Rozdział 11: Przemiana

6 4 0
                                    

Pchnąłem drzwi łapą i powoli wszedłem do środka, uważając, by nie narobić hałasu. Pewnie wyglądałem podejrzanie, zakradając się do domu w samym środku nocy, więc tym bardziej nie mogłem ich obudzić. Musiałem tylko znaleźć jakiś nóż lub inne ostre narzędzie w pokoju, w którym było wszystko, a potem pójść nad strumień. Może przydałoby się też zabrać jakieś ubranie? Coś się znajdzie. A rano porozmawiamy.

Denerwowałem się tą rozmową. Bałem się, jak ona przebiegnie. Łatwiej było być przy nich w swojej wilczej formie, polować i gryźć gałęzie, leżąc na polanie przed domem. Dawno z nikim nie rozmawiałem. Nie tak naprawdę. Dawno nie zmieniałem się przy innych.

Chyba właśnie to stresowało mnie najbardziej; pokazanie im siebie w ciele człowieka. Już nie będę tak duży i silny, na jakiego wyglądałem w wilczej formie. Już nie będę taki straszny i groźny. Może to dobrze. Może ten niemiły chłopak w końcu zobaczy, że nie ma się czego bać i przestanie traktować mnie tak nieuprzejmie. Ale co, jeśli w ich oczach będę po prostu słaby? Jeśli będą chcieli jakoś to wykorzystać?

Powoli przeszedłem do pokoju, gdzie znajdowały się wszystkie rzeczy. Część z nich poukładana była na regałach i półkach, część leżała na fotelu, a część walała się po podłodze. Ciężko było tu cokolwiek znaleźć, ale nigdy nie czułem potrzeby, by tu sprzątać. Głównie dlatego, że bałem się, że zapomnę, gdzie coś położyłem i nie będę mógł tego znaleźć. To był bardzo prawdopodobny scenariusz.

Zatrzymałem się w tej czystszej części pokoju, przy drzwiach. Patrzyłem na sterty rzeczy. Po co tu przyszedłem? Myślałem o chłopakach, o przemianie, a później o bałaganie. Chłopaki, przemiana, bałagan, chłopaki, przemiana, bałagan... Przestąpiłem z łapy na łapę i mruknąłem cicho pod nosem. Może jeśli zobaczę przedmiot, po który tu przyszedłem, to sobie przypomnę. Potrzebowałem czegoś... Ostrego. Nóż. No tak, musiałem doprowadzić się do porządku.

Zbliżyłem się do góry przedmiotów. Garnki, jakieś ubrania, narzędzia, miski... Znalazłem młotek. Jakąś deskę. Nie chciałem przeszukiwać tego wszystkiego, bo hałas mógłby obudzić chłopaków, którzy spali w pokoju obok, ale musiałem poszukać bardziej, bo póki co, nie widziałem nic, co by mi się przydało. Skrawki materiału, książka... Kasztany?

W mojej głowie mignęło coś. Kasztany. Dotknąłem ich łapą, starając się za wszelką cenę nie puszczać tego niewyraźnego kształtu, który pojawił się w moim umyśle. Kasztany i... Wilk? Ktoś je tu przyniósł i to nie byłem ja. Ale kto, w takim razie? Czy w domu był kiedyś ktoś poza mną?

Wspomnienie uciekło. Patrzyłem na kasztany i próbowałem przypomnieć sobie, o czym przed chwilą myślałem, ale to nie działało. Świetnie. Nie dość, że nie pamiętam, skąd się tu wzięły, to nie pamiętam też tego, co przed chwilą sobie przypomniałem, nawet jeśli to było tylko mignięcie. Prychnąłem pod nosem.

Wróciłem do poszukiwań. Zapomniałem o połowie rzeczy, które tu leżały. Może to dlatego, że rzadko z nich korzystałem, a może dlatego, że dawno nie było mnie w tym pokoju. Już nie pamiętam, jak długo mam gości, ale jestem pewien, że minęło więcej niż kilka dni. Może to był miesiąc? Czy czas mija tak szybko?

Kątem oka dostrzegłem błyszczący przedmiot leżący na regale. Spojrzałem w tamtą stronę. Nóż. Jego ostrze było zakrzywione, w kilku miejscach pojawiły się brązowo-pomarańczowe plamy, ale nadawał się. Chwyciłem go w pysk i wyszedłem z domu, nie mogąc powstrzymać merdającego ogona.

Zszedłem po schodkach i rzuciłem się biegiem przez las, do strumienia.

***

Siedziałem nad strumieniem do świtu. Moja twarz w końcu zaczęła przypominać twarze chłopaków, nie była już zarośnięta. Na początku za bardzo się pospieszyłem i rozciąłem sobie policzek, ale później udało mi się uniknąć większych ran, choć jeszcze kilka razy zaciąłem się nieco przy ustach i pod brodą. Trudno. Spojrzałem na swoje odbicie w strumieniu i uśmiechnąłem się. Wyglądałem przyzwoicie.

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now