Rozdział 47

62 15 2
                                    

Kopciuszek

Miałam podkrążone oczy z niewyspania i nastroszone włosy od ciągłego przeczesywania ich palcami.

Patrząc we własne odbicie ostatni raz przekonałam się, że jestem gotowa na to co chciałam zrobić i na konsekwencje za tym idące. Stawką był mój związek. Wiedziałam, że muszę poznać prawdę, inaczej ciągle pojawiałyby się wątpliwości, na które nie mogłam sobie pozwolić.

Związałam włosy w ciasny dobierany warkocz i zeszłam na śniadanie. Ze stresu bolał mnie żołądek, więc przed większość posiłku bawiłam się łyżką, aż płatki nasiąknęły mlekiem tak bardzo, że zmieniły się w papkę.

- Gotowa na trening? – zapytał Jack, stojąc po drugiej stronie kuchennej wyspy.

- Nie. – przyznałam szczerze. – Ale go potrzebuję.

- Spotkajmy się za dziesięć minut na dole, ok?

Potaknęłam głową i pozbyłam się resztek śniadania.

Jack był świetnym nauczycielem. Powtarzaliśmy dziś techniki użycia broni prowizorycznej, a potem trening siłowy.

Koncentrowałam się na każdym swoim ruchu, chcąc wypocić z siebie stres i niepokój.

Gdy skończyliśmy i siedzieliśmy na macie zorientowałam się, że mężczyzna mi się przygląda.

- Co? – zapytałam.

- Nic. Wyglądasz dziś inaczej.

- Nie wyspałam się. – odparłam.

- Nie, to coś innego. – powiedział tajemniczo, ale nie rozwinął wypowiedzi.

Wzruszyłam ramionami nie naciskając.

- Słuchaj. Mam do ciebie pytanie.

Zaciekawiony pochylił się w moja stronę.

- Chciałabym zrobić Matteo niespodziankę, ale nie zostawił mi kluczy do pokoju.

Miałam nadzieję, że nie wyczytał kłamstwa z mojej twarzy. Niespodzianka wydawała się dobrą wymówką. Na pewno lepszą niż próba włamania. Tylko tyle wymyśliłam, kiedy obmyślałam plan.

- Mógłbyś mnie wesprzeć?

- Mamy w stróżówce zapasowy komplet. – jego słowa wywołały płomień nadziei, że mogło mi się udać.

- Świetnie. Tylko zachowaj to w sekrecie, dobrze?

- Jasne. Rozumiem definicję niespodzianki. Zdradzisz mi co to jest? Obiecuję, że nie pisnę słowa. – podniósł dwa palce w uroczystym geście.

Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

- Kuszące, ale nie.

- Rozumiem. – stwierdził, radosny wyraz twarzy stężał.

- Nie chodzi o to, że ci nie wierzę. Po prostu... – szukałam wiarygodnej wymówki. – Jest to dość osobista niespodzianka.

- Aaa... W takim razie zostaw to dla siebie. – Jego oczy błysnęły zrozumieniem. – Na kiedy potrzebujesz kluczy?

- Najlepiej na dziś.

- Zobaczę co da się zrobić. – puścił do mnie oko.

*

Zmyłam z siebie pot i przebrałam się w coś wygodnego. Jack zapukał do moich drzwi, gdy przeczesywałam mokre włosy. Wpuściłam go do środka. Konspiracyjnie rozejrzał się po korytarzu zanim wszedł.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz