Rozdział 33

66 4 0
                                    


*Pov' s Esme*

            Bal zbliżał się nieubłaganie, aż w końcu nastał jego czas. Od samego rana dziewczyny się szykowały, malowały, przymierzały swoje suknie natomiast ja... no co tu dużo mówić...

- George ty jesteś kompletnym debilem! – krzyczałam na niego z jakieś półgodziny w tajnym przejściu. Siedzieliśmy tam od samego śniadania i obmyślaliśmy nowe produkty do naszego sklepu kiedy chłopak zaczął nagle rozmowę na temat rudowłosej Francuzki. – Czy ja dobrze słyszałam?! Czy ty chcesz nam powiedzieć, że podoba ci się Sophie!?

- Może... - mruknął pod nosem. Rzuciłam zeszytem z zapiskami i podeszłam do niego.

- Może?! Jak już chcesz jej to powiedzieć to zrób to w jakiś cywilizowany sposób a nie– powiedziałam a dwie czy trzy łzy wyleciały mi spod powieki. – Cieszę się, że nam to mówisz – po czym mocno go przytuliłam. Wiedziałam, że po śmierci Collins trudno i to w chuj było mu się pozbierać i wiele razy mówił nam, że nikt nie zajmie jej miejsca. Mimo że miałam ogromny szacunek do zmarłej przyjaciółki, cieszyłam się, że ktoś taki jak Blair mogła godnie zając jej miejsce. Nie to co jakaś Angelina lub Spinnet.

- Powiem jej to podczas balu! – odrzekł odważnie.

- Lepiej stary jak zrobisz to po. Pójdziecie gdzieś, np. na wieżę astronomiczną. Wiesz chyba będzie romantycznie, prawda Esmie? – wtrącił się Fred.

- Racja, będzie bardzo romantycznie, tylko nie schrzań tego, bo będzie wtopa – usiadłam na swoim miejscu, po drodze zbierając notatnik. Zapadła cisza, jednak Fred ewidentnie chciał zwrócić na siebie uwagę.

- Czego chcesz rudzielcu? – zapytałam patrząc na niego.

- Powiedz mi kochana co ty ubierzesz na ten wspaniały bal? – zapytał z flirciarskim uśmieszkiem.

-Niespodzianka a właśnie dobrze że mi przypomniałeś, Nicole i Sophie siedzą już od rana przy toaletce i się malują. Muszę im pomóc bo wiecie, obiecałam a ja obietnicy dotrzymuję. Więc żegnam, miłego dnia - odpowiedziałam pomału wstając podeszłam do Weasleya i pocałowałam go delikatnie w usta a do jego brata się po prostu uśmiechnęłam i pospiesznie pomachałam ręką na co chłopak tak samo mi odpowiedział. Szybko wyszłam z pomieszczenia i udałam się do swojego pokoju gdzie dziewczyny już, jak się spodziewałam, czekały na mnie. Na swoim łóżku siedziała Emily, która miała delikatny makijaż. Nie powiem, że nie, ale się bardzo ale to bardzo zdziwiłam. Nicole miała już pięknie związane włosy w ulizanego koka a Sophie kończyła swój makijaż.

- Pomóc wam w czymś? – zapytałam odkładając torbę z zeszytami od wynalazków.

- Pomalujesz mi oczy Esme? Wtedy ja i Sophie będziemy mogły tobie pomóc – zaproponowała Martines, odkładając szczotkę na komodę.

- Pewnie – dopowiedziałam zadowolona. Dziewczyna usiadła na krześle natomiast ja zabrałam się za kosmetyki. Makijaż nie miał być za mocny, ponieważ Francuska posiadała zwykłą zieloną sukienkę, która moim skromnym zdaniem była bardzo piękna i idealnie podkreślała figurę oraz oczy dziewczyny. Sophie miała mieć piękną czarną suknię do samej podłogi z falbanami. Była bez ramion natomiast cały czarny materiał był pokryty pięknymi srebrnymi gwiazdkami, które idealnie wpasowywały się w klimat balu. Ja miałam niby coś klasycznego, ale równie niespodziewanego. Moja sukienka była zrobiona z tiulu w kolorze granatowym również z małymi gwiazdkami. Miała idealne wycięcie na nogę oraz dekolt w kształcie serduszka na którym miał się znaleźć mój ulubiony naszyjnik od Freda, który dostałam na święta.

             Kiedy skończyłam działania na Nicole a Sophie w końcu pofalowała swoje rude włosy, dziewczyny zajęły się mną. Niemożliwe, że zgodziłam się na totalne wyprostowanie moich falowanych włosów, które później zostały spięte z tyłu w mały kosmyk. Makijaż nie był za mocny, w sumie tylko granatowy cień na powiekę, srebrne kąciki oraz kilka razy pomalowane rzęsy. Wyglądałyśmy cudownie i tylko to się liczyło. Teraz czekaliśmy tylko na bal... Nie stresowałam się jakoś bardzo, w końcu szłam na potańcówkę z najlepszym chłopakiem na ziemi a do tego moje przyjaciółki też miały dobrze spędzić czas. Jeszcze przed balem chciałam się upewnić czy George wyzna dzisiaj swoje uczucia rudowłosej. Ubrałam się w zwykłą, szarą, rozpinaną bluzę oraz dresy i ruszyłam do pokoju bliźniaków i Jordana.

- George! – krzyknęłam wchodząc a chłopak na mnie spojrzał zdezorientowany.

- Esme, jeśli chodzi o Freda musisz poczekać, siedzi w kiblu – odpowiedział natychmiast, wracając do wcześniejszej pozycji.

- Nie przyszła tu do tego przygłupa – odezwałam się rozbawiona a z łazienki Fred odkrzyknął jakieś niezrozumiałe słowa. – Przyszłam do ciebie, stać się o Sophie. Powiesz jej?

- Tak.

RelationShip / Fred Weasley 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz