19 Tylko śmierć

1.2K 57 102
                                    

pov: Alexander

Moja piękna Noemi zaufała mi na tyle, żeby zgodzić się ze mną wyjść z tej cholernej imprezy! Nie mógłbym być szczęśliwszy. Obejmowałem ją, gdy wybierałem numer do kierowcy. Nie chciałem, żeby mi uciekła chociaż na moment. Tak bardzo się cieszyłem tym, że w końcu się otworzyła, że dała mi szansę.

Zamierzałem opuścić własne przyjęcie. Ojciec zapewne się wścieknie, ale obecnie nie interesowało mnie to. Tylko Noemi zajmowała moje myśli.

Niestety, moja radość zaczęła się nagle i tak samo też zniknęła. Widziałem, jak zmieniają się oczy Emi, gdy ten cholerny ochroniarz poinformował nas o przybyciu mojej narzeczonej. Od razu też zesztywniała i odeszła ode mnie. Nie chciała, żebym jej dotykał...

Pierdolona umowa. Nigdy w życiu nie żałowałem niczego tak, jak tego, że zgodziłem się brać w tym wszystkim udział.

Dłuższy czas stałem na tym pieprzonym tarasie i zastanawiałem się, co powinienem teraz zrobić. Na pewno nie będzie chciała mnie widzieć. Nie wpuści więcej do swojego mieszkania. Nie pozwoli zostać na noc. Nie da się do siebie zbliżyć.

Wracamy do punktu wyjścia.

Tak bardzo nie chciałem z niej rezygnować! Ze wszystkiego, tylko nie z niej...

- Tu jesteś – głos ojca wyrwał mnie z rozmyślań – szukałem cię. Hopkins się spóźni, bo ma jakieś problemy, ale jego córki już przyjechały. Narzeczona na ciebie czeka, nie wypada, żeby czekała dłużej – ojciec rzucił mi znaczące spojrzenie.

Zacisnąłem dłonie na barierce tak mocno, że zbielały mi kostki.

- Ta narzeczona to jedna wielka pomyłka – powiedziałem cicho – nie podobała mi się umowa z Hopkinsem. To błąd.

Ojciec podszedł bliżej i położył mi rękę na ramieniu.

- Mi też nie podoba się wiele rzeczy, ale z niektórymi się nie dyskutuje. Pomyśl, że robisz to dla rodziny – parsknąłem na co od razu zareagował – może wydawać ci się, że to głupi kontrakt, jednak w rzeczywistości jest ważniejszy, niż wszystko inne, co do tej pory podpisałem. Nie zawiedź mnie, Alexandrze. Udowodnij, że jesteś prawdziwym Blake'em, moim synem. Blake nigdy nie łamie danego słowa.

To, że rodzina była najważniejsza, wpajano mi od samego początku. Rozumiałem to i nigdy z tym nie dyskutowałem. Nigdy też nie chciałem zawieść ojca. W końcu byłem cholernym Blake'em, ze wszystkimi przywilejami, jakie niosło to nazwisko. Małym druczkiem dopisano obowiązki z nim związane.

Poszedłem z ojcem na salę bankietową. Tata dzielił stolik z Lou Anne i Hopkinsem, na którego czekali, moje siostry siedziały z mężami i kuzynami, a mi przypadło miejsce z Sethem i siostrą Lucienne.

I z Noemi.

Gdy zorientowałem się, że mój króliczek przyszedł z pierdolonym Szczurem, miałem ochotę przerzucić ją przez ramię i zabrać gdzieś daleko stąd. Zabrać od niego i tego wszystkiego. Seth od razu zauważył, że byłem wkurwiony i tym bardziej się cieszył i mi dogadywał.

 Emi natomiast... była zaskoczona. Nie znała planów mojego brata. O tym, co siedziało w jego chorej z nienawiści głowie, wiedział tylko on sam.

Nie byłem w stanie spuścić oka z Noemi. Wpatrywałem się w nią wręcz obsesyjnie i nie obchodziło mnie to, że narzeczona i jej siostra to widziały. Nie były zbyt mądre, więc pewnie i tak się niczego nie domyśliły. 

Każde zbliżenie się do Setha do mojej Emi... Każde słowo, które do niej kierował... Denerwowało mnie to tak, jak nic innego. Ostatkiem silnej woli panowałem nad tym, żeby nie skrzywdzić brata i nie wywołać żadnej afery. Ojciec nigdy by mi tego nie wybaczył.

Mistake [18+] ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz