W garderobie przebrałam się w dresy oraz bluzę i zaplotłam włosy w jednego warkocza. Zajęłam się lekcjami, głównie matematyką i starałam się zrobić tyle przykładów, by zrozumieć temat. Po godzinie miałam dosyć, dlatego spakowałam się na następny dzień i chwyciłam telefon. Pisałam chwilę z Grace oraz Avril ale obie miały zajęcia, więc wkrótce mój telefon ucichł.
Przypomniałam sobie o karteczce spod wycieraczki i znalazłam na facebooku profil Raphaela. Patrząc na jego czarno-białe zdjęcie, zaczęłam się zastanawiać czemu jest damskim bokserem.
Co takiego zrobił?
Co mnie to obchodzi, póki mi nic nie robi, nie mam nic do niego. Napisałam do niego i odpisał od razu. Siedziałam na krześle przy biurku z nogami na nim. Wciągnęłam się w pisanie z nim i dopiero burczenie w brzuchu, spowodowało że wróciłam do rzeczywistości.
Zostawiłam telefon w pokoju i zeszłam do kuchni. Wzięłam słodkie przekąski.
– Znowu wpieprzasz? – usłyszałam za sobą i zobaczyłam ojca. Patrzył na mnie z góry, jak zawsze.
– Możesz mnie ignorować? – zapytałam. – Wolałabym, żebyś traktował mnie jak powietrze niż ciągle dogryzał.
– A czyja to wina, że tak się zachowuje? – syknął i podszedł bliżej. – Przez ciebie zjebało mi się życie, dlaczego masz być szczęśliwsza ode mnie?
– Oliver do cholery! – krzyknęła na niego macocha, która wyszła spod schodów.
– Miałaś leżeć, oszczędzaj się– powiedział i podszedł do niej.
– Mam dość bycia twoją narzeczoną, jeśli ciągle szukasz winnych po śmierci żony! Nie rozumiesz, że ranisz mnie i swoją jedyną córkę? – zapytała. – Jeśli tak dalej pójdzie, nigdy nie zobaczysz drugiej!
– Liz...– wydusiłam z siebie i spojrzała na mnie ze łzami w oczach.
Krzyczałam od środka na niego ale nie potrafiłam wydusić niczego pożytecznego z siebie.
– Nie będę zastępstwem twojej żony. Daję ci wybór albo się ogarniesz ale zniknę z moim dzieckiem– zagroziła.
– Elizabeth, co ty mówisz?
– Ty nadajesz się na leczenie, a nie Marisol– syknęła.
– Kochanie...
– Nie mów tak do mnie! – wrzasnęła na niego ale potem jęknęła z bólu i usiadła na schodach.
Podbiegłam do niej szybko i wytarłam łzy.
– Pamiętaj o oddechach– powiedziałam ale jęknęła trzymając się za brzuch.
– Marisol– wyszlochała moje imię i chwyciła mnie za rękę.
– Jestem obok– gładziłam dłoń, która ciągle mnie zaciskała.
Drugą ręką wyjęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie. Macocha wszystko mówiła do operatora, a potem odeszły jej wody i w strachu oczekiwaliśmy na karetkę.
Pogotowie przyjechało po kwadransie, choć dla mnie wydawało się, że jechali z godzinę. Niestety ani ja ani ojciec nie mogliśmy jechać z nią w karetce.
Wróciłam szybko do pokoju, chwyciłam telefon z kluczykami i akurat zaczął ktoś do mnie dzwonić.
– Stara, nie uwierzysz co ci powiem! – odezwała się Avril, od razu gdy odebrałam.
– Sprężaj się, bo jadę do szpitala– powiedziałam.
– Co się stało? Jesteś cała? – pytała jak szalona.
– Liz rodzi– odparłam, biegnąc do windy.
Wyjaśniłam jej całą sytuację i w między czasie wsiadłam do auta. Ruszyłam w stronę szpitala, cały czas mając na łączu Avril.
– Ojciec nic nie rozumie, co do niego mówię– mruknęłam.
– To może mu napisz, że jest fiutem ale się nie podpisuj, przyklej mu na rejestracje– poradziła.
Parsknęłam śmiechem i dojechałam do szpitala. Pożegnałam się z przyjaciółką i pobiegłam do recepcji. Pielęgniarka mnie poinformowała, gdzie mam iść i trafiłam na porodówkę. Ojciec już tam stał. Czekał przy drzwiach, jak pies na swojego właściciela.
Nasze spojrzenia się spotkały i po raz pierwszy popatrzył na mnie łagodniej od tych pięciu lat.
Usiadłam na krześle i zajęłam się przeglądaniem social mediów oraz pisaniem z przyjaciółkami oraz Raphaelem.
Nawet to nie pomagało, by odgonić najgorsze wspomnienie z mojego życia. Zrozpaczone i jednocześnie wściekłe oczy ojca oraz bezwładna ręka mojej mamy, którą szarpałam, by się obudziła.
Kiedy popadałam w głąb wspomnienia, lekarz wyszedł.
– Doktorze, wszystko z nimi w porządku? – zapytał ojciec.
– Tak, przeniesiemy panią Elizabeth do sali i wtedy będziecie mogli wejść– odpowiedział.
Podeszłam bliżej ojca i chwilę później pielęgniarka nas poprosiła. Za drzwiami był korytarz i kręciły się na nim kobiety, a w dłoniach miały małe kruszynki.
W końcu zobaczyłam Elizabeth, zmęczoną, spoconą i bladą. Ojciec podbiegł do niej pierwszy i szybko chwycił za dłoń. Patrzyłam na nich, jak ojciec się uśmiecha i coś mówi do Liz ale skupiłam się na tym, jak bardzo im przeszkadzam. Nigdy tak nie cieszył się z moich sukcesów, z których chciałam, by był dumny.
Stałam z boku i czekałam aż przyniosą moją małą siostrę. Gdy tylko kobieta w szpitalnych ciuchach wjechała z przeźroczystym łóżeczkiem, nie mogłam oderwać wzroku od dziewczynki w różowym kocyku.
Elizabeth podano dziecko i kobieta zniknęła.– Hej kruszynko– wyszlochała macocha.
Uśmiechnęłam się widząc ją w takiej euforii. Wtedy spojrzała się na mnie.
– Chcesz ją potrzymać? – zapytała.
Spojrzałam się odruchowo na ojca ale szybko odwróciłam wzrok od niego i podeszłam do łóżka. Delikatnie wzięłam na ręce siostrę. Zaciskała małą piąstkę i poruszała małymi ustami. Powieki miała zamknięte.
– Jaka słodka– wyszeptałam i nie chciałam jej nikomu oddawać.
– Melanie– powiedziała Elizabeth.
Stanęłam jak wryta i poczułam łzy podchodzące pod oczy. Oddałam siostrę Liz i wyszłam ze szpitala. Wsiadłam do auta i oparłam głowę o kierownicę. Rozpłakałam się do tego stopnia, że nie potrafiłam chwycić telefonu, by zadzwonić. Nigdy nie przypuszczałam, że dadzą jej imię po mamie.
Oby tylko ojciec nie traktował jej gorzej niż mnie.
Kiedy się uspokoiłam, wróciłam do domu. Zamknęłam się w pokoju i odłożyłam komórkę, by się nie rozpraszać. Usiadłam do biurka z zamiarem czytania książki ale nagle poczułam przypływ chęci, by sama wrócić do pisania swoich.
Niepewnie wyciągnęłam laptopa z szuflady, nałożyłam słuchawki i puściłam spokojną muzykę, która pozwoliła mi zacząć pisać nie książki, lecz wiersze. Uderzałam powoli przyciski na klawiaturze, jak dźwięki pianina w słuchawkach.
Na jednym nie skończyłam i przeniosłam na papier, ten w którym zawarłam najwięcej emocji. Avril podsunęła mi pomysł, który był ostatnim promykiem nadziei, żeby ojciec spojrzał na mnie inaczej.
Niestety, zbliżała się dziesiąta w nocy, a ja czułam zmęczenie. Wskoczyłam pod kołdrę i długo nie musiałam czekać, by odpłynąć.
CZYTASZ
Tattoo and Scars
RomanceMarisol Holt - dziewiętnastoletnia córka sędziego, która przegrała z walką o swoją psychikę. Po tragedii w szkole, trafiła na rok do zakładu dla psychicznie chorych. Po wyjściu powoli zaczyna wracać do życia. Raphael Moore - dwudziestoletni koszykar...