Scars 34

43 2 0
                                    

Raphael

Wszedłem do mieszkania i powitała mnie pani Elizabeth. Siedziała z Melanie oraz jej zabawkami.

– O! Dobrze, że jesteś– powiedziała. – Spojrzysz na nią, a ja dokończę obiad?

– Jasne.

Zostawiłem torbę przy drzwiach i podszedłem do dziecka. Trzymając pluszowego królika spojrzała na mnie dużymi, jasnymi ślepiami.

– Lasel– wydusiła śliniąc się i zaśmiałem się.

Wziąłem chustkę i przetarłem jej delikatne usta. Zaczęła się śmiać i bawiła się pod moim czujnym okiem.

Ciekawiło mnie co zrobi pan Holt kiedy się dowie. Byłem gotowy przyjąć cios od niego, albo na jego uniesiony głos każący mi wypierdalać z tego domu i nigdy się nie pojawiać.

Nie chciałem stąd wyjeżdżać. Polubiłem Elizabeth, zacząłem się dogadywać z ojcem Marisol, a nawet z małą Melanie, która za bardzo mnie polubiła. Często usypiałem ją, tak beztrosko spała w moich ramionach. Miałem wrażenie, że trzymam w nich Mari, która zazwyczaj po obiedzie robiła sobie drzemki na mnie. Zaczęła się do mnie przekonywać.

Uśmiechnąłem się na wspomnienie, kiedy pierwszy raz zasnęła obok mnie. Mimo że było to w moim domu, mimo że mi nie ufała, swobodnie przysnęła trzymając mnie w ramionach. Dzięki niej ten dom wreszcie nie był taki pusty i zły.

Nagle usłyszałem szczekanie Chimery i zobaczyłem ją na krawędzi schodów. Była na tyle duża, by zeskakiwać powoli, a potem podbiegła radośnie do nas. Usiadła naprzeciw Melanie i obserwowała ją.

– Raphael, ona nic nie zrobi? – zapytała Liz.

– Nie, pilnuje tylko– odpowiedziałem.

Melanie odłożyła zabawkę i raczkując, zbliżyła się do suczki. Zbliżyłem się, by interweniować, gdyby zaszła taka potrzeba ale ku mojemu zdziwieniu, Chimera zaczęła się łasić do rączki dziewczynki. Merdała czarnym ogonkiem radośnie i położyła się. Melanie śmiała się unosząc delikatnie na pupie.

Uśmiechnąłem się. W takich chwilach czasami czułem się jak rodzic.

Elizabeth gotowała dalej obiad, a Melanie wróciła do mnie. Wziąłem ją na ręce i zaczęła zamykać oczy. Pogłaskałem ją i wytarłem ślinę z policzków, a także ubranka. Potem delikatnie kołysałem ją.

– Uwielbia przy tobie spać– zaśmiała się Elizabeth. – Dziękuję, że trwasz tak przy Marisol– uśmiechnęła się, a jej szare oczy były zatroskane.

– To ja powinienem jej dziękować– spojrzałem się na dziecko. – Nawet nie wie jak bardzo zmieniła mój świat– dodałem.

– Cieszę się waszym szczęściem ale pamiętaj, że nie zawsze tak będzie– powiedziała. – Dużo przeszła, a depresja uwielbia wracać.

Wciąż pamiętam jej stłumiony krzyk, kiedy odebrałem jej nożyczki w pokoju w Szwecji.

– Może zapomnieć o niej ale najdrobniejsze nieszczęście jest w stanie zaciągnąć ją na dno– westchnęła. – Jest naprawdę silna.

– Sama o tym nie wie. Ciężko jej uwierzyć jak dużo robi dla ludzi wokół niej– rzekłem.

– Straciła matkę, a ojciec jej nie kochał. Straciła wiarę w swoją siłę i dobro na świecie.

Spojrzałem na nią. Patrzyła na Melanie ze smutnym wzrokiem.

– Oliver się zmienił ale nic nie wynagrodzi krzywd z przeszłości. Jej rany są głębokie ale ostatnio mam wrażenie, jakby trochę przestały ją boleć– powrócił na jej twarz uśmiech. – Cholera, piekarnik– wstała gwałtownie i pobiegła do kuchni.

Kołysałem Melanie do snu, a Chimera grzecznie siedziała obok mojej nogi. Ona też wreszcie się do mnie przekonała. Przestała mnie nawet gryźć.

Elizabeth skończyła gotować i położyła Melanie do snu w swojej sypialni. Siedziałem z Chimerą, trzymając telefon w dłoni. Nagle zadzwonił ale to nie była Marisol.

– Mów– mruknąłem do kolegi taty.

– Twoja matka zniknęła dzisiaj rano– powiedział. – Była przesłuchiwana w sprawie zaginięcia córki jednego z gangsterów– dodał.

– Numer, który ci podałem...

– Należał do tego gangstera, który również zniknął– dokończył za mnie.

Starałem się uspokoić ale gniew przybierał na sile. Miałem ochotę zabić swoją własną matkę. Nie mogłem nic zrobić, nie mogłem nawet przeklnąć. Elizabeth zadawałaby za dużo pytań.

– Raphael?

– Jestem– westchnąłem, zaciskając mocniej telefon w dłoni.

– Facet ma dwóch wspólników, którzy znikają na obrzeżach miasta– powiedział.

– Od której strony? – zapytałem.

– Południowej– odparł. – Wiesz coś o tym?

Ojciec miał tam magazyn. To tam mogą się ukrywać.

Przekazałem to oficerowi i rozłączyłem się. Rzuciłem telefon na kanapę, a noga zaczęła mi skakać.

– Zjesz ze mną? – zapytała Lizz, która wróciła z sypialni.

– Chętnie– odparłem i wstałem.

Przygotowałem talerze i nałożyła mi część kurczaka. Usiedliśmy w kuchni i jedliśmy w ciszy, którą przerwał dzwonek jej telefonu.

– Halo? – odebrała zdziwiona. – Tak, to ja– nagle jej twarz zbladła. – Jak to?! – uniosła głos. – Zaraz tam będę– rozłączyła się i wstała.

– Co się dzieje? – zapytałem.

– Mieli wypadek– powiedziała przerażona i moje serce zabiło mocniej.

– Gdzie Marisol? – spytałem ale nie otrzymałem odpowiedzi. – Weź Melanie ze sobą i jedziemy, nie jesteście bezpieczne– powiedziałem.

Szybko pobiegła po córkę i zebraliśmy się. Ręce zaczęły mi drżeć ze strachu o Mari. Błagałem, by była w szpitalu, żeby nie odniosła większych obrażeń. 

Tattoo and ScarsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz