Rozdział 37

86 20 5
                                    

Kopciuszek

Dałam Matteo czas i przestrzeń, których potrzebował. Nawet, jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy. Uważałam, że postąpił niewłaściwie. Być może użyłam trochę ostrych słów, ale było już za późno, żeby je cofnąć. Przed oczami wciąż miałam jego zraniony wyraz twarzy. Znów się przede odsłonił, a ja ponownie zrobiłam unik.

Czułam się winna jego konfliktu z matką, chociaż do teraz nie miałam o nim pojęcia. Nie zdziwiłabym się, gdyby ona mnie znienawidziła za całą tą sytuację. Miałam nadzieję, że jej syn to naprawi, i że nie jest na to za późno.

Mimo to nie mogłam wyrzucić słów Matteo z głowy. Przez lata mówiłam mu, że pieniądze i status nie mają znaczenia, a tu proszę - mój ojciec w ciągu jednego dnia udowodnił mu, że było inaczej. To właśnie one zabrały mi przyjaciela, tylko utwierdzając go w tym, że miał rację. Nie podzielałam opinii tych dwóch mężczyzn.

Ogarnął mnie gniew. Tak wielki, że nie mogłam sobie przypomnieć czy kiedykolwiek czułam go aż w takim stopniu. Zapragnęłam skonfrontować ojca z tymi informacjami. Znałam go jednak za dobrze, żeby wiedzieć, że muszę mieć dowód na pokrycie swoich słów.

Włamanie mu się do gabinetu nie wchodziło w grę. Nie miałam pewności czy dokumenty były w domu czy w gabinecie prezydenckim. Poza tym wszystko było pilnie strzeżone. Gdyby cała sprawa wyszła na jaw, tata by mi tego nie wybaczył. Starałam się z całych sił wymyślić podstęp by sam udzielił mi dostępu do komputera.

Wystukałam szybką wiadomość do detektywa Rhysa, o przesłanie mi pliku wideo z kamer dotyczącego napadu na Todda. Wiedziałam, że przesyłał je ojcu i liczyłam, że właśnie to mi odpisze.

Kilka minut później nadeszła odpowiedź. Usatysfakcjonowana ułożyłam dalszy plan.

*

Ojca nie było w domu, gdy wróciliśmy. Isabel powiedziała, że wyjechał w sprawach służbowych i wróci za trzy dni. Miałam więc dwa na realizację planu. Nie zamierzałam tracić czasu i chciałam wziąć się do pracy jeszcze dziś wieczorem.

Po kolacji zadzwoniłam do taty z bezpiecznego telefonu. To czego od niego chciałam, nie mogło wyjść poza nasza dwójkę. Odebrał za trzecim razem.

- Witaj Diano. Coś się stało? - brzmiał na zmartwionego.

- Nie. Chciałam cię poinformować, że wróciłam. Mam do ciebie pilną sprawę i miałam nadzieję, że będziesz na miejscu. - wierutne kłamstwo zostawiło kwaśny posmak na języku.

- Wracam za trzy dni, jeśli to nie jest pilne.

- Cóż, chciałam zobaczyć nagrania ze sprawy Todda. Detektyw Montana powiedział, że ty je masz.

- Tak. Są w moim komputerze w biurze.

- Czy mogłabym je zobaczyć?

- Są słabej jakości, nic nie wnoszą do sprawy.

- Chcę cokolwiek robić. Pozwól mi pomóc.

Zgodził się po ostatnim argumencie, który akurat był prawdą. Naprawdę chciałam zobaczyć to nagranie. Tyle, że poza tym konkretnym, chciałam zobaczyć też kilka innych.

Ojciec przekazał ochronie, by wpuścili mnie do gabinetu. Wydawało mi się niestosowne przebywać w jego prywatnej przestrzeni, żeby zaspokoić własną ciekawość.

Wpisałam podane mi hasło do laptopa i zaczęłam szukać. Przede wszystkim skupiłam się na dokumentach zakupu domu dla pani Rossi. Nie było to trudne, bo cały plik był oznaczony jej nazwiskiem. Był w nim akt własności domu oraz rachunki za opłacanie stypendium. Wydrukowałam je od razu i szukałam dalej.

Miłość po włoskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz