Po upływie tygodnia, zgodnie ze słowami lekarza postanowili wybudzić ją ze śpiączki. Zawiadomiłem o tym znajomych i w godzinę cała nasza grupka zebrała się na korytarzu. Co prawda był wieczór, a oni rano zaczynali nowy tydzień szkoły. Nie chcieli jednak wracać, czekali ze mną. Poczułem ich wsparcie ale nie wpuściłem do sali. Moje egoistyczne myśli krążyły tylko wokół tego, kiedy otworzy oczy i zobaczy mnie.
Siedziałem przy słabym świetle w sali i czytałem książkę. Chciałem się czymś zająć, ponieważ nosiło moje ciało od niecierpliwości. Trafiłem akurat na romans między szurniętym królem i seryjną morderczynią. Wciągnął mnie ze względu na dobre opisy walk, czy otoczenia po rzezi głównej bohaterki.
Mimo czytania, dostrzegłem poruszenie jednego z palców Marisol. Natychmiast odłożyłem książkę i spojrzałem na nią. Niestety na twarzy nic się nie zmieniło. Wciąż miała zamknięte oczy i rozczarowany usiadłem. Może się mi przewidziało?
Zwiesiłem głowę w dół i brałem głębokie wdechy, by uspokoić szybką pracę serca. Myślałem, że wyobraźnia płata mi figle, ponieważ nie mogłem się doczekać aż w końcu tak zrobi.
Nagle coś poruszyło moje włosy i uniosłem natychmiast głowę. Marisol położyła rękę obok swojego ciała i przeniosłem wzrok wyżej. Na początku dostrzegłem łzy spływające po jej policzkach, a potem uniesione powieki.
Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, jej oczy zapłakały mocniej i nie wiedziałem co robić. Ciągle myślałem, że śnię, że to tylko moja wyobraźnia.
– Raphel– wychrypiała moje imię i wiedziałem, że to jest rzeczywistość.
Wstałem od razu i otworzyłem drzwi.
– Biegnijcie po lekarza, budzi się! – krzyknąłem i dziewczyny zerwały się z miejsca.
Wróciłem do Mari i złapałem ją za rękę. Nareszcie nabrała ciepła, wręcz rozpaliła się.
– Wreszcie się obudziłaś– powiedziałem szczęśliwy, a moje serce miało zaraz wyjść mi przez uszy.
Spojrzałem jej w oczy i nie potrafiłem wydusić z siebie niczego poza jednym słowem:
– Przepraszam.
Pociągnęła nosem i kolejne łzy, kreśliły ślady po jej policzku. Zawsze ona przepraszała choć nie ponosiła żadnej winy, musiałem zrobić to pierwszy.
– Nic już nie mów– wychrypiała słabym głosem. Ścisnęła moją dłoń, która trzymała jej. – Pocałuj mnie, proszę.
Wszedłem kolanem na łóżko i objąłem delikatnie jej suche usta. Przyciągnęła mnie mocniej i nie potrafiliśmy się od siebie odsunąć, aż poczułem słony smak łez.
– Nie płacz– wytarłem jej policzki ale nie mogła przestać płakać.
Wtedy do sali wparował lekarz z przyjaciółkami Marisol. Zbadał ją dokładnie, a potem uśmiechnął się.
– Wracasz do zdrowia szybciej, niż przypuszczaliśmy– rzekł.
Uśmiechnąłem się i pozwoliłem dziewczynom wbiec wręcz na nią. Przytuliły ją z obu stron i rozpłakały się.
– Tęskniłam– wyszlochała Grace.
– Bałam się o ciebie kretynko– wydusiła Avril.
Chris i Zoya weszli do sali i od razu uśmiechnęli się z ulgą. Zostawiłem ich i usiadłem na krześle w korytarzu. Uniosłem głowę w górę i zamknąłem oczy. Ze szczęścia prawie zapomniałem jak się oddycha. W końcu poczułem ulgę i uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Dziewczyny długo rozmawiały, a potem wszyscy się pożegnaliśmy i pojechali do domów. Wszedłem wreszcie do sali. Siedziała na łóżku z uśmiechem od ucha do ucha i wyciągnęła rękę w moją stronę. Podałem jej swoją i mocno zacisnęła.
– Co z tatą? – zapytała.
– Leży nadal tutaj. Ma rozcięte udo ale już przyzwyczajają go do chodzenia– odpowiedziałem, siadając.
– A ta mała dziewczynka?
Wyjąłem z szuflady kartkę, którą zostawiła i podałem jej. Oczy znowu się zaszkliły.
– Jesteś jej bohaterką– odpowiedziałem.
Uśmiechnęła się jeszcze bardziej, delikatnie parskając śmiechem ale znowu pociągnęła nosem. Odłożyła rysunek na stolik i zobaczyła książki. Spojrzała na mnie zdziwiona.
– Musiałem się czymś zająć– powiedziałem. – Dzięki jednej zrozumiałem co mówiłaś.
Pogładziła kciukiem moją dłoń.
– Moje serce cię nie zapomni– wyszeptała.
– Moje tym bardziej– rzekłem.
– Cały czas przy mnie byłeś? – zapytała.
– Czasami na noc wracałem do domu, by zajmować się Melanie– odparłem. – Próbuje sama wstawać na nogi– dodałem i zaśmiała się. – Chimera ją uwielbia.
– Ojciec był dla ciebie łagodny?
– Wyobraź sobie, że dużo ostatnimi czasy rozmawialiśmy– powiedziałem. – Opowiedział jaką byłaś agentką w dzieciństwie– zażartowałem i zaczerwieniła się.
– Uduszę go– mruknęła.
Spojrzałem jej w oczy, a ona w moje i przestaliśmy się odzywać. Cisza wcale nam nie przeszkadzała. Cieszyliśmy się własnym towarzystwem. Cieszyłem się, że wreszcie dłoń którą trzymałem, trzymała również mnie.
– Cieszę się, że wreszcie otworzyłaś oczy– powiedziałem.
– Mam wrażenie, jakby minęły tylko godziny od tamtego dnia ale cały czas czułam twoją obecność– wyznała. – Wiem, że to głupie– dodała szybko zawstydzona.
– Skądże– posłałem jej uśmiech i rozluźniła się.
Przyciągnęła mnie bardziej do siebie i odsunęła się, robiąc miejsce na łóżku. Ostrożnie się położyłem obok niej i od razu się wtuliła. Objąłem ją mocno, bojąc się, że to tylko sen, do którego ukołysał mnie jej zapach.
Westchnęła głęboko i przylgnęła do mnie.
– To nie sen, prawda? – zapytałem. – Naprawdę się obudziłaś?
Uniosła delikatnie głowę i ręką dotknęła mojego policzka.
– Już po wszystkim– wyszeptała. – Jestem przy tobie.
Ucałowałem ją w czoło i wtuliłem nos w jej włosy.
– Przez to całe zamieszanie, uświadomiłam sobie coś– zaczęła. – Nie wiemy co czeka nas jutro, dlatego nie chcę zwlekać– dodała. Odsunąłem głowę i spojrzałem na nią, lekko zaniepokojony. Spojrzała mi prosto w oczy. – Kocham cię.
– Też cię kocham– poprawiłem kosmyk jej włosów i złączyłem usta w pocałunku.
Wyrażał więcej niż mogliśmy opisać słowami. Mówił jak bardzo tęskniliśmy za sobą, przewijał się strach przed utratą, a także szczęście spowodowane dotykiem.
CZYTASZ
Tattoo and Scars
RomanceMarisol Holt - dziewiętnastoletnia córka sędziego, która przegrała z walką o swoją psychikę. Po tragedii w szkole, trafiła na rok do zakładu dla psychicznie chorych. Po wyjściu powoli zaczyna wracać do życia. Raphael Moore - dwudziestoletni koszykar...