Rodział III.

1.6K 51 15
                                    

Pierwszy dzień w szkole. Czy się stresuję? Tak bardzo się stresuję. Czy chce mi się wymiotować? Tak chce mi się wymiotować. Czy mam teraz wielką ochotę wrócić do Nowego Jorku? Tak.

-Aurora?-moja mama weszła mi do pokoju, kiedy siedziałam przy toaletce i robiłam swój makijaż- Chcę ci tylko powiedzieć, że naprawdę nie musisz się niczym stresować jesteś cudowną dziewczyną i na pewno ktoś cię polubi-Szczerze mówiąc czasami myślę, że to nie jest moja mama, jest tak wspaniałą kobietą, że nie mogę opisać tego słowami

-Bardzo dziękuję mamo, kocham cię- po tych słowach moja mama podeszła do mnie i przytuliła od tyłu

-Dalej nie rozumiem po co się malujesz-powiedziała moja mama-wyglądasz ślicznie bez makijażu- Rzekła na co ja się lekko uśmiechnęłam

-Tata już pojechał do pracy prawda?- zapytałam na co moja mama pokiwała tylko głową i wyszła z mojego pokoju. Pół godziny później byłam już gotowa żeby wyjechać. Spakowałam podręczniki do plecaka i założyłam go na plecy. Oczywiście na schodach znowu musiałam trzymać się dwoma rękami poręczy, ponieważ dalej nie jestem przyzwyczajona do tego że schody są szklane i przezroczyste, a do tego dosyć się kołyszą kiedy się po nich idzie. Założyłam buty i wyszłam z domu wsiadając do auta gdzie czekała już na mnie moja mama. Do mojej nowej szkoły autem jedzie się dosłownie z 5 minut czyli na nogach może z 15. To dobrze, ponieważ sprzeda mi się rozbudzenie przed szkołą. Mój outfit składał się z szerokich czarnych jeansów, i białego topu i na to szarej bluzy. Niby basic ale ładny basic. Kiedy byliśmy pod szkołą wysiadłam z auta i pożegnałam się z mamą. Wzięłam głęboki wdech i wydech i ruszyłam w stronę drzwi szkoły. Dosyć szybko znalazłam swoją szafkę ponieważ była ona niedaleko wejścia. Nie no tak naprawdę była dosyć daleko ale miałam mapę. Schowałam plecak do szafki wyjęłam potrzebne podręczniki i skierowałam się do sali w której miałam mieć pierwsze zajęcia. Po znalezieniu sali weszłam do niej, dużo osób w tym momencie na mnie popatrzyło. Zajęłam miejsce obok jakieś dziewczyny która na początku dziwnie się na mnie patrzyła ale jak obok niej usiadłam to wyraz jej twarzy stał się milszy. Ogólnie wszyscy wydawali się jacy się mili, dziwnie mili. Zadzwonił dzwonek i nauczyciel wkroczył do sali.

-Dzień dobry wszystkim- powiedział Pan Barrett (wiem to z jego plakietki którą miał przypiętą na koszuli)

-Dzień dobry-odpowiedziała równo klasa

-Jak mogliście już zauważyć dołączyła do nas nowa uczennica, Aurora. Możesz tutaj podejść i się przedstawić całej klasie?- po tych słowach wstałam z krzesła i podeszłam do biurka nauczyciela

-no dobrze nie jestem zbyt dobra w przedstawieniu czy coś się ale spróbuję, jestem Aurora Moon i pochodzę z Nowego Jorku. Mam noo wsumie 18 lat i nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć więc to chyba na tyle- powiedziałam, trochę się stresowałam ale jak zobaczyłam uśmiechy na twarzach innych to stres totalnie ze mnie zszedł

-Dziekujemy Ci- odpowiedział pan Barrett- widzę, że zajęłaś miejsce obok Rose, to dobry wybór- wróciłam do ławki i uśmiechnęłam się do dziewczyny obok. Dziewczyna napisała mi na karteczce że teraz lepiej żebyśmy były cicho a na przerwie pogadamy. Lekcja minęła dosyć szybko, kiedy zadzwonił dzwonek pośpiesznie wyszłam z Rose z klasy żeby mieć dużo czasu na pogadanie. Dziewczyna mi się przedstawiła i w sumie to rozmawialiśmy o takich głupotach bardziej żeby się dobrze poznać. Powiedziała mi że cała klasa ma z sobą dobre kontakty więc kiedy będzie lato nie będzie dnia w którym będę siedzieć w domu. Szczerze mówiąc ucieszyło mnie to ponieważ w nowym Jorku było właśnie tak. W mojej głowie zapalił się płomyk nadziei że wszystko będzie dobrze i szybko się tutaj oswoje. Ten płomyk jednak szybko zgasł kiedy poczułam że ktoś klepie mnie w ramię. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to. Kogo ujrzałam? Chłopaka z lotniska, który przeze mnie rozlał na siebie kawę.  Właśnie w tym momencie zrobił to samo mi. Jak na złość.

-Co jest kurwa?-powiedziałam oburzona do chłopaka- Czy ty jesteś normalny?

-Oczywiście, że tak, przypominam że to ty zaczęłaś na lotnisku- odpowiedział z dumą. Tak mnie zirytował że miałam ochotę mu przywalić ale byłoby to za bardzo żenujące. Pociągnęłam Rose za rękę i ruszyłam w stronę łazienki szkolnej.

-Ty znasz Nathana?- zapytała dziewczyna

-Jakiego kurwa Nathana?- spytałam ją. Serio nie wiedziałam o kim ona mówi ale tak w sumie to zaczęłam się domyślać.

-To ten, który nagle wylał na ciebie kawę. Nie, że coś ale to jest typowy szkolny bad boy mimo, że się dobrze uczy- powiedziała Rose. Nie no świetnie już w pierwszy dzień szkolny bad boy się na mnie uparł. Ja chyba naprawdę już w pierwszy dzień szkoły znalazłam jakiegoś wroga.

-Chłopak ma szczęście że ściągnęłam bluzę i że wylał kawę tylko na bluzkę pod spodem bo inaczej dostałby taki wpierdol że go własny ojciec by nie poznał.

-On..On nie ma ojca..- powiedziała Rose i lekko się zaśmiała. Okej może jest to nieodpowiednie ale obydwie zaczęłyśmy się śmiać.- Wiesz co Aurora? Totalnie się razem dogadamy.

(Not)Perfect Couple Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz