Kopciuszek:
Ekscytacja jaką czułam od samego rana w zupełności zastąpiła mi kawę. Odkąd tylko postawiłam stopy na podłodze miałam milion myśli na minutę. Mój entuzjazm nieco ostudziła informacja od Isabel, że ojciec nie wrócił do domu na noc. W innej rzeczywistości można by pomyśleć, że spędził noc z kobietą. Ale w tej? Zdecydowanie siedział przy biurku do godziny, która sprawiła, że nie opłacało mu się wracać do domu.
Anna odebrała po pierwszym sygnale potwierdzając moje zdanie. Niestety miał dziś dużo ważnych spotkań, ale kazał przekazać, że wróci wieczorem i porozmawiamy. Miałam cały dzień by pozbierać i skatalogować wszystkie informację.
Zaczęłam od listy osób, które mogłyby mieć mi coś za złe. Nie było ich za wiele, licząc nawet moich licealnych nemezis. Sytuację utrudniał fakt, że mężczyzna odpowiedzialny za te zdjęcia i telefony nie zażądał nic w zamian. Zupełnie jakby chodziło mu tylko o zwrócenie mojej uwagi. Lub uwagi mojego ojca. Choć pomysł nie wydawał się odkrywczy, dawał mi zajęcie i poczucie, że nie siedzę bezczynnie.
Isabel na moją prośbę dostarczyła mi śniadanie i obiad do pokoju. Po trzech godzinach biurko i część podłogi były pokryte kartkami z wydrukowanymi informacjami. Ściągnęłam z maila listę osób zaproszonych na kolację sponsorską i przy pomocy social mediów przypisałam do nich kilka informacji, które udało mi się zebrać.
- Chyba minęłaś się z powołaniem - zażartował Tobias podając mi kopertę, którą przysłała tu Anna. Zawierała zdjęcia, które pierwszego wieczoru pokazał mi ojciec.
Z całej siły próbowałam przypomnieć sobie, kiedy mogły być zrobione. Ściągnęłam też historię swojego konta bankowego, by spisać daty i nazwy sklepów, w których robiono mi niektóre zdjęcia.
Po obiedzie miałam podpisanych kilkanaście zdjęć i wykreślonych mniej niż połowę z prywatnej liczby podejrzanych. Tobias chciał mi pomóc, ale odmówiłam. Wolałam zrobić to sama. Blondyn niezrażony odmową donosił mi świeżą herbatę i rozmasowywał spięty kark.
Moją uwagę rozproszył grzmot za oknem. Wstałam i otworzyłam okno. Zapach ozonu wypełnił moje nozdrza. Podniosłam głowę i utkwiłam wzrok w kłębiących się ciemnych chmurach. Czułam, że zaraz rozpęta się ulewna burza.
Popchnięta nachalną myślą zbiegłam na dół. Zdjęłam skarpetki i buty, po czym zeszłam z kamiennej ścieżki na trawę. Źdźbła kłuły mnie w stopy, gdy powoli przemierzałam trawnik biorąc głębokie oddechy. Rozłożyłam ramiona pragnąć wchłonąć w sobie siłę otaczającej mnie natury. W mieście nie mogłam tak zrobić, ludzie wzięliby mnie za wariatkę, ale tu? Tu mogłam nawet zacząć tańczyć i nikt by mi nic nie powiedział.
Pierwsze krople deszczu spadały na moją skórę pozostawiając po sobie lekki chłód i plątaninę mokrych ścieżek na mojej twarzy. Im więcej kropli dotknęło mojej skóry tym lżejsza się czułam.
Kolejny grzmot.
W przeciągu kilku sekund deszcz stworzył ścianę, przez którą nie widziałam najbliższego otoczenia. Szum spadającej z nieba wody zagłuszał mój głośny śmiech. Podskakiwałam rozchlapując małe kałuże. Byłam kompletnie przemoczona, ale czułam się szczęśliwa. Matka natura zawsze potrafiła wzniecić we mnie siłę i szczęście.
W końcu położyłam się na trawie. Przez zacinający deszcz musiałam zamknąć oczy. Skupiłam się na wszechobecnym szumie i dźwiękach deszczu odbijających się od kamiennej ścieżki.
Nagle nad moją twarzą przestało padać. Ostrożnie uchyliłam powieki. Postać ubrana na czarno trzymała parasol przyglądając mi się zmartwiona.
CZYTASZ
Miłość po włosku
RomansaDiana zrobiła wszystko, by odciąć się od ojca i jego politycznych gier . Pewnego dnia jest jednak zmuszona porzucić własne życie i zamieszkać z nim, bo grozi jej niebezpieczeństwo. Czy jest ktoś kto przewróci jej życie do góry nogami bardziej niż st...