Rozdział 39

57 4 1
                                    


*Pov' s Esme*

                Mimo nowego roku, styczeń minął bardzo i to bardzo szybko. Wiecie ciągłe egzaminy, oceny i pełno szlabanów za żarty na ślizgonach. Nawet się nie obejrzeliśmy i był już luty a z nim nowe zadanie na turnieju Trójmagicznym, które miało się zacząć już jutro. Były już smoki więc co teraz? Olbrzymy? A może potwór z Loch Ness? Nie wiem, ale dzięki pewnemu brunetowi, jako jedna z pierwszych się dowiedziałam o co będzie chodzić w drugim zadaniu.

                 Właśnie przechadzałam się z Harrym po korytarzach zamku i omawialiśmy podpowiedź, którą uzyskali przy pierwszym zadaniu. Podobno wiedział co nie co.

- No i mówię ci, Cedric mi mówi „idź do wody", no to poszedłem do wody a tam jakieś syreny i jakieś potwory. Co ja mam zrobić Esme? - mówił przerażonym głosem. Nie dziwię mu się, w końcu miał się zmierzyć z jakimiś trytonami i syrenami w naszym jeziorze!

- Nie martw się Harry, na pewno coś wymyślimy. Pamiętaj, ja ci pomogę – dodałam mu otuchy, klepiąc go po plecach.

- Ta, to znajdź mi coś dzięki czemu wytrzymałam godzinę pod wodą – zatrzymał się nagle, spoglądając na mnie.

- Harry! Jeśli dobrze pamiętam z lekcji Sprout jest jakieś skrzeloziele? Nie jestem pewna, wiesz, niezbyt uważam na lekcjach, ale wydaje mi się, że istnieje takie coś i pomogło by ci to na pewno na zadaniu.

- No super! To do kogo mam się zgłosić? – zapytał z lekkim sarkazmem

- A Neville? ostatnio z nim gadałam wydawał się spoko

- Boże Esme ratujesz mi życie dziękuję! - wykrzyczał zadowolony przytulając mnie dość mocno, po czym żegnając się, pobiegł w stronę biblioteki, w której zazwyczaj siedział nieśmiały gryfon.

- Nie ma za co! - odkrzyknęłam po czym poszłam w stronę pokoju wspólnego. Byłam z siebie dumna, że w jakikolwiek sposób pomogłam młodszemu chłopakowi. Szłam korytarzami, mijałam wiele obrazów aż w końcu dotarłam pod pokój wspólny, jednak nie dane mi było tam wejść. Przede mną nagle wyłoniła się profesor McGonagall.

- Blyssen! – popatrzyłam na nią przerażona. – Idź po pannę Granger i przyjdzie do mojego gabinetu. Tylko proszę cię...szybko – zakomunikowała i odeszła. Czy Granger się na mnie poskarżyła o coś? Jak tak to jej chyba urwę te brązowe kudły. Wkurzona zaczęłam wchodzić po schodach omijając przerażonych uczniów. Wbiłam do pokoju, oczywiście, gryfonka siedziała i robiła to co zawsze. Czytała. Wow, mega kreatywne.

- Granger ruchy, McGonagall nas wzywa do siebie – odrzekłam i zaczęłam schodzić, nie minęła chwila a Hermiona zjawiła się obok mnie.

- O co dokładnie chodzi? – zapytała w swoim stylu.

- Nie wiem Granger, nie wiem

- No, ale jak...

- Zamknij się, błagam – złapałam się za głowę i przyspieszyłam kroku.

- Powiedz mi, dlaczego aż tak mnie nie lubisz? – spytała.

- Dobre pytanie, mogłabym ci je również zadać – zaśmiałam się perfidnie na co dziewczynka na chwile się zatrzymała i popatrzyła na mnie z niezrozumieniem. – Nieważne...

W końcu, po jakimś czasie, dotarłyśmy pod gabinet McSztywej.

- Chciała nas pani profesor widzieć – zaczęła Granger.

- Zgadza się, usiądźcie – rozkazała a my jak grzeczne baranki posłuchałyśmy jej.

- O co dokładnie chodzi? – spytałam i tak zaczęła się dwugodzinna rozmowa na temat naszej roli w jutrzejszym zadaniu. Na szczęście nauczycielka zapewniła, że nic nam się nie stanie. Mhm już to widzę, znając tą szkołę utopią nas i jeszcze dopłacą syreną by to zrobiły... 

RelationShip / Fred Weasley 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz