*Pov' s Esme*
Mimo śmiechu i dobrej zabawy, musieliśmy iść na jakieś zebranie do Wielkiej Sali. Poszliśmy się przebrać w szkolne mundurki i już po około 15 minutach siedzieliśmy na swoich miejscach i oczekiwaliśmy na przemówienie dyrektora. W oddali zauważyłam już normalnego Neville' a, a obok niego Golden Trio wraz z Ginny. Tylko czemu rudowłosa patrzyła na mnie takim podłym wzrokiem? Pewnie Granger lub Greg jej coś opowiedziały...
- Witajcie drodzy uczniowie – zaczął dyrektor a wszyscy natychmiast ucichli. – Pewnie zadajecie sobie pytanie, dlaczego was tu zebrałem w tak oficjalny sposób. Jak już wiecie, nasza szkoła w tym roku jest organizatorem turnieju, dlatego też na czas zawodów będziemy gościć uczniów z Beauxbatons i Dumstrangu! – spotkało się to zdziewaniem wielu dzieciaków, szczególnie tych młodszych. – Dlatego przywitajmy teraz naszych przyjaciół z dalekich stron pod opieką Igora Karkarova! – i na jego słowa drzwi do Wielkiej Sali się otworzyły a przez nie wbiegło z kilkanaście mięśniaków. Robili różne fikołki, gwiazdy i inne w takim stylu rzeczy, ale czy mnie to ruszało? Wcale. Nie kręcili mnie jacyś napakowani chłopcy, którzy myślą, że są fajni. Jednak chyba tylko ja tak myślałam bo wszystkie dziewczyny i Ron, nie mogli odwrócić od nich wzroku a w szczególności od niego. Viktora Kruma... Szedł w gigantycznym futrze jak jakiś boss mafii, którym nie był.
- Mam nadzieję, że cię nie kręcą te osiłki – pochylił się do mnie Fred.
- Mam swojego, nie potrzebuje innych – odpowiedziałam na co chłopak złapałam mnie pod stołem za dłoń i delikatnie ją dotykał.
- Super Dumstrang. Super! – wrócił do mównicy po przywitaniu. – A teraz przywitajmy gromkimi oklaskami nasze piękne, francuskie damy z akademii Beauxbatons! – i nagle jak małe ptaszki do Wielkiej Sali wleciały roztańczone panienki. Jeśli się nie mylę, dziewczyny były willami, albo w jakimś tam stopniu, co przyciągało napalonych mężczyzn. Z lekka pogardą oglądałam ich występ, jednak kiedy zauważyłam jak każdy uczeń płci męskiej się za nimi ogląda, zaniepokoiłam się. Na szczęście moje obawy były niepotrzebne bo Fred zawzięcie patrzył się w stół i coraz bardziej ściskał moją dłoń.
- Wszystko dobrze Freddie? Źle się czujesz? – zapytałam zatroskana.
- Nie. Nie chce na nie patrzeć, tylko o to chodzi. Wiem, że mogłyby mnie przyciągnąć a nie chce na nie patrzeć jak na ciebie – mruknął, spoglądając na mnie.
- Oj Fred – wzruszyło mnie to i aby dodać otuchy chłopakowi przytuliłam się do niego a on się jeszcze bardziej wyszczerzył.
- Hogwart! Przywitajmy naszych gości naszym hymnem, niech czują się, że zostali dobrze przyjęci – zakomunikował dyrektor i stanął do nas tyłem wyświetlając tekst. Kochałam tą piosenkę. Mimo, że była w chuj cringe' owa fajne się ją śpiewało. Najlepsze było to, że każdy mógł to śpiewać w dowolnej tonacji, tępię i stylu. My od pierwszej klasy z bliźniakami postawiliśmy na symfonie pogrzebową.
- Hogwart, Hogwart, Pieprzo-Wieprzy Hogwart – zaczęliśmy nasz śpiew w swoim stylu, gdy już ponad połowa szkoły kończyła trzecią zwrotkę. - Naucz nas choć trochę czegoś! Czy kto młody z świerzbem ostrym, - jak tak spojrzałam na naszych gości, chyba zbytnio im się to nie podobało, ale nie dziwię się. Jak za pierwszym razem to usłyszałam myślałam, że padnę. Po skończonym śpiewie po Sali rozniosły się oklaski i każdy wrócił na swoje miejsce a dla niebieskich laseczek i umięśnionych chłopaczków dodano ławki, aby też usiedli.
- Kochani! Do czwartkowej nocy, czara ognia będzie przyjmować wasze zgłoszenia do turnieju. Pamiętajcie jak się zgłosicie, nie będzie już odwrotu... A teraz informacja dla naszych gości. Do każdego z was zaraz przyleci karteczka z numerem dormitorium, osobami i domem w jakim będziecie przebywać na czas pobytu. DO tego plan lekcji jakim będziecie działać- skończył Dumbledore. – A teraz, zajadajcie! – i na stołach pojawiło się jedzenie.
- Coś mi się wydaje, że jakaś do mnie i Greg przyjdzie. Teoretycznie mamy 2 łóżka wolne – stwierdziłam krojąc ziemniaki. Od zawsze były 4 łózka, tylko dlatego, że na naszym roczniku było za mało dziewczyny, a teraz też przez brak Collins.
Po zjedzonym obiedzie każdy udał się do siebie a prefekci naczelni zabrali swoich nowych podopiecznych aby pomóc im znaleźć swój nowy pokój. Aktualnie siedziałam w pokoju i wyrzucałam swoje ubrania, które już wszędzie leżały przez szukanie tak dobrze mi znanych koszykarek Freda.
- W końcu – mruknęłam, poszłam do łazienki i się przebrałam w znaleziony materiał. Zgarnęłam wszystkie ubrania i na siłę włożyłam je do szafy, która należała do mnie. Upychanie ciuchów przerwało mi delikatne puknięcie do drzwi.
- Blyssen otwórz drzwi ja teraz niezbyt mogę – odezwała się Greg zza swojej kotary łóżka.
- Pewnie – prychnęłam ozięble i otworzyłam drzwi. Ogólnie, nie spodziewałam się, że zobaczę tam jakieś dziewczyny. I to do tego w niebieskich strojach z herbem Beauxbatons.
- Esmeralda Blyssen i Emily Greg? – zapytała jedna z lekkim akcentem francuskim.
- Zgadza się, zapraszam – uśmiechnęłam się i przeprowadziłam je w drzwiach. – Greg wstawaj, mamy nowe koleżanki w pokoju – cudnie, kolejne to kolekcji...
CZYTASZ
RelationShip / Fred Weasley 2
أدب الهواةKontynuacja mojej pierwszej książki "FriendShip" "Nie żyją 4 osoby z czego jedna nastolatka i kobieta w ciąży." - rzekł mężczyzna w telewizorze. Nastał czas, kiedy Esme mimo śmierci bliskiej jej osoby musi być silna dla swojego najlepszego przyjaci...