pov: Alexander
Hopkins był tak perfidny, że jako pierwszy podszedł złożyć kondolencje na pogrzebie Briana. Dobrze, że był z nami oddział ochrony i że trochę pacyfikowali moje mordercze zapędy, bo miałem ochotę zająć się nim już teraz, bez względu na konsekwencje i zemstę Kanadyjczyków.
- Opanuj się! - syknął do mnie ojciec, gdy widział, iż Deacon nie może utrzymać mnie w miejscu, mimo że stara się zatrzymywać na tyle dyskretnie, aby pozostali uczestnicy ceremonii niczego się nie domyślali.
On jednak dokładnie wszystko widział. Przyglądał się mojemu zdenerwowaniu z zadowoleniem, czym tylko bardziej mnie wkurwiał. Pierdolony Hopkins.
- Nie możemy zaczynać otwartej wojny, gdy wkoło tyle innych rodzin. Wiesz co by to było, gdyby nagle ktoś zaczął strzelać?! - kontynuował ojciec – armageddon. Rzeź. Nie tylko Hopkins by ucierpiał, ale i inni. Nie możemy na to pozwolić. Opanuj się do cholery, jak na mojego syna przystało! - opieprzał mnie cicho.
Dużo mnie to kosztowało, oj dużo. Nie mogłem patrzeć na tego skurwysyna. Dotarło do mnie, że moje zachowanie go bawi, więc szybko uspokoiłem się na tyle, na ile mogłem i przyjąłem neutralną pozę. Nie zamierzałem mu dawać kolejnych powodów do chorej satysfakcji. Nie moim kosztem.
Ignorowałem go przez resztę ceremonii pogrzebowej, a i nie podałem ręki, gdy podszedł do ojca z fałszywym współczuciem. Minąłem go bez słowa, wolałem stanąć przy siostrze i ją wspierać, bo bardzo mocno tego potrzebowała.
Pojechałem z Prue do jej domu i towarzyszyłem jej cały wieczór. Usiedliśmy na jednym z tarasów jej przestronnej rezydencji i długo rozmawialiśmy. Maya też była wyjątkowo niespokojna – do tej pory miałem ją za ciągle śpiącego, bezproblemowego niemowlaka, ale dziś nie dawała się odłożyć nawet na chwilę i płakała, gdy tylko nie czuła, że jest trzymana.
- Brian ją tak rozpieścił... Robił z nią obchód po całym domu, gdy tylko jęknęła, a gdy nie mogła spać w nocy, to wsiadał w samochód i krążył po ulicach Chicago, żebym ja mogła trochę odpocząć, a przecież to on całymi dniami siedział w banku, a ja w domu, ale mimo to... - nie dokończyła, bo zaczęła płakać. Po raz kolejny. Dziś od rana nie było chwili, żeby nie płakała i nie wspominała męża. Objąłem ją ramieniem i delikatnie przytuliłem. Nie chciałem zaczepiać Mayi, bo chwilowo usnęła w objęciach Prudence.
Pierdolony Hopkins.
Doskonale wiedział, że zabicie szwagra nie zerwie tej cholernej umowy, bo w końcu nie byliśmy połączeni krwią. Dlaczego nie mógł wziąć się za Setha, tylko musiał akurat czepić Briana?
Constance wpadła w panikę, że jej mąż będzie następny i zabarykadowała się z nim w domu. Na pogrzebie cały czas otaczał ich kordon ochroniarzy. Niestety Connor był osobą publiczną: senatorem w trakcie kampanii wyborczej i nie było mowy o dłuższej izolacji. Starsza z sióstr umierała ze strachu o małżonka.
- Ja mam dwoje dzieci! One potrzebują ojca! Nie mogę stracić Connora – powtarzała w kółko, gdy żegnałem się z nią pod cmentarzem – weź ten cholerny ślub z tą przygłupią dziewczyną, Alex! Niech będzie, że Hopkins wygrał! Nie mogę żyć w ciągłym strachu o mojego męża. Proszę cię, Alex, zrób to, co on ci każe. Dla dobra wszystkich – dokończyła ocierając łzy.
Dla dobra wszystkich...
Cały czas tłukło się to w mojej głowie. Czułem, że śmierć Briana była moją winą, w końcu pomagał mi szukać informacji o Hopkinsie. Wprawdzie nie prosiłem go o to, ani nie odwiodłem od pomysłu, gdy ojciec go zachęcał, ale mimo wszystko: pierdolony Hopkins miał być moim zmartwieniem, a nie katem najbliższych mi osób.
CZYTASZ
Mistake [18+] ZAKOŃCZONE
RandomOPOWIADANIE 18+ ✨️ mafia ✨️ pomyłka ✨️ aranżowane małżeństwo ✨️ he feel first ✨️ tajemnica ✨️ emotional scars ✨️strangers to lovers ✨️forbidden love - Niespodzianki Noemi - to firma specjalizująca się w organizacji nietypowych przedsięwzięć: * po...