36 Daję słowo

1.3K 65 66
                                    

pov: Alexander

Ochrona bez problemu wpuściła mnie do domu Mitchella. Zgodnie z moim poleceniem nie informowali nikogo o wizycie, więc Brenon był bardzo zaskoczony, gdy pojawiłem się w jego gabinecie.

- Alexandrze – przywitał się i usiadł za biurkiem – co cię do mnie sprowadza? U Jasona wszystko w porządku?

- U taty jak najbardziej w porządku, dlaczego pytasz? - zająłem fotel naprzeciwko niego. Na razie siedzieliśmy sami, ale to za chwilę miało się zmienić.

- Zazwyczaj osobiście mnie odwiedzał, nigdy nie przysyłał syna – mężczyzna wydawał się pozytywnie nastawiony do moich odwiedzin, nic złego nie podejrzewał – słyszałem o strzelaninie – spojrzał na mnie uważnie – mam nadzieję, że sprawcy zostali zatrzymani.

- Pracujemy nad tym – odparłem. Nie chciałem wdawać się z nim w szczegóły, bo ta wiedza była mu do niczego nie potrzebna – ja z kolei słyszałem o twoim synu. Straszna tragedia... i ogromna afera.

Widziałem, że zacisnął dłonie w pięści.

- To zwykłe nieporozumienie. Mój syn nikogo nie krzywdził, a sam został skrzywdzony. Rozmawiałem już z twoim ojcem w tej sprawie i obiecał pomóc w odszukaniu mordercy Curta.

- Więc twierdzisz, że twój syn nie był pedofilem? - udawałem zdziwienie – do mediów wyciekły jakieś niepokojące zdjęcia.

- To wszystko kłamstwo! Znam moje dziecko od urodzenia! Curtis muchy by nie skrzywdził! - szedł w zaparte. Słuchanie jego bujd było momentami zabawne, jednak zaczęło mnie nużyć. Spoglądałem na mężczyznę poważnie.

- Nienawidzę kłamstwa, więc albo zaczniesz być ze mną szczery, albo mogę zrobić się nerwowy – powiedziałem, na co wyraźnie się spiął.

Nie zdążył nic odpowiedzieć bo w tym momencie do gabinetu wszedł Deacon z żoną Mitchella.

- Doris? - zdziwił się Bren – coś się stało?

- To ja ją tu zaprosiłem. Chciałem z wami porozmawiać. Siadaj, Doris – zwróciłem się do kobiety i wskazałem jej miejsce na kanapie. Za Deaconem weszło jeszcze kilku moich pracowników, także przestrzeń w pomieszczeniu została znacznie ograniczona. Kobieta nie wiedziała co robić, ale widok broni wystającej spod mojej marynarki szybko ją przekonał do posłuszeństwa.

- Alexandrze, nie rozumiem... - zaczął Mitchell, ale szybko urwałem jego wywód.

- Nie musisz – przysunąłem się bliżej jego biurka – pozwól, że zadam ci kilka pytań. Postaraj się szczerze na nie odpowiadać, bo inaczej twoja urocza żona dołączy do syna. Tego młodszego syna – uściśliłem. Jeden z pracowników od razu podszedł i przyłożył kobiecie pistolet do głowy, na co jęknęła z przerażenia.

- Bren, proszę... - powtarzała w kółko, patrząc błagalnie na męża. Mężczyzna rzucił mi ostre spojrzenie.

- Zmuszasz mnie, Alexandrze, abym poważnie porozmawiał z twoim ojcem. Pamiętaj, jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, dlatego też uznam, że po prostu się nudzisz i z tego powodu przyszedłeś zabawić się kosztem starszych ludzi, będących w żałobie po stracie syna. Proszę, skończ te wygłupy i wracaj do domu – powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu. Uśmiechnąłem się, gdy to usłyszałem.

- Nie przeczę, że jesteś przyjacielem mojego ojca. Na szczęście nie jesteś moim przyjacielem, więc mogę zrobić z tobą, co mi się spodoba. Uwierz, że ojciec o niczym się nie dowie. To będzie taka nasza mała tajemnica – powiedziałem z zadowoleniem i uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, gdy zobaczyłem, iż Mitchell zaczynał się pocić. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Żeby pokazać mu jak bardzo nie żartowałem, wyjąłem broń i skierowałem ją prosto na niego.

Mistake [18+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz