30 Adwokat

1.1K 47 96
                                    

pov: Noemi

Kierowca przysłany przez Alexa przyjechał pół godziny przed czasem.

- Pan Blake prosi panią o pilne spotkanie. Mam zawieźć panią do jego biura – powiedział mi, gdy zarzuciłam go milionem podejrzliwych pytań.

- Pan Blake ma jakieś biuro? - zdziwiłam się w pierwszej chwili, potem jednak przypomniałam sobie, że jego rodzina przede wszystkim szczyci się firmą deweloperską, bo to była „teoretycznie" podstawa ich działalności w Chicago.

- Oczywiście. Pan Blake jest prezesem w Blake Building. Właśnie tam jedziemy – wyjaśnił mężczyzna, zanim otworzył mi drzwi.

- Building? To nie brzmi jak firma deweloperska... ona nie miała w nazwie Development albo coś w ten deseń? - rzuciłam, gdy kierowca zajął swoje miejsce.

- Bo to nie jest deweloperska. Firmą deweloperską zajmuje się pan Jason Blake, pan Alexander zarządza firmą budowlaną.

- A to jest jakaś różnica? - jak dla mnie obaj po prostu budowali mieszkania i korzystali z tego, że mają przykrywkę na swoje nielegalne interesy.

- Dla nabywcy mieszkania tak – mężczyzna był dość rozmowny i opowiedział mi o różnicach w działalności tych dwóch tak podobnych, choć mimo wszystko różnych firm.

Alexander prezesem... no kto by pomyślał...

Biurowiec, pod którym zaparkowało nasze auto był bardzo nowy i... nowoczesny. W zasadzie wyglądał jak wielka bryła szkła poprzecinana stalowymi belkami.

- Kiedy ten Alex ma czas na pracę, jak większość dnia przesiaduje pod moimi oknami? - zastanawiałam się po cichu. „A całe noce spędza w moim łóżku": to już dodałam tylko w myślach.

 Że też miał potem siłę pracować... Ja kolejny dzień chodziłam jak zombie i tylko adrenalina spowodowana myślami o tym, co dziś zrobimy Curtisowi, napędzała mnie do działania. Gdybym miała możliwość, to leżałabym w łóżku do końca tygodnia: raz, że odzyskiwałabym energię po wygibasach z Alexem, a dwa... że użalałabym się nad sobą i nad tym, jak nisko się stoczyłam, bo zadawałam się z tym mężczyzną. Tak... Słowa Nicole nadal dźwięczały mi w głowie.

Wjechałam na dwudzieste piętro, gdzie miła (ładna i młoda!!! shit) sekretarka szanownego pana prezesa zaprowadziła mnie wprost do jego biura. Gdy tak szłam za dziewczyną i nieprzyjaźnie skanowałam wzrokiem jej długie do nieba nogi i szczupłą talię, zastanawiałam się, czy Alex już ją zaliczył, czy dopiero czeka w kolejce. Rzuciłam jej wredne spojrzenie, choć sama nie rozumiałam dlaczego. W końcu nic mi nie zrobiła, a to, że była atrakcyjna i pracowała dla Blake'a to przecież nie zbrodnia...

Widok kobiety zepsuł mój i tak już podły humor, więc wchodziłam do gabinetu Alexa z wyimaginowaną, burzową chmurą nad głową. Nie miałabym nic przeciwko, żeby wyimaginowany piorun trzepnął sekretarkę, no nie miałabym.

Blake wstał, gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia. Uśmiechnął się i gestem zaprosił mnie bliżej.

- Noemi, chciałbym, żebyś kogoś poznała... - zaczął, ale szybko mu przerwałam.

- Tą seksowną sekretarkę, która kręci się po korytarzu i rozsiewa wszędzie woń tak słodkich perfum, że można się zrzygać od ich przesytu w powietrzu? - rzuciłam kąśliwie, na co tylko szerzej się uśmiechnął.

- Nie spodziewałem się, że będziesz zazdrosna...

- Bo nie jestem. Po prostu... dbam o czyste powietrze wokół mnie, a ona zdecydowanie je zanieczyszcza – odparłam. Niech sobie nie myśli, że mi na nim zależy, bo właśnie nie zależy. Potrzebowałam go tylko do jednego: zabicia Curtisa. Potem niech sobie wraca do wyperfumowanej blond cizi, albo jeszcze lepiej: niech goni do głupawej narzeczonej. To nie będzie moja sprawa.

Mistake [18+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz