Rozdział 23

105 22 5
                                    

Kopciuszek:

Wytarłam spocone dłonie o chusteczkę i przyjrzałam się sobie jeszcze raz w lustrze. Założyłam czarne eleganckie spodnie i pasującą do nich marynarkę. Do tego biała koszula i złote małe kolczyki. Włosy związałam w ulizany kucyk na karku. Poprawiłam pomadkę na wargach i włożyłam czarne szpilki.

Wyszłam na zewnątrz wypatrując Matteo. Stał oparty o samochód i gdy nasze spojrzenia się spotkały poczułam ciepło wspinające się po moim kręgosłupie. Odłożyłam narzuconą na ramiona kurtkę na tylne siedzenie i wsiadłam.

Przez całą podróż czułam jego spojrzenie na sobie, ale nie miałam odwagi teraz na konfrontację z nim. Denerwowałam się spotkaniem z Tobiasem. Jak będzie wyglądać? Czy będzie udawać, że nic się nie stało? Czy będzie chciał wysłuchać moich przeprosin? Im bliżej byliśmy Białego Domu, tym więcej pytań kłębiło mi się po głowie.

– Dasz sobie radę. – pocieszył mnie Matteo, gdy wspinaliśmy się po schodach prowadzących do środka.

Anna przywitała mnie przy samych drzwiach wręczając mi karty dostępu do wynajętej sali. Nie miałyśmy czasu na rozmowę, bo państwo Soyer w towarzystwie Alicii zaparkowali pod posesją. Kilka minut później z taksówki wysiadł Tobias. Wyglądał tak samo przystojnie jak zawsze. Przywitał się z każdym, zatrzymując na mnie spojrzenie dłużej niż na pozostałych.

W sali konferencyjnej były już wyłożone filiżanki i talerzyki. Gdy zasiedliśmy do stołu, Anna nalała każdemu świeżej kawy i wskazała stół, na którym stała butelkowana woda. Podziękowałam jej i zaczęliśmy spotkanie.

Aż do samego końca czułam się śledzona wzrokiem przez byłego chłopaka. Mimo to usiadł najdalej mnie. Nie mogłam go za to winić.

Omówiliśmy najważniejsze kwestie, wyznaczyliśmy największe sukcesy mijającego roku i wskazaliśmy rzeczy do poprawy na przyszłość. Kiedy każdy z nas był usatysfakcjonowany, spisaliśmy protokół, który od razu wydrukowałam i oddałam do podpisu. Monica żegnając się chłodno, wyszła z sali i stanęła obok mojego ochroniarza. Jej mąż zrobił dobrą minę do złej gry i również szybko się pożegnał, aby zabrać żonę z pola widzenia mężczyzny. Alicia wyściskała mnie serdecznie i życzyła szybkiego powrotu do domu. Został Tobias. Stał z rękoma w kieszeniach i bujnął się na piętach.

– Możemy porozmawiać? – zapytał, gdy wszyscy już wyszli.

– Oczywiście. Kawy?

– Nie, dziękuję.

Cisza.

Usiadłam, a blondyn zajął miejsce obok mnie. Ktoś musiał przerwać tę ciszę, bo stres zaraz opanowałby mnie bez reszty i zaczęłabym paplać od rzeczy.

– Chciałam cię przeprosić. Powinnam zadzwonić i ci wszystko powiedzieć, ale nie wiedziałam jak. Nie chciałam cię skrzywdzić. — Tobias patrzył na swoje ręce i podniósł wzrok dopiero, gdy położyłam swoje dłonie na jego.

– Wiem. Ja też mogłem to zrobić inaczej.

Znów cisza.

– Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni i będziesz mogła bezpiecznie wrócić. – dodał po chwili.

– Ja również. – przyznałam szczerze.

Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę w ciszy. Jakbyśmy lepiej porozumiewali się bez słów. W końcu mężczyzna wstał życząc mi powodzenia i wyszedł z sali. Westchnęłam ciężko. Myślałam, że poczuje się lepiej, ale oglądanie go w takim stanie przyniosło mi więcej bólu. Powoli wstałam z krzesła i poszłam odnieść karty Annie.

Kiedy wyszliśmy z budynku Matteo oparł mi rękę na plecach. Zaskoczyło mnie to. Odsunęłam się od niego o krok, by zwiększyć dystans między nami i przyspieszyłam. Nie czekając na niego otworzyłam sobie drzwi i wsiadłam. Dopiero później zauważyłam Tobiasa u szczytu schodów obserwującego nas. Gdy natrafiłam na jego spojrzenie, ujrzałam w nim ból.

Pewnie pomyślał, że jestem z Matteo. Że go zdradziłam.

Ogarnęła mnie złość. Ostatkami sił powstrzymałam się by nie zrobić sceny przed prezydenckim pałacem. Matteo zrobił to specjalnie, odezwał się szyderczo głos w mojej głowie. Nie chciałam mu wierzyć, dopóki nie zauważyłam, że blondyn teraz nie patrzył na mnie. Patrzył na niego. Cokolwiek sobie przekazali bez słów, wbiło ostatni gwóźdź do trumny w mojej relacji z Tobiasem. Opadły mu ramiona i szybko pokonując schody, wsiadł do najbliższej taksówki. Za to Matteo nie schodził z ust ten jego arogancki uśmieszek.

Poczekałam, aż wyjedziemy z miasta i kazałam mu się zatrzymać. Gdy wysiadłam, on wysiadł zaraz za mną. Wzruszyłaby mnie troska na jego twarzy, gdyby nie wściekłość, którą czułam.

– Ustalmy sobie coś, żołnierzyku. Nie byłam i nie jestem twoją zabawką. Moje uczucia nie są jakąś chorą grą - wykrzyczałam mu to na poboczu stukając go palcem w klatkę. – Nie masz prawa odstraszać mężczyzn wokół mnie.

– Nikogo nie odstraszam. Tobias sam z tobą zerwał. Przez list. - przypomniał mi przeciągając ostatnie słowo.

– A ta szopka na schodach? Dotykanie mnie?

Ale on znów milczał. Jak przeklęty głaz.

– Kluczyki. – rozkazałam. Brwi uniosły mu się do połowy czoła na dźwięk mojego tonu. – Klu-czy-ki – przesylabowałam.

Położył mi je na dłoni. Nawet otworzył mi drzwi. Wsiadłam i zablokowałam je od środka. Odpaliłam samochód i zostawiłam go na poboczu. Gdy zorientował się co robię, było już za późno. Wiedziałam, że spotkają mnie konsekwencje. Teraz po prostu o to nie dbałam.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz