Kopciuszek
Nowy Jork przywitał mnie z otwartymi ramionami, w całej swojej okazałości. Taksówkarz pomógł mi załadować bagaże do samochodu, a kiedy dojechaliśmy, wniósł je pod same moje drzwi. Dałam mu za to sowity napiwek.
Rozluźniłam się na widok znajomych ścian i mebli. Wpuściłam zachodzące słońce i rześkie powietrze, a potem usiadłam na kanapie i oparłam głowę o jej brzeg. Nie licząc najpotrzebniejszych rzeczy, nie zamierzałam się dziś wypakowywać. Miałam na to całą niedzielę.
Nie zdawałam sobie sprawy, że usnęłam, póki uporczywe pukanie nie przywróciło mnie do rzeczywistości. Nie spodziewałam się dziś gości, ale Alicia wiedziała, że wracam. Być może przyszła mnie przywitać i sprawdzić, jak się mam. Pukanie się powtórzyło. Poczłapałam do drzwi i uchyliłam je ostrożnie. Przede mną stał Tobias. Wyglądał na zakłopotanego faktem, że przyszedł bez zapowiedzi.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, otwierając drzwi szerzej i wpuszczając go do środka.
- Alicia powiedziała mi, że dziś wracasz. - wyjaśnił. Rzucił okiem na nierozpakowane walizki. - Chciałem się upewnić, czy czegoś ci nie trzeba.
- Wiesz, weszłam do domu... - zerknęłam na zegarek - niecałą godzinę temu.
Przygryzł policzek czując moje oceniające spojrzenie. Nie byliśmy już parą. Na ten moment nie byliśmy nawet przyjaciółmi. Nie miał więc powodu, by zjawiać się ot tak w moim domu i proponować mi pomoc. Zanotowałam w pamięci, by rozmówić się z Alicia. Tą samą, która powtarzała mi, że Tobias nie jest dla mnie, a jednocześnie pchała go pod moje drzwi.
- No tak... - rzekł blondyn i schował ręce do kieszeni. - Pewnie i tak zajmie się wszystkim twój ochroniarz. - zalała mnie fala gniewu, gdy usłyszałam ton, jakiego użył. Nigdy wcześniej nie słyszałam tyle jadu w jego głosie.
- Matteo. On ma na imię Matteo. I nie jest już moim ochroniarzem. - powiedziałam ostro.
- Teraz jest twoim chłopakiem? - zgadywał, przyglądając mi się badawczo.
Mogłam powiedzieć mu prawdę. Wyznać, że sama nie mam pewności kim dla siebie jesteśmy i że w tym momencie nie ma nawet żadnych "nas". Zdecydowałam się jednak ugryźć w język. Nie musiałam mu się spowiadać z tej relacji.
- Teraz załatwia kilka osobistych spraw. - odpowiedziałam wymijająco.
Tobias wyczuł, że nie zamierzam podzielić się z nim szczegółami i czując, że przekroczył jakąś granicę, spuścił z tonu.
- Czyli jednak potrzebujesz pomocy? - rozluźnił ramiona w wyrazie ulgi. - Może coś ugotuję, albo chociaż zrobię kawę? - mówiąc to, już był w drodze do kuchni.
Podążyłam za nim, chcąc go powstrzymać. Nie podobało mi się jak panoszył się po moim mieszkaniu. Obecnie czuł się w nim swobodniej niż ja. Jednak, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, mężczyzna już otworzył lodówkę i skrzywił się na zapach jaki się z niej wydostał. Dwoma palcami wyjąć spleśniały ser i wrzucił go do kosza.
- Czyli zamawiamy. - rzekł do siebie.
- Ja zamawiam. - stanęłam mu na drodze, gdy sięgał po telefon.
Przyłożyłam sobie palce do nasady nosa, chcąc jak najdelikatniej wyprosić gościa. Nie miałam ochoty na towarzystwo. A nawet gdybym miała, to na pewno nie zaprosiłabym byłego chłopaka.
- Tobias... Doceniam, że chcesz mi pomóc, ale ja nie potrzebuję pomocy. Chcę pobyć sama. - mówiłam wyraźnie, nie zostawiając miejsca na żadne niedopowiedzenia.
CZYTASZ
Miłość po włosku
RomanceDiana zrobiła wszystko, by odciąć się od ojca i jego politycznych gier . Pewnego dnia jest jednak zmuszona porzucić własne życie i zamieszkać z nim, bo grozi jej niebezpieczeństwo. Czy jest ktoś kto przewróci jej życie do góry nogami bardziej niż st...