Rozdział 29

71 5 0
                                    


*Pov' s Fred*

            Choroba nie była łaskawa. Mimo że wczoraj jeszcze byłem zupełnie na chodzie, dzisiaj mnie tak rozłożyło, że nie dałem nawet rady wstać z łóżka. Rano ze snu obudził mnie nie kto inny a Lee, który szukał swojego podręcznika do obrony.

- Musze go znaleźć! Angelina na pewno się ze mną nie podzieli! – krzyczał zdesperowany.

- Weź mój – mruknąłem spod kołdry. – Jest pod łóżkiem – chłopak schylił się a książkę wsadził do swojej torby.

- Ratujesz mi dupe stary, już wiem dlaczego Esme cię tak kocha – wtrącił swoje dwa grosze czarnoskóry. – jakbym był laską to...

- Lee, idź już. Łeb mi pęka a zaraz pęknie mi na milion kawałków od twojego gadania – szepnąłem i zakryłem głowę pierzyną. Gryfon już się nie odezwał i wyszedł. Minęło z jakieś półgodziny i do pokoju wszedł mój kochany braciszek.

- Ja tylko po torbę, a po za tym Esme później do ciebie przyjdzie – zakomunikował szybko George.

- Niech nie przychodzi, jeszcze się zarazi – odrzekłem.

- To jej to wytłumacz ja nie chce oberwać – podniósł ręce w geście obronnym i wyszedł. Super i teraz znowu nudy... Postanowiłem się przespać bo wtedy choroba najmniej dawała się we znaki...


"- I teraz ogłaszam was mężem i żoną – usłyszałem od duchownego.- Możecie się teraz pocałować – i wtedy pocałowałem moją cudowną brunetkę, która teraz była w przepięknej śnieżnobiałej sukni ślubnej. Wesele mijało cudownie, w końcu zorganizowane przez Weasleyów. Dzieci biegały, dorośli rozmawiali o krewnych których nie było a my, cieszyliśmy się chwilą. Ale jak zwykle nic co piękne nie trwa wiecznie. Nagle na parkiet wbili śmierciożercy i zaczął się pogrom. Zaklęcia latały nam nad głowami a niektórzy byli mordowani na miejscu, jednak to co zobaczyłem potem zmroziło mi krew w żyłach. Moja przepiękna żona podwinęła swój rękaw a na jej ramieniu ukazał się Mroczny Znak."

"- Esme! Jak mogłaś?! – krzyczałem do niej zakłopotany."

"- Wybacz Fred, musiałam. Nie miałam innego wyboru- i odleciała."


­Nagle się obudziłem, cały oblany zimnym potem. Uff to był tylko zły sen.

Nie zdążyłem się otrząsnąć z koszmaru a do pokoju wbiegł George z kimś na rękach a za nimi Blair, Martines i Lee gdzieś tam z tyłu.

- O co chodzi? – zapytałem zaspany podnosząc się delikatnie na łokciach, i wtedy zobaczyłem, kto leżał na łóżku mojego brata. – Esme. Esme! Co jej się stało – zerwałem się i nawet nie zwróciłem uwagi na tamtejszy ból głowy.

- Moody, on ją torturował na lekcji... - powiedziała cicho Sophie.

- CO?! – uniosłem się. – Jak on mógł?!

- Nie mamy pojęcia, ale musimy to zgłosić McGonagall – stwierdził George zakładając dłonie na pierś. – Nie tylko ona uległa klątwą tego starca – na co popatrzył wymownie na rudowłosą, która tylko spuściła głowę w dół.

- I zrobię to osobiście! – krzyknąłem zbliżając się do drzwi.

- Zosztan z nia – wyszeptała Nicole. – Potszebuje cie teszas.

- Zgadza się. My pójdziemy jako świadkowie tej całej sytuacji – skomentowała rudowłosa. – Po za tym ona potrzebuje teraz kogoś bliskiego...

- Niech będzie, idźcie – stwierdziłem i ruszyłem do Blyssen, która siedziała na wpółleżąco pod kołdrą. Przyjaciele wyszli a ja usiadłem na łóżku obok dziewczyny. – Słyszałem, ze chciałaś do mnie przyjść...

- jak widać, jestem – zaśmiała się delikatnie, mrugając kilka razy powiekami.

- Uwierz ten drań oberwie za to co wam zrobił a szczególnie tobie – odparłem wciąż podenerwowany tą sytuacją.

- Proszę nie gadajmy o tym... - mruknęła bardziej się do mnie przytulając. – Jak się czujesz? Słyszałam, że nieźle cię złapało.

- Teraz jak tu jesteś, jest o wiele lepiej – odrzekłem wchodząc bardziej pod kołdrę. – A teraz się prześpij, ze swojego doświadczenia wiem, że to dobrze działa na wszelkie bóle – i nawet się nie zorientowałem i kiedy brunetka już powoli oddychała. Jednak pewien szczegół nie dawał mi spokoju. Delikatnie podwinąłem lewy rękaw szaty Blyssen. I na widok pustego, kremowego ramienia wypuściłem powietrze z ust. To był tylko sen...

RelationShip / Fred Weasley 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz