Rodział XXXVIII

721 27 4
                                    

NATHAN POV.

Minęło kilka dni od spotkania z rodzicami Aurory. Dziewczyna w tym czasie spędzała sporo czasu razem z nimi żeby bliżej się poznać. Po poznaniu tych ludzi mogę totalnie powiedzieć, że ma ona charakter po swojej mamie.

Siedziałem właśnie w aucie i czekałem na Aurore. Oczywiście jak zawsze trzeba na nią czekać. Za 5 minut zaczynają się lekcje, a jej dalej nie ma. Znowu się spóźnimy..

Auriś<3

Ja: Rusz sie kobietoo

Auriś: CZEAKJ WŁOSY FALUJE, SEKUNDA

Ja: Czekaj*

Auriś: spierdalaj ❤️

Auriś: DOBRA JUŻ LECE

Odłożyłem telefon i odpaliłem samochód. W tym momencie zobaczyłem dziewczynę wybiegającą z mieszkania po czym wsiadła do auta tak szybko jakby była na jakimś wyścigu.

-Sorka Nathan- powiedziała zapinając pasy.

-Gdzie twoje fale?- zapytałem patrząc na jej włosy. Mówiła, że je faluje, a miała wyprostowane. No chyba, że to mi się pojebały typy włosów.

-Noo..- przerwała- Jak skończyłam je robić to mi się jednak nie spodobały bo jakieś dziwne wyszły więc je wyprostowałam..- odpowiedziała na co się zaśmiałem i ruszyłem do szkoły.
15 minut potem byliśmy już na miejscu. Wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się do wejścia. Ochroniarz zrobił na nas takie side eye jakbyśmy co najmniej mieli robić jakiś napad. Nie tym razem prosze pana.

-Mamy teraz lekcje z Barret'em. Znów nas zjedzie wzorkiem bo się spóźniliśmy- powiedziałem otwierając drzwi do szkoły po czym przepuściłem dziewczynę pierwszą.

-Ee tam, wyjebane. Znajdziemy jakieś usprawiedliwienie.

-Jakie tym razem?- zapytałem. Ostatnio naszym usprawiedliwieniem był remont schodów w naszym apartamencie.

-Hm... myślę, że uciekł mi pies przez co musieliśmy go gonić przez.. pół miasta- powiedziała Aurora. Goniliśmy psa przez pół Londynu. Nieźle.

-Nie masz psa- zaśmiałem się.

-Na naszą potrzebę będę go mieć.. jak coś to nazywa się Jane.

-Jane? Dlaczego?- zapytałem. Jane to ta laska, której dałem kosza i ta dziewczyna, która chciała żeby Aurora była zazdrosna.

-No bo ten pies to będzie suczka co nie? A Jane to też jest suka więc się zgadza- uśmiechnęła się słodko na co się zaśmiałem. Biedny nieistniejący pies. Podeszliśmy do sali, w której odbywały się nasze zajęcia i staneliśmy przed drzwiami- Idź pierwszy.

-Czemu ja? To nie mi pies uciekł- odpowiedziałem na co dziewczyna wywróciła oczami i otworzyła drzwi. W dosłownie kilka sekund wszystkie oczy zwróciły się na nas. Nienawidzę tego- Dzień dobry.

-Oo dzień dobry panie White i panno Moon- odpowiedział nauczyciel i oparł się o biurko po czym zjechał nas wzorkiem. Mówiłem.- Co tym razem?

-No.. uciekł mi pies i musieliśmy go gonić- powiedziała dziewczyna na co jej przytaknełem.

-Pies mówisz? Jak się wabi?

(Not)Perfect Couple Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz