Rozdział 26

80 6 0
                                    


*Pov' s Esme*

              Dzisiaj na kolacji mieli zostać wybrani reprezentanci szkół do turnieju trójmagicznego. Mimo to wciąż, do wieczora, można było wrzucać swoje losy. Nikt z naszej grupki, niestety nie mógł się zgłosić. Jednak kogoś nie zbyt obchodziła ta zasada. A dokładniej moich dwóch rudych przyjaciół wraz ze mną.

- Powiedzcie mi proszę jeszcze raz, dlaczego się zgodziłam na udział w tym czymś? – zapytałam idąc do Wielkiej Sali gdzie stała czara ognia.

- Bo jak my kochasz ryzyko i pieniądze. Po za tym jak wygramy będziemy sławni na cały świat – odrzekł George spoglądając na mnie.

- Właśnie Esme, za pieniądze będziemy mieli sklep, za sławę będzie on popularny a za..., - zaczął Fred.

- A za ryzyko pewną śmierć! Cudnie.

- Nie dramatyzuj, w końcu sama się do tego przyczyniłaś tworząc to cudo – rzekł chłopak po mojej lewej obracając fiolkę z płynem w dłoniach.

- I to mnie najbardziej niepokoi... - powiedziałam pod nosem. W końcu dostaliśmy się do pomieszczenia w którym siedziało pełno uczniów, którzy przyglądali się potencjalnym uczestnikom. Kiedy weszliśmy do środka po sali przeszedł ogrom braw i wiwatów.

- Planowaliśmy to przez długi czas aż w końcu nam się udało!!! – krzyknął pierwszy Fred wchodząc do pomieszczenia, przybijając piątki z jakimiś trzecioklasistami.

- Nic by się nie udało gdyby nie nasza piękna i mądra przyjaciółka – dodał drugi Weasley wskazując na mnie.

- Nic z tego nie będzie! – powiedziała głośniej Granger zamykając książkę. – Szczerze mówiąc, wątpię w umiejętności Blyssen.

- Uwierz, są lepsze od twoich kujonico – odpowiedziałam na co pełno uczniów zaczęło buczeć w stronę gryfonki.

- Widzicie to głąbki – zaczęła Hermiona pokazując jakąś linie palcem. – To jest linia wieku. Sama widziałam jak Dumbledore ją rysował. To chyba logiczne, że zabezpieczył się na takich debili jakimi jesteście wy.

- Mocne słowa Granger – powiedział George, przewracając oczami i stanął na ławce co również ja i jego brat zrobiliśmy. – Gotowi poznać jednego z reprezentantów Hogwartu!? – i w tym momencie razem przechyliliśmy fiolki z eliksirem po czym wskoczyliśmy do koła. Niemożliwe, to się udało! Po pokoju rozeszły się oklaski co jeszcze bardziej dodało nam pewności siebie. Od razu wrzuciliśmy karteczki z naszymi imionami. I kiedy wszystko wydawało się normalne, niespodziewanie odlecieliśmy kilka metrów dalej. I wszystko było by dobrze gdyby nie to, że moi rudzi przyjaciele mieli dłuższe, siwe włosy i brody.

- Wyglądacie żałośnie! – zaśmiałam się, ale nie spodziewałam się, że to usłyszą.

- Sama lepiej nie wyglądasz skarbie! – krzyknął Fred podczas bijatyki z Georgem. Wtedy sięgnęłam po kilka swoich włosów i było zupełnie tak samo jak w przypadku chłopaków. Długie siwe włosy znajdowały się na miejscu moich ładnych brązowych... Po chwili weszła McGonagall i nie wyglądała na zdziwioną.

- Późno się zdecydowaliście na tą decyzje – mruknęła z lekką pogardą. – Idźcie do pani Pomfrey bo pewnie się już za wami stęskniła – powiedziała i wyszła. Złapałam chłopaków za ramiona i razem wyszliśmy mijając Cedrica i jego kolegów. Puchon poaptrzył na nas rozbawiony i ruszył dalej w swoją stronę.

- Brawo geniusze mówiłam, że to zły pomysł – syknęłam jak szliśmy do skrzydła szpitalnego.

- Czemu eliksir nas aż tak postarzył? – zapytał Fred.

- Nie wiem! Pierwszy raz robiłam akurat ten. Módlmy się, żeby pani Pomfrey nas z tego wyciągnęła, nie mogę już na was patrzeć – mruknęłam spoglądając ukradkiem na zestarzałych nastolatków.

- Widzisz Esme, tak będziemy wyglądać za kilkadziesiąt lat. Pewnie już dawno będziesz moją żoną – powiedział Fred pochylając się do mnie aby mnie pocałować.

- Hamuj się staruszku – prychnęłam odsuwając go ręką. – jak chcesz się całować pozbądź się tych zmarszczek.

- Podła żmija – mruknął przez co oberwał w tył głowy.

              Siedzieliśmy w skrzydle szpitalnym może z 3 godziny. Na niektórych łóżkach siedzieli inni uczniowie również z brodami i siwym owłosieniem. Niestety ich spotkało więcej pecha bo przy upadku często łamali niektóre kończyny. W trójkę siedzieliśmy na jednym łóżku z powodu ich braku. Na moje szczęście pani Pomfrey zajęła się mną jako pierwszą i już dawno siedziałam w swojej zwykłej odsłonie. Najgorzej, że zrobiony przeze mnie eliksir miał pewien skutek uboczny. Natomiast na moich lśniących brązowych włosach, znajdowało się kilka srebrnych pasemek. Z takim samym efektem mieli się spotkać bliźniacy.

- Brawo Esme, powiedz Snape' owi o swoich osiągnięciach! Myślę, że będzie z ciebie dumny.

- Daj mi spokój – odpowiedziałam szybko.

- No moi żartownisie macie szczęście, że nie skończyliście jak reszta – po czym wskazała na innych jej podopiecznych. – Tu macie eliksiry, jak je wypijecie może i te brody wam znikną... - zwróciła się do chłopaków. Przyjęli od niej fiolki i wypili zawartość. Jak myślałam, brody od razu zniknęły.

- Pani Pomfrey, a te siwe pasemka? Da się coś z nimi zrobić? – zapytałam z jakąś nadzieją w głosie.

- Wybacz Esme, niestety nie wiem czym one są spowodowane... a teraz wybaczcie musze iść do pana Harolda – odpowiedziała i odeszła.

- Super, będę chodzić do końca życia z jakimiś durnymi pasemkami! – powiedziałam zła i rzuciłam się na łóżko, zaraz po mnie uczynił to też Fred.

- Dla mnie zawsze będziesz piękna, nie ważne czy jako nastoletnia brązowowłosa gryfonka czy starsza siwa babunia – dodał chłopak po czym delikatnie mnie pocałował w usta.

- Dobra gołąbeczki zbierajcie się, zasiedzieliśmy się tu trochę a chyba chcemy wiedzieć czy Diggory zostanie wybrany – rzekł George.

- Diggory?

- Chcąc czy nie, Cedric ma największe szanse – odpowiedział i razem wyszliśmy z królestwa pani Pomfrey. 

---------------------------------------------

Matko jak mnie tu dawno nie było! Ale spróbuje wam to jakoś zrekompensować w majówkę. A dzisiaj już 26 rozdział Relations czyli 78 rozdział całej mojej, małej serii!

Każdemu z osobna dziękuję za taki dobry odzew tej mojej twórczości i czekajcie na więcej w tym tygodniu i może jeszcze w następnym...

RelationShip / Fred Weasley 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz