Od mojego wyjścia ze szpitala minął tydzień. Po zabiegu czułam się jak wrak człowieka. Pusta, bezużyteczna. Część mnie została brutalnie zniszczona. I nigdy nie zostanie mi to zwrócone. Chyba nie ma takich słów które potrafią opisać co wtedy czułam. A Jungkook był całymi dniami ze mną. Czasami rozmawialiśmy, czasami nie rozmawialiśmy. Potrafilismy leżeć wtuleni w siebie i nic nie mowić cały dzień. Ale jego obecność dodawała mi odrobinę pocieszenia. Był ze mną i razem ze mną cierpiał. Ta wspólna cisza mówiła wiele więcej niż słowa.
Do pewnego momentu. Gdy pojawiał się temat "Hyun-Ah". Tu byłam na przegranej pozycji. Tak jak powiedziała, że zrobi wszystko, żeby być z nim. Jej wróżba powoli zaczynała się spełniać. Dziś właśnie był ten dzień.
Był chłodny sobotni wieczór, zbliżała sie godzina 19. Nie miałam ochoty na gadanie z kim kolwiek. Chodziłam po Seulu bez celu. Mijałam szczęśliwych ludzi, uśmiechnięte buzie, radosne oczy, zakochane pary.
Nie miałam już sił żeby płakać, a łzy napływały do oczu niechciane. Moje samopoczucie sięgało kulminacyjnego negatywnego poziomu. Nawet jak wyprowadziłam się do Goesan i zamieszkałam sama, czułam się fatalnie ale to co czuje teraz, jest nie do porównania.Szłam pięknie oświetlonym mostem, przez rzekę Han, zmieniając dzielnice na Gangnam. Tu zaczynało się nocne życie. Zabawy, karaoke, picie, imprezy plenerowe na plaży.
Idąc chodnikiem jakieś towarzystwo wypadło z baru i wpadli na mnie. Pchnęli mnie lekko i się zachwiałam ale nie upadłam. Zaczęli mnie przepraszać jedno przez drugie. A że byłam smutna i zapłakana myśleli że to przez nich. Uśmiechnęłam sie do nich mówiąc że wszystko jest wporzadku. Oni odeszli a ja zostałam, zerknęłam na drzwi z których wyszli.
Dlaczego nie wejść i się nie zabawić.
Tak zrobiłam. Od razu schody w dół skierowały mnie do dużego pomieszczenia. Było klimatycznie. Bar zaraz po prawej stronie przy którym nikt nie siedział. A po lewo olbrzymia sala z miejscem do tańczenia. Wzdłuż trzech, czarnych ścian stały stoliki.Podeszłam do baru I zaraz pojawił się barman. Uśmiechnął się uroczo.
- Butelkę soju. - usiadłam przy barze.Po chwili otrzymałam butelkę i kieliszek. I tak zaczęłam swoją imprezę. Siedziałam przy barze i zapijałam kieliszek za kieliszkiem.
Znów czułam się źle, bezsilna, bezradna.Faceci? Do czego oni są?
Do ciągłego zadawania bólu, cierpienia. Do ciągłego wylewania przez nich łez. Uwodzą, czarują, a później wbijaj nóż w serce.
Mowią czule słówka: ta jedyna, wyśniona, wymarzona.Straciłam nasze dziecko, powinien być ze mną i mnie wspierać. On też przecież cierpiał. Powinniśmy wspierać się wzajemnie. Moglibyśmy nawet milczeć ale razem. Ale on miał co inne w planach.
Podszedł do mnie barman i uśmiechnął się. Spojrzałam się na niego. I z czego się cieszysz? Pomyślałam.
- Jeszcze raz to samo. - powiedziałam do chłopaka.
- Oczywiście. - odpowiedział i podał mi kolejną butelkę soju. Chciał zabrać pustą.
- Nie ruszaj, niech stoi. - bawiłam się nimi na zmianę. - Poproszę średnią deskę kimbap. - gdy piłam musiałam jeść.
- Robi się. - odpowiedział i zniknął na zaplecze. Nalałam sobie do kieliszka i przechylilam do ust.Szczypało w gardło by po chwili można było poczuć smak. Zrobiło mi się gorąco, więc zdjęłam z siebie koszule i oparłam oparcie.
CZYTASZ
Lost Your Way //JJK/2
FanfictionJest to kontynuacja "Lost My Way//JJK/1". Czy Jungkook i Yuri się spotkają? Czy Yuri odzyska swoją utraconą kiedyś miłość? A może jakaś inna Ona stanie na ich drodze? Jest zainspirowana drugą częścią pewnej książki którą czytałam na Wattpad'ie. A...