Rozdział 42: Złość

7 2 0
                                    

Na twarzy Sory w końcu pojawiła się jakaś emocja. To było trochę straszne, gdy przez cały dzień z obojętną miną bawił się w drewnie. Chociaż... Szczerze mówiąc, wolałbym już, żeby dalej był taki obojętny i niczym niewzruszony, bo wściekły błysk w jego oczach wystraszył mnie jeszcze bardziej.

Kaito, który do tej pory siedział na schodkach przed domem, wstał, poruszając gwałtownie skrzydłami. Chłopak, którego prowadziłem, spuścił głowę i położył uszy, czułem, jak się skulił. Kaito chciał do nas podejść, ale wtedy Sora pojawił się tuż przed nami. Ewidentnie nie był zadowolony z tego, że przyprowadziłem obcego chłopaka do domu, ale przepraszam bardzo - nie widział, że on jest ranny?

- Kim on jest? - zapytał ostro. Otworzyłem usta, żeby odpowiedzieć, ale nie dał mi dojść do głosu, tym razem świdrując spojrzeniem biednego chłopaka. - Co ty tutaj robisz? Gdzie twój zapach? Kim jesteś?

- Znalazłem go w lesie. - wtrąciłem. Sora znów spojrzał na mnie. - Jest ranny, jak widzisz, więc pomyślałem, że Kaito mógłby na to spojrzeć. Zna się na tym.

- Był na naszym terytorium?

Machnąłem wściekle ogonem i zmarszczyłem nos. Nie słucha!

Chciałem odpowiedzieć w bardzo niemiły sposób, ale znów nie zdążyłem się odezwać. Tym razem to Kaito podszedł do nas i złapał Sorę za ramię. Jestem pewien, że zazwyczaj pod wpływem jego dotyku Sora zmiękłby i odpuścił, dąsając się tylko jak dziecko, ale teraz nic takiego się nie stało. Wciąż był w bojowym nastroju, miał rozłożone szeroko skrzydła i zmarszczone brwi. Gapił się na obcego chłopaka tak, jakby ten miał nagle rzucić się na nas z bronią. Cóż, teoretycznie miał w torbie nożyk, ale przecież BYŁ RANNY. Nie dałby rady zrobić nam krzywdy.

- Sora, uspokój się. - Kaito znacząco szturchnął przyjaciela. Nie uspokoił się. Kaito westchnął ciężko i zwrócił się do rudowłosego chłopaka, nakładając na twarz jeden ze swoich ciepłych uśmiechów.

- Jak się nazywasz?

Przez chwilę chłopak milczał, wciąż nie podnosząc wzroku, ale ostatecznie zerknął na Kaito, mamrocząc pod nosem:

- Takahiro.

Takahiro. Pasuje do niego to imię.

- W porządku, Takahiro. - Kaito klasnął w dłonie. - Czy ta rana jest poważna? Chodź, napijesz się czegoś ciepłego, a ja sprawdzę, co z twoją nogą.

Sora spojrzał na niego oburzony.

- Zwariowałeś? Jest obcy, w dodatku kręcił się...

- Powiedziałem, żebyś się uspokoił. Zostań tu i ochłoń, a my zajmiemy się sobą.

Kaito przejął ode mnie chłopaka, poszli do domu. Patrzyliśmy na nich, dopóki drzwi się nie zamknęły - wtedy Sora wyrzucił ręce w powietrze i głośno westchnął. Myślałem, że po tym wróci do poprzedniego zajęcia, chociażby po to, by zająć czymś myśli i przynajmniej spróbować się uspokoić, ale zamiast tego znów wbił wzrok we mnie, dodatkowo dziubiąc mnie palcem w mostek. Położyłem zdezorientowany uszy.

- Po co, do cholery, go tu przyprowadzałeś? Gdzie go w ogóle znalazłeś? I czy możesz się łaskawie ubrać?

Był zdenerwowany. Od początku wiedziałem, że nie będzie zachwycony pojawieniem się Takahiro. Kaito nie raz wspominał, że Sora nie lubi obcych, widziałem zresztą, jak zdystansowany był do mnie na samym początku. Nie spodziewałem się tylko, że będzie AŻ TAK zły. Jego zapach był ciężki i gorzki, drażnił mój nos. Od kichnięcia dzieliło mnie naprawdę niewiele. Emocje były też doskonale słyszalne w jego głosie, no i oczywiście jego mina mówiła sama za siebie. Dlaczego tak się wkurzał? Dlaczego nie mógł podejść do tego na chłodno, tak, jak zawsze podchodził do wszystkiego innego?

Wywróciłem oczami. Bez słowa poszedłem na ganek po spodnie, czułem na sobie intensywny wzrok chłopaka. Ubrałem się, a potem wróciłem do niego. Skrzyżował ramiona na piersi i uniósł wymownie jedną brew.

- Uspokój się. - rzuciłem, co chyba go zaskoczyło. Nigdy wcześniej nie mówiłem do niego w ten sposób. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz. - Znalazłem go w lesie, tak, na naszym terytorium. Był ranny, widziałeś. I czułeś, że jego zapach zniknął. Może jest chory i potrzebuje więcej pomocy niż samo opatrzenie nogi?

- To cię nie usprawiedliwia.

- Nie potrzebuję usprawiedliwienia. Chciałem pomóc mu tak, jak wcześniej pomogłem wam. Zapomniałeś? Ty też byłeś ranny i potrzebowałeś...

- Skończ.

W jednej chwili Sora znalazł się przy mnie, tak blisko, że niemal czułem ciepło jego ciała na swojej zimnej skórze. Złapał mnie dłonią za policzki tak, by przy okazji zasłonić mi usta.

Jeśli wcześniej myślałem, że był mocno wkurzony, to teraz musiał być chyba rozwścieczony do granic możliwości. Jego głos był zimny jak sopel lodu, podobnie oczy. Przeszedł mnie dreszcz, podkuliłem ogon.

- Nie obchodzi mnie, czego potrzebował, a czego nie potrzebował tamten chłopak. Był na naszym terenie, a ty przeprowadziłeś go tutaj, nie pytając nikogo o zdanie. Tak bardzo chciałeś, żebyśmy z tobą zostali, żeby to był też nasz dom, a teraz zachowujesz się tak, jakbyś wciąż był tu sam.

Odepchnąłem go i poszedłem prosto do domu. Kiedy wszedłem do środka, rozmowa Kaito i tego drugiego chłopaka od razu ucichła, ale nie przejąłem się tym za bardzo, od razu kierując się do swojego pokoju. Rzuciłem się na stertę poduszek i zwinąłem w kłębek.

Sora jest okropny. Nawet nie próbował wysłuchać, nie próbował zrozumieć. Mimo, że teoretycznie była to taka sama sytuacja, jakiej sam doświadczył. Wiedział, jakie to nieprzyjemne, gdy był w lesie sam, ranny i wykończony wielodniową wędrówką. Może tamten chłopak nie wyglądał tak źle, jak wyglądali Sora i Kaito, gdy widziałem ich po raz pierwszy, ale to nie znaczyło, że mogliśmy tak po prostu go zostawić. Albo przegonić z naszego terytorium.

Sora jest taki nieczuły. I głupi. Po prostu głupi. A ja jestem na niego zły, tak strasznie zły, bo jak on może być taki głupi?

Przynajmniej Kaito nie zachował się tak okropnie i faktycznie zajął się tym chłopakiem. Opatrzył jego ranę i pewnie dał mu do picia jakieś zioła... Przynajmniej Kaito ma w sobie trochę empatii. A Sora niech się zajmie tymi łóżkami, bo zabawa w drewnie wychodzi mu o wiele lepiej niż przejmowanie się innymi.

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now