– Miłej wycieczki dziewczyny– powiedział tata i drzwi od czarnego suva się zamknęły.
Odjechał z towarzystwem kolejnego auta goryli, którzy wypakowali walizki moje, Avril i Grace.
– Boję się twojego taty– stwierdziła Grace, zapinając kurtkę.
– Kiedy się taki miły zrobił? – zapytała Avril, naciągając kaptur na głowę.
– Lepsze to niż wtedy, gdy był dupkiem– wzruszyłam ramionami i chwyciłam swoje dwie walizki.
Weszłyśmy na lotnisko, gdzie zaczęły zbierać się osoby z naszej klasy. Jedna z nauczycielek nawet się wyłoniła z tłumu i nadzorowała naszą grupę. Pokazałyśmy się jej i stanęłyśmy obok chłopaków z drużyny kosza. Jednak Avril nie widziała Chrisa, a ja Raphaela. Grace tylko się z nas śmiała. Postanowiłam jej trochę dogryźć.
– Może poszukamy Zoyi? – zaproponowałam.
– Nie trzeba złośnico– mruknęła. – Już jedzie.
Nagle ktoś potargał moje włosy i odwróciłam się wściekła ale zastałam uśmiechniętego Raphaela z walizką.
– Hej– rzekł.
– Nie myśl, że wybaczę ci to potarganie włosów przez uśmieszek– pogroziłam palcem.
– Więc nasza grupa jest w całości– Avril podeszła do nas z Chrisem, a Zoya parę sekund po nich się pojawiła.
– Ale jestem podekscytowana– westchnęła rozmarzona rudowłosa Zoya.
Dziewczyna była mojego wzrostu, czyli trochę wyższa od Grace. Miała włosy ścięte po boku ale górę zapuszczoną i splątaną w kok. Dziewczyny jej nie lubią, ponieważ ubiera się jak chłopak i obnosi się ze swoją orientacją. Osobiście nic do niej nie mam, nie obchodzi mnie co nosi. Liczy się tylko to, żeby Grace była szczęśliwa.
Raphael delikatnie mnie szturchnął w bok. Spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem, a on wskazał swoim na rudą. Wyjęłam więc telefon i napisałam mu wiadomość kto to. Wytrzeszczył gały ale potem pokręcił głową, jakby nie dowierzał.
Kiedy wybiła pierwsza na wszystkich zegarach, pokazujących nasz czas, nauczycielki zaprowadziły nas do sali odpraw, a następnie rozdały bilety zgodnie z naszymi wyborami. Ja, Raphael i Zoya siedzimy przed Avril, Chrisem i Grace. Zaczynała mi się podobać nasza grupka.
Oczekiwanie było długie, ponieważ kolejka się przeciągała ale wreszcie oddaliśmy swoje bagaże na taśmę i weszliśmy w sali gdzie za dwie godziny poproszą nas do samolotu.
Usiedliśmy na krzesłach i zrobiłam się głodna. Wyciągnęłam batonika z torebki i zajadałam się.
– Słuchajcie, usiądźcie w grupie, żeby nie marnować miejsc– powiedziała jedna z nauczycielek. – I zachowajcie spokój.
– Daj mi gryza– powiedział Raphael.
– Nie– mruknęłam. – Nadal jestem obrażona– zadarłam teatralnie nos wysoko ale potem kątem oka spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Podałam ostatni gryz słodkiego mu.
– Dziękuję– rzekł i poszedł wyrzucić papierek.
Avril, która siedziała obok mnie, bacznie się na mnie patrzyła.
– Wyglądacie jak para– wyszeptała.
– Zajmij się swoim chłoptasiem– warknęłam.
Miała jednak rację, czasami zachowywaliśmy się jakbyśmy byli kochankami. Mi to odpowiadało ale nie byłam pewna, co do Raphaela. Nadal nie wiedziałam czy chcę wejść w związek.
***
Dwie godziny później siedzieliśmy na swoich miejscach w samolocie. Olbrzym ruszył do kołowania, a ja obserwowałam przez małe okno wszystko. To był mój pierwszy raz, kiedy leciałam taką maszyną. Bardzo mnie ciekawiło jak będzie wyglądać niebo, a nawet moje Los Angeles.
Niedługo potem przekonałam się, że wznoszenie się jest bardzo dziwne, jakby przewracało się mi w żołądku. Później było tylko lepiej. Widok uśpionego miasta, oświetlonych i pustych ulic był inspirujący. Dobrze, że zabrałam ze sobą laptopa.
Olbrzymi ziew uciekł mi z ust i zakryłam je dłonią.
– Zdrzemnij się, przed nami sześć godzin lotu, a potem przesiadka– powiedział Raphael.
– Leciałeś już kiedyś samolotem? – zapytałam.
– Milion razy, podróżowałem z rodzicami na wakacje do Kanady, Moskwy, Japonii czy na Karaiby– odparł ze smutnym uśmiechem.
– Mnie nigdy nie kręciło zwiedzanie świata– rzekłam i wróciłam spojrzeniem na widok z okienka.
Niespodziewanie poczułam coś przy uchu.
– Niedługo ci go pokażę– wyszeptał.
Spojrzałam się na niego i czułam, że się rumienię. Mogłam to rozumieć dwuznacznie, a jego dumny uśmiech nie utwierdzał mnie w przekonaniu, że źle myślę.
– Zależy czy uda się tobie mnie porwać– odbiłam piłeczkę i odpowiedział śmiechem.
Wyjęłam z torebki nową książkę, którą ostatnio kupił mi Raphael i zaczęłam czytać. Nie musiałam długo czekać, by jego ciekawość wzięła górę i czytał ją ze mną. Jego miny podczas niektórych momentów, wywoływały u mnie śmiech.
Zgodnie ze słowami Raphaela lecieliśmy koło pięciu, sześciu godzin, a potem znowu znaleźliśmy się na lotnisku. Znowu musieliśmy przejść odprawę, złapać swoje bagaże, a potem zasuwaliśmy do kolejnego samolotu.
Kolejny lot przespałam i obudziłam się przy lądowaniu. Wychodząc z maszyny uderzył mnie chłód ale natychmiast zniknął pod wpływem oczarowania niebem. Tylu gwiazd jeszcze nie widziałam.
Po odebraniu naszych bagaży wyszliśmy na parking, gdzie musieliśmy poczekać na autobus. Było sto razy zimniej niż u nas podczas zim.
Autobus zawiózł nas do hotelu, który był oddalony od lotniska około godzinę. Nie miałam ochoty nawet oglądać pokoju, chciałam wskoczy pod kołdrę i zasnąć. Byłam wyczerpana ale rozdawanie kluczy trochę trwało. Podtrzymywałam się na Avril, która również padała ze zmęczenia.
CZYTASZ
Tattoo and Scars
RomanceMarisol Holt - dziewiętnastoletnia córka sędziego, która przegrała z walką o swoją psychikę. Po tragedii w szkole, trafiła na rok do zakładu dla psychicznie chorych. Po wyjściu powoli zaczyna wracać do życia. Raphael Moore - dwudziestoletni koszykar...