Rozdział 20

115 22 20
                                    

Kopciuszek:

Nie wiedziałam co boli mnie bardziej. Gardło od fałszowania w głos piosenek Taylor Swift, głowa od ilości wypitych drinków, czy jednak żołądek, bo niewiele zjadłam poprzedniego dnia.

Z obawą uchyliłam oczy, gotowa na spotkanie z ostrym światłem, ale ku mojemu zaskoczeniu w pokoju panowały ciemności. Chwyciłam za telefon i ból w czaszce się pogłębił, gdy na moment oświetlił mnie odblokowany ekran. Skupiłam wzrok by dostrzec godzinę.

09:36.

Czyli powinno być jasno. Zapaliłam lampkę na stoliku i ujrzałam butelkę wody i tabletki przeciwbólowe. Z wdzięcznością wyjęłam dwie kapsułki popijając sporą ilością wody. Jej chłód przyjemnie ukoił moje gardło na krótką chwilę. Chwyciłam się na skronie pragnąć przeczekać, aż leki zaczną działać.

Luiza! Krzyknął głos w mojej głowie. Ponownie zerknęłam na telefon, zmniejszając jego jasność. Były trzy wiadomości. Dwie od skacowanej przyjaciółki, jedna od zdezorientowanej współpracowniczki.

Luiza: Czuję się jakbym zwróciła wszystkie wnętrzności.

Luiza: Wyślij mi rachunek za czyszczenie tapicerki.

Wystukałam tylko emotikonę i przeszłam do wiadomości od Alicii.

Alicia: Tobias oddał mi twoje rzeczy. Nie wiem, czy Ci pogratulować, przytulić, czy zapytać kto miał wpływ na twoja decyzję.

Tę wiadomość zostawiłam bez odpowiedzi. Zajmę się tym później, obiecałam sobie.

Powolnym krokiem udałam się do łazienki. Bogu dzięki, że nie nałożyłam makijażu wczoraj, bo opuchnięte powieki i trupio blada twarz w połączeniu z rozmazanym makijażem skutkowałyby moim zawałem. I nowymi pryszczami.

Umyłam dokładnie twarz zimną wodą i nałożyłam płatki pod oczy, by jak najszybciej pozbyć się tej straszliwej postaci z lustra. Zapragnęłam gorącej kąpieli i kawy. Zamieniłam wczorajsze ubrania na mięciutki szlafrok i pasujące kapcie. Zanim wyszłam z pokoju zauważyłam, że w oknach mam opuszczone rolety, ale nie pamiętałam bym je zamykała.

Kiedy zeszłam do kuchni Matteo zastygł z kubkiem na wysokości piersi. Jego ciało było nieruchome, tylko oczy czujnie podążały za każdym moim krokiem. Wyjęłam kubek i włożyłam go do ekspresu.

– Co? – warknęłam.

– Czyli to tak wyglądasz po północy? – zażartował.

– Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. A teraz podaj mi cukier. – rozkazałam.

Zrobił to. Dopił cokolwiek miał w kubku i wrzucił go do zmywarki.

– W której łazience jest wanna? – zapytałam Isabel, która właśnie weszła do kuchni.

– Jeśli poczeka panienka godzinę, przygotuję Pannie kąpiel w jednej z naszych łazienek. Nieużywane łazienki są nieogrzewane. – wyjaśniła

– Nie dziękuję. Wezmę prysznic. – nie miałam najmniejszej ochoty dorabiać komuś pracy przez własny kaprys. Isabel skinęła głową i chwyciła tacę z jedzeniem, której wcześniej nie zauważyłam.

– W mojej łazience jest wanna. – cichy niski głos zabrzmiał nad moim uchem.

– Wolałabym się wykąpać w miejskiej fontannie. – odparłam.

Nie miałam zamiaru być złośliwa, ale wkurzały mnie te jego zmiany nastroju. Najpierw ciągnął mnie do siebie niewidzialną nitką, by w kluczowym momencie uciąć ją, zwiększając dystans.

– Jak wolisz. Twoja strata, wanna jest ogromna. Już nie mogę się doczekać, aż zanurzę się po brodę w pianie. – rzucił lekko i skierował się na taras.

– Czekaj! - zatrzymał się. - Gdzie jest haczyk?

– Haczyk? – odwrócił się w moja stronę.

– Haczyk. - powtórzyłam. - Co muszę zrobić, żebyś udostępnił mi wannę?

– To dom twojego ojca. - zauważył. - Możesz mi rozkazać. Ale... – uciął.

– Wiedziałam. – przewróciłam oczami.

– Ale - podjął urwany wątek - będzie mi dużo miłej, jeśli poprosisz.

Oniemiałam. Żadnych gier? Żadnych podtekstów? Coś tu nie grało. Spojrzałam na niego podejrzliwie.

– Co ty z tego będziesz miał?

– Nic.

– Nic - powtórzyłam.

– Choć wyobrażanie sobie ciebie nagiej w mojej wannie będzie mi umilać kąpiele. – dodał.

Jest i on. Podtekst. Dopiłam kawę i ruszyłam za nim.

– Przyniosę swoje rzeczy i zaraz przyjdę. – Matteo skinął głową i zniknął u siebie.

Wyciągnęłam kosmetyczkę i zaczęłam pakować żel do mycia, szampon, odżywkę i wszystko inne czego potrzebowałam, żeby doprowadzić się do porządku. Sięgnęłam do szafy i wyjęłam grube rajstopy i czarną dzianinową sukienkę z golfem oraz bieliznę. Na wszelki wypadek wzięłam też swoje ręczniki. Nie chciałam dać się nabrać na sztuczkę z ręcznikami, kiedy to naga musiałabym wyjść z jego łazienki pokazując mu się jak na wystawie. Gdy już wszystko miałam, mój wzrok padł na szafkę nocną. W mojej głowie zrodził się plan.

Pokój Matteo był mniejszy od mojego. Wszystkie ściany i meble były białe. Czarna narzuta na łóżku kontrastowała z resztą wnętrza. Nigdzie nie zauważyłam żadnych zdjęć czy innych osobistych rzeczy. Wszędzie panował ład, zupełnie jakby nikt tu nie mieszkał.

Matteo wskazał ręką drzwi.

– Powiedziałbym ci co, gdzie jest, ale widzę, że wzięłaś ze sobą całą drogerię. – skomentował wielka czarną torbę na moim ramieniu.

– Bałam się, że używasz żelu 3w1. Nie mogłam ryzykować. – zaśmiał się.

Odwzajemniłam uśmiech i przez chwilę tylko na siebie patrzyliśmy. Powietrze znów zgęstniało. Zmusiłam się do odwrócenia wzroku od tych bezdennych czarnych oczu, które pochłaniały mi duszę.

Łazienka była wykończona w szarościach i bieli. Typowa męska łazienka. Tyle że z wanną.

– Miłej zabawy. Jakbyś mnie potrzebowała - krzycz. Przybędę natychmiast. – uniósł jedną brew.

– Zbytek łaski. - odparłam.

Zamknął za mną drzwi, a ja przygotowałam się do kąpieli. Otworzyłam torbę i wyjęłam wszystko czego potrzebowałam. Zaczęłam od umycia włosów, a potem stojąc naga w turbanie z ręcznika na głowie nalałam gorącą wodę do wanny. Para szybko rozeszła się po łazience. Tak samo jak i zapach mojego malinowego żelu do mycia. Zamknęłam łazienkę na zamek i wyjęłam kartonik z torby. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Runda druga.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz