Rozdział 28

103 22 4
                                    

28.

Kopciuszek:

Matteo zjawił się pod moimi drzwiami trzy dni później ze sportową torbą przewieszoną przez ramię i niecnym błyskiem w oku. Ubrałam się w coś wygodnego i ruszyłam za nim do siłowni. W pierwszej chwili chciałam na niego nakrzyczeć za knucie za moimi plecami, ale wycieczki na komisariat skutecznie ostudziły moje mordercze zapędy. Poza tym, to był prezent od ojca. Niczego nieświadomego i zgrabnie zmanipulowanego, ale nie zamierzałam robić mu przykrości.

– Dzisiaj zobaczę na co cię stać. - zaczął mężczyzna. – Chcę poznać twoje granice i sprawdzić co umiesz, zgoda?

Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Miałam postanowienie by rozmawiać z nim jak najmniej się da.

Dwadzieścia minut później skończyliśmy rozgrzewkę. Matteo podał mi butelkę wody, a potem spisał coś w zeszycie. Ustawił się przy worku treningowym i przywołał mnie palcami. Nie zareagowałam. W reakcji podniósł jedną brew.

– Możesz tu podejść, proszę? – tym razem zrobiłam to czego chciał. – Nie będę cię uczył boksu, bo nie trenuję cię na zawody. Chcę Ci pokazać, jak możesz uzyskać niezbędne sekundy potrzebne do ucieczki. – wyjaśnił.

– Dlaczego pan nie może być workiem treningowym? – wypaliłam.

– Tak bardzo chcesz mnie dotknąć? – odpowiedział pytaniem na pytanie i ściągnął koszulkę przez głowę.

Wystawił ręce na boki jakby chciał pokazać "Proszę bardzo!"

– Proszę zapomnieć, że spytałam. – odwróciłam się twarzą do worka, zanim moje zdradzieckie oczy zawiesiły się na jego wyrzeźbionym ciele.

Przez następne czterdzieści minut Matteo pokazywał mi jak ustawić ciało do wyprowadzenia ciosu oraz jak go skutecznie zadać. Miałam obolały każdy mięsień od czubka palców, aż do barków.

– Teraz zrobimy delikatne rozciąganie i mamy koniec na dziś.

Dziś?! Miałam wrażenie, że nie będę mogła podnieść rąk przez kolejny tydzień.

Usiedliśmy na macie i znów powtarzałam każdy ruch ochroniarza. Kiedy skończyliśmy zapytał:

– Dlaczego mówisz mi per pan?

– Chciałam nazywać cię podstępnym dupkiem, ale jestem zbyt dobrze wychowana na takie prostactwo. – odparłam bez namysłu.

Matteo zatkało. Wpatrywał się we mnie chyba czekając, aż się zaśmieję uznając to za żart. Wytrzymałam jego spojrzenie, po czym wstałam i wychodząc dodałam:

– Do zobaczenia na następnym treningu, Panie Rossi — wzdrygnął się na swoje nazwisko, tak jak zrobił to poprzednio, gdy usłyszał je z moich ust.

Gorący strumień wody ze słuchawki prysznicowej był jednocześnie przyjemny i bolesny. Wolałabym skorzystać z wanny, ale nie mogłam znaleźć Isabel, a z łazienki Matteo nie skorzystałabym już za nic w świecie. Stałam tak może z dziesięć minut, po czym zmniejszyłam temperaturę i umyłam włosy. Podejrzewałam, że jutro byłoby to niewykonalne.

Stwierdziłam, że do obiadu zostanę w łóżku. Sprawdziłam kilka maili z pracy, ale było ich za mało by wypełnić wolny czas. Zadzwoniłam do Luizy.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz