Rozdział 45

100 8 3
                                    


*Pov' s Esme*

               Zbliżała się pomału 21, więc zaczęłam się pomału ogarniać na spotkanie z Weasleyem. Ubrałam bordową, przewiewna sukienkę a na nia bluzę chłopaka. Pomalowałam rzęsy a usta potraktowałam błyszczykiem. Gotowa na spotkanie wyszłam z pokoju. Szłam korytarzami lekko zestresowana. I nie dziwiłam się sobie. W końcu jak logicznie miałam wytłumaczyć przerwę jaka zapadła pomiędzy nami? Mijałam kolejne obrazy oraz portrety nauczycieli aż nagle na mojej drodze stanęła pewna postać. Z początku nie byłam pewna czy to chłopak czy dziewczyna, ale chwile później, gdy ostatnie promienie słońca zaświeciły, zauważyłam twarz postaci.

- Angelina? – spytał zdezorientowana.

- Witaj Esme, widzę, że gdzieś się wybierasz.

- Tak, idę na spotkanie z Fredem – odparłam odważnie.

- Jesteś żałosna wiesz? Najpierw nie dość, że zdradzasz go z Nott'em czy Cedriciem, do tego później go olewasz tak długi czas a teraz idziesz z nim na randkę?

- Po pierwsze to nie jest randka tylko zwykła rozmowa, w której chce mu wymamczyć parę spraw.

- Słodkie, ale zrozum dziewczyno. Ty go tylko ranisz na każdym kroku. Czy ty czasem pomyślisz o jego uczuciach? O tym jak się czuje, gdy go olewasz lub jesteś z innym chłopakiem? Nie! Bo cały ten czas, kiedy ty go spędzałaś z Potterem on siedział w pokoju. Sam. A jak nie w dormitorium to w pokoju wspólnym, gdzie nigdy nic nie mówił. Tyle razy próbował się z tobą skontaktować a ty cały czas. „Wybacz, ale nie mam teraz czasu", „Sorry ale idę do Harrego". Nie jesteś pępkiem tego świata żeby się tak zachowywać.

- Tylko ty nie wiesz Angelino, jak wygląda ta cała sytuacja od środka – odrzekłam po jej monologu.

- To mi wytłumacz, bo jak na razie nie mogę zrozumieć, dlaczego ranisz tego biednego chłopaka!

- Pomagałam Potterowi, bo jesteśmy powiązani klątwą. Mimo że Freda kocham najbardziej na świecie to Harry przez to zaklęcie zawsze podświadomie będzie dla mnie ważniejszy. Rozumiesz?! Mimo że nie chce Harry jest dla mnie najważniejszy przez jakaś durną klątwę! – łzy zaczęły napływać mi do oczu. – Dlatego teraz przesuń się Angelino i daj mi to samo powiedzieć Fredowi, chłopakowi, którego kocham ponad swoje własne życie. Chyba tego chcesz jako jego przyjaciółka, żeby zachowywał się jak dawniej?! – wyminęłam gryfonke sprawnym ruchem i ruszyłam biegiem w stronę wierzy astronomicznej. Rozmowa z czarnoskórą zajęła mi trochę czasu przez co była już dość spóźniona. Biegłam zapłakana, już potykając się o swoje własne nogi. Schody się nie kończyły a w sumie wciąż się pojawiały.

                    W końcu! Dobiegłam na samą gorę, do najpiękniejszego miejsca w Hogwarcie, ale pustki jakie tam zastałam złamały mi serce na tysiące małych kawałeczków. Przeszłam kilka kroków do przodu, wciąż się rozglądając za chłopakiem, który miał na mnie czekać. Po nieudanych poszukiwaniach, złapałam się barierki i mocno wypuściłam powietrze z płuc. Wtedy na swojej bladej skórze poczułam jakieś wybrzuszenie na barierce. Natychmiast spojrzałam na przedmiot, który drażnił moje dłonie i to co tam było jeszcze bardziej mnie złamało.

- Niemożliwe... - odetchnęłam a moje serce automatycznie przestało bić. Właśnie widziałam naszyjnik, który symbolizował naszą miłość, przewieszony na zwykłym kawałku metalu. Odwinęłam go i po prostu upadłam na ziemie dociskając naszyjnik do swojej klatki piersiowej. Litry łez wylewały się teraz z moich oczu. Czy zawsze musi się wszystko chrzanić, kiedy chce to naprawić? Oczywiście, że tak... Siedziałam na zimnie podłodze jeszcze z godzinę aż słońce całe nie zeszło mi z horyzontu. I po tym zapadła już tylko ciemność, pomieszana z moim płaczem.

- Ja chciałam mu tylko to wszystko wytłumaczyć... - szepnęłam i po raz ostatni zamknęłam powieki. Chyba zasnęłam? Albo rozpadłam się z tęsknoty, smutku i załamania...

RelationShip / Fred Weasley 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz