to pewnie ze względów bezpieczeństwa, ale ja nie byłam do tego przekonana.

Gdy znaleźliśmy się w zaciszu mojego pokoju, włączyliśmy film na Netflixie i wtuleni oglądaliśmy kolejną część Szybkich i Wściekłych. Czując ciepło jego ciała rozluźniłam się i choć na kilka godzin zapomniałam, dlaczego tu jestem. Obserwowałam jego profil, gdy śledził kolejne wyczyny Dominica Toretto. Pragnęłam jego dotyku na swojej skórze, pocałunku, który odgoniłby negatywne myśli i pożądania, które rozluźniłoby moje ciało po ekstazie.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz