Rozdział 11

87 4 1
                                    


*Pov' s Esme*

               Nawet nie zauważyłam jak szybko te wakacje minęły. Właśnie dzisiaj mieliśmy się udać z panem Weasleyem na mistrzostwa świata w Quidditch'u a po nim miały przyjść wyniki sumów oraz czas na szkolne zakupy. Val pojechała do domu kilka dni temu, aby muc pojawić się na nich ze swoim ojczymem jak już mówiła. Wieczór przed Molly przygotowała dla nas prowiant, który miał nieść jej mąż. W ten wieczór każdy szybko poszedł spać, aby rano wstać na 5:30. Oczywiście, pewni panowie z mojego pokoju mieli inny plan.

- Ale patrzcie, nie opłaca się iść spać bo za 5 godzin i tak musimy wstać – zaczął George około pierwszej w nocy.

- George, zamknij się – mruknęłam zakrywając się kołdrą.

- Ale Esme, George ma racje! Po co iść spać jak i tak zaraz trzeba wstać – odrzekł Fred.

- To nie śpijcie, ale chociaż mi dajcie pospać – odrzekłam odwracając się do nich plecami.

- Dusza towarzystwa – skomentował młodszy.

Jeszcze przez jakiś czas słyszałam głosy chłopaków jednak po chwili one ucichły.

- Wstajemy!!! – usłyszałam z korytarza krzyk pani Weasley i bicie łyżką w metalowy garnek. – kto nie pojawi się na dole za pięć minut ten nie jedzie!

Wstałam leniwie z łóżka i podeszłam do chłopaków aby ich obudzić. Najwidoczniej ich plan z niespaniem nie wypalił bo aktualnie leżeli i smacznie chrapali.

- Chłopcy wstajemy! Bo nigdzie nie pojedziecie! – wykrzyczałam stojąc na środku pokoju.

- Jeszcze chwilę mamo – wymruczał Fred.

- Wybacz Freddie, ale nie daliście mi innego wyboru – rzekłam i podniosłam różdżkę do góry z której wyleciał strumień wody. Od razu wstali na baczność. – Cieszcie się, że was obudziłam bo byście zostali w domu.

- Widzisz George, gdyby nie ta kobieta – powiedział Fred podchodząc do mnie.

- A ty się wysusz zanim do mnie podejdziesz – oho, znałam ten blysk w oku. – Nawet nie próbuj... - ale było już za późno, chłopak rzucił się w pościg za mną. Dobiegłam do kuchni i schowałam się za Ginny.

- Ginny ratuj mnie! Twojego brata opętało! – wykrzyczałam do dziewczyny.

- O nie, znowu ucierpi kawałek mojego ciała – po czym wskazała już na nowy paznokieć.

- Taka jesteś przyjaciółka – odrzeklam i uciekłam jak najszybciej z kuchni po czym znalazłam ssie w salonie za kanapą.

-Mam cię!!! – usłyszałam i nagle zostałam czymś przygnieciona.

- FRED! – krzyknęłam przygnieciona chłopakiem.

- Tez cię kocham skarbie – pocałował mnie mocno w policzek a ja tylko prychnęłam i odeszłam od chłopaka, udając obrażoną. - No Esmie!

Nie słuchałam go tylko udałam się na gorę aby szybko przebrać się w szerokie jeansy i bluzę w odcieniach szarości. Włosy spięłam z tyłu niskim kucykiem a resztę zostawiłam rozpuszczone. Jedyne co wykonałam z makijażu to mocniej niż zawsze pomalowałam rzęsy, usta pomalowałam błyszczykiem a ślad Freda na mojej szyi zakryłam korektorem, tak jak robiłam to od tej pamiętnej nocy. W końcu, gotowa aby zejść na dół, udałam się do kuchni gdzie pomału zbierali się członkowie dzisiejszej wycieczki.

- Wszystko macie? – zapytała po raz kolejny pani Weasley kiedy mieliśmy już wychodzić.

- Tak Molly... – powiedział już trochę podirytowany ojciec. – Dzieciaki ruszamy! – i wyruszylismy. Mieliśmy iść przez tutejszy las i dostać się na górę kilkanaście kilometrów dalej. Razem z bliźniakami szlam prawie na samym tyle bo za nami byli jeszcze Ron z Harrym.

- Ruszajcie się tam z tylu – zakomunikował pan Weasley, który szedł cały czas swoim, szybkim tempem.

- Jasne – odmruknął George pocierając ręką oczy.

- A mówiłam. Idźcie spać, to nie! – upomniałam go. – A tak w ogóle to do której siedzieliście?

- Około 3, nagle Fred zasnął wiec nie zostało mi nic innego do roboty...

- Ja zasnąłem?! No chyba nie! – odkrzyknął Fred.

- Nie wcale... – zaczęła się kłótnia w której stałam pośrodku z lekkim załamaniem.

Szliśmy tak parę minut w końcu gdy bliźniacy przestali ze sobą rozwiać. Podczas drogi Fred złapał mnie za rękę i splótł nasze dłonie.

- Amos! – krzyknął w połowie podroży pan Artur

- Artur! – odkrzyknął pewien mężczyzna który wyszedł zza drzewa. Był średniego wzrostu, miał brązowe włosy oraz oczy a na nosie miał okrągłe okulary podobne do Harrego.

- Oho a tutaj Cedric, ten skoczny chłopak – dodał najstarszy Weasley kiedy brunet skoczył z drzewa. Kiedy dotknął ziemi podał mu dłoń i się do nas uśmiechnął. Odmachałam mu z uśmiechem co spotkało się z prychnięciem Freda.

- Uspokój ssie – skarciłam go.

- Jak? On ewidentnie ...

- Stop. Nie gadajmy o tym bo tylko mi ciśnienie podnosisz – stwierdziłam i ruszyłam za resztą. Kiedy Cedric podszedł do nas, chcąc ze mną porozmawiać Freddie złapał mnie mocniej za rękę. Popatrzyłam na niego poirytowana, ale nic mu nie powiedziałam.

- W ogóle Esme, jak z Nott'em? Słyszałem, że coś tam kręciliście pod koniec roku – zapytali w końcu Diggory idąc w bezpiecznej odległości ode mnie. Inaczej bliźniacy by go skatowali ponieważ wciąż mają ból dupy o mecz z tamtego roku. Nie tylko oni...

- E szkoda gadać, to był tylko chwilowy upust emocji.

- Szkoda, ale pasowaliście nawet do siebie – odrzekł lekko się uśmiechając, po czym skierował swój wzrok na nasz splecione dłonie - oho, już widzę dlaczego wam nie wyszło.

- Masz problem Diggory? – zapytał zdenerwowany Fred.

- Nie no co ty, szczęścia – skończył po czym podszedł do taty i szedł z nim ramie w ramie, dołączając się do rozmowy z nim i panem Weasleyem. W końcu, dotarliśmy do świstoklika i całą dziesiątką zniknęliśmy po chwili pojawiając się na polu namiotowym. Zapowiadał się super finał!

RelationShip / Fred Weasley 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz