10 To nie ta

1.6K 53 105
                                    

pov: Alexander

- Dlaczego dostałem informację o kolejnym samobójstwie na terenie fabryki, a tak naprawdę nie mam z nim nic wspólnego? - ojciec przyglądał mi się wyjątkowo wnikliwie. Nawet Szczur, który kręcił się po salonie i dopinał ostatnie sprawy przed wylotem do Kolumbii, nadstawił uszu, jakby czekał na jakąś dobrą plotkę.

- To... przypadkiem.

- Przypadkiem kazałeś kogoś zabić? - zdziwił się Seth – jesteś nierozważny.

- Dokładnie. Nie możemy pozwalać sobie na takie przypadki, synu. To nieostrożne – ojciec poparł pasierba i pokiwał głową, jakby z naganą – kto to w ogóle był? Żeby nie wynikły z tego jakieś wielkie problemy.

- Nikt ważny. Zająłem się wszystkim. Nikt nie będzie drążył – zapewniłem tatę.

- Mam nadzieję, że dobrze się zająłeś i nie będę musiał po tobie sprzątać – Seth jak zawsze musiał rzucić coś kąśliwego.

- Sprzątnąć możesz jedynie siebie na lotnisko. Na pewno już tam na ciebie czekają – odparłem. Nie miałem ochoty po raz kolejny psuć sobie humoru bezsensownymi dyskusjami z bratem. Do niczego nie prowadziły, a tylko zajmowały czas. 

Mógłbym w tym momencie... siedzieć w samochodzie i obserwować biuro Noemi. To było znacznie ciekawsze, niż Seth. Ona była ciekawsza niż... wszystko inne.

Czy siedziałem potem pod jej blokiem praktycznie do północy, licząc, że może choć na chwilę pojawi się w oknie? Oczywiście. Stałem tam jak pieprzony idiota i marzyłem, żeby do niej pójść. Żeby ją dotknąć – chociaż na moment. Ostatecznie ograniczyłem się do kilku SMSów i odjechałem do domu, gdy tylko zgasiła światło.

Musiałem coś z tym zrobić. Ciągłe fantazjowanie o Noemi zaczynało utrudniać mi życie. Przestawałem być czujny, a w moim świecie ostrożność była niezbędna. Mogłem zacząć popełniać błędy i stać się przez to łatwym celem dla innych.

Deacon od kilku dni śledził ludzi Brandona i jak na razie nic nie wskazywało na to, że byli mną zainteresowani. Kazał pilnować też mojego brata, ale Szczur kilka godzin wcześniej wyleciał do Kolumbii, więc chwilowo daliśmy sobie z nim spokój – gdy był daleko, nie mógł tak za wiele zdziałać. Gorzej, kiedy siedział w Chicago i knuł.

- Pamiętasz o przyjęciu przedślubnym? To już w następnym tygodniu – ekscytowała się moja siostra następnego dnia podczas późnego lunchu, na który do niej wpadłem.

- Niestety, pamiętam – rzekłem z marsową miną. Cholerny ślub i cała ta szopka z nim związana ciążyła mi coraz bardziej.

- Seth chyba zdąży wrócić? Nie pasuje, żeby nie było go na imprezie brata... W końcu wszyscy przyjaciele rodziny poznają twoją narzeczoną – kontynuowała Connie.

- Kto musiał, to już ją poznał na przyjęciu zaręczynowym pół roku temu. Te wszystkie spotkania to głupota – pokręciłem głową – i strata pieniędzy. Siostra spojrzała na mnie, jakbym co najmniej ją obraził.

- Jaka głupota! Alex! Opanuj się z tymi dywagacjami... Przyjęcie zaręczynowe było w Detroit u panny młodej, ślub też tam będzie, więc pasuje, aby i nasi znajomi mieli okazję zobaczyć ciebie i twoją uroczą, przyszłą żonę. Akurat w następnym tygodniu kończy się rok szkolny, więc dziewczyna już nie będzie licealistką. Na studia pewnie jej nie puścisz... - Connie uśmiechnęła się przebiegle – w końcu pasuje, żeby skupiła się na obowiązkach pani Blake...

Nie mogłem się powstrzymać i przewróciłem oczami na durne teksty mojej siostry. Zarówno ona jak i Prue uważały, że moja przyszła żona od razu powinna skupić się na rodzeniu dzieci, jakby to był życiowy cel każdej kobiety. Od kiedy siostry wyszły za mąż, nie rozmawiały o niczym innym, jak tylko o dzieciach, porodach, kolejnych dzieciach i kolejnych porodach. Wprawdzie zarówno Prudence jak i Constance skończyły studia, ale tylko po to, żeby je mieć, a nie, żeby kiedykolwiek pracować.

Mistake [18+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz