Rozdział 24: Pragnienie

6 4 0
                                    

Od kilku dni atmosfera w domu była ciężka. Coś mi mówiło, że to moja wina i zrobiłem coś złego, ale nie potrafiłem przypomnieć sobie, co dokładnie się stało. Miałem nadzieję, że nie zrobiłem im krzywdy. Że... Nie odejdą przez to szybciej.

Nie, chwila, to nie powinno mieć dla mnie znaczenia.

Obudziłem się dziś przed wschodem słońca i już nie mogłem zasnąć od natłoku myśli i dręczącej dziury w pamięci. Co zrobiłem? Coś zrobiłem, ale co? Nie mogę ich zapytać. Niemiły chłopak przy każdej okazji patrzy na mnie tak, jak patrzył na mnie na początku, kiedy dopiero co zaczął znów wychodzić z domu po tym, jak zemdlał podczas wędrówki z tym drugim. No właśnie, ten drugi. Miły chłopak... Unikał mnie. Nawet się z tym nie krył. Już ze mną nie rozmawiał, nawet na mnie nie patrzył.

To oznaczało, że naprawdę zrobiłem coś złego, a im dłużej nie mogłem sobie przypomnieć, o co chodziło, tym gorzej się czułem.

Wstałem ze sterty poduszek i wyszedłem z pokoju, zaraz znikając w pomieszczeniu ze stertą rzeczy. Znalazłem tam swój płaszcz, ten, który kupili mi oni, gdy byliśmy w mieście. Wciąż nie rozumiałem, dlaczego wydali na mnie pieniądze. Czy płaszcze nie są drogie? Za poroże można sporo kupić, ale przecież było dużo innych, o wiele potrzebniejszych rzeczy, które musieli zdobyć. To dezorientujące.

Chociaż, praktycznie wszystko, co robią, jest dla mnie dezorientujące.

Zmieniłem spodnie na te dłuższe, które znalazłem gdzieś w górze innych rzeczy, a potem ubrałem płaszcz. Był wygodny i ciepły, idealny na mróz, który panował na dworze. Zima już się zaczęła. Chyba. Jeśli nie, to na pewno niedługo się zacznie. Rozejrzałem się jaszcze za jakimś ostrym narzędziem, a gdy już znalazłem jakiś mały nożyk, wyszedłem na zewnątrz.

Bez futra nie było mi już tak ciepło, nawet jeśli miałem na sobie długie spodnie i płaszcz. Może to po części dlatego, że nie miałem butów. Wcześniej nie były mi potrzebne, bo przez cały czas byłem w swojej wilczej formie, ale teraz, kiedy nie mogłem się zmienić, chyba nie pogardziłbym jakimś obuwiem. Ciepłym obuwiem. W domu, w pokoju z najróżniejszymi rzeczami, połowy których nie znałem nawet zastosowania, nie było jednak żadnych butów, szukałem już kilka razy. Chłopacy mieli swoje buty... Ale przecież nie będę ich zabierać. Ani pożyczać, ani nawet pytać, zwłaszcza teraz, kiedy chyba mnie nie lubią.

Może to lepiej. Niedługo ja też przestanę ich lubić, wszystko się ułoży.

Dotarłem nad strumień. Woda pokryta była cienką warstwą lodu, kiedy przyjrzałem się mu uważniej, widziałem swoje odbicie. Nie wyglądałem najlepiej, w każdym tego słowa znaczeniu.

Usiadłem na trawie i powoli zacząłem pozbywać się zarostu. Nie był tak długi, jak za pierwszym razem, gdy to robiłem i nie mogłem zdecydować, czy to ułatwiało mi zadanie, czy jednak utrudniało. Mój ogon raz po raz uderzał w ziemię. Próbowałem skupić się na tym, by się nie skaleczyć, ale moje myśli ciągle uciekały gdzieś na boki.

Moja pamięć znowu zaczynała się psuć. Pamiętałem, że kiedy powiedzieli mi o planowanym odejściu na wiosnę, poszedłem do lasu i długo nie wracałem. Znalazłem jaskinię z kolorowymi kamieniami - piękno tego miejsca było świeżym wspomnieniem, niespowitym już mgłą czasu. A potem... Wróciłem do domu, gdzie od kilku dni panowała napięta atmosfera. Dlaczego wróciłem? Nie wierzę, że zatęskniłem za chłopakami, to niemożliwe. Okej, lubiłem ich, ale nigdy nie wybrałbym ich, kiedy mogłem wybrać jaskinię z kolorowymi kamieniami. Tego jestem pewien. Nie wróciłbym do domu bez poważnego powodu. Boję się, że już nigdy nie uda mi się znaleźć tej jaskini znów i coś mi mówi, że kiedy wracałem do domu, też się tym martwiłem. Ale wróciłem, bo...

Dopiero po chwili zwróciłem uwagę na tępy ból w moim prawym ramieniu. Spojrzałem na nie, ale nie zobaczyłem nic, oczywiście, przecież było opatulone rękawem płaszcza. Byłem ranny. Zraniłem się, kiedy jeszcze byłem w jaskini? A może podczas powrotu do domu? Później? Czy to ma coś wspólnego z przeczuciem, że zrobiłem coś złego? I co takiego zrobiłem?

Spojrzałem na swoje niewyraźne odbicie w tafli lodu. Moja twarz wyglądała jak twarz. Była gładka. No, a przynajmniej gładsza niż wcześniej. Odłożyłem nóż na zmarzniętą ziemię i sięgnąłem do włosów. Wciąż sięgały mi do pasa, były proste i czarne. Bardzo czarne. Podobało mi się to. Lubię czarny, to chyba mój ulubiony kolor.

Je też powinienem ściąć? Tamta dwójka ma krótkie włosy, ale ja boję się ściąć moje. Co, jeśli zrobię to krzywo albo będę wyglądać idiotycznie? Miną wieki, zanim odrosną. Ale długie są... Niewygodne. Ciągle wchodzą mi w twarz, zwłaszcza gdy wieje. Choć można je związać. Tak, jak zrobił to ten miły chłopak, gdy byliśmy w mieście. Wtedy wyglądałem... Ładnie.

Zaplótł moje włosy i kupił mi płaszcz. Coś mignęło w mojej głowie, wspomnienie przebiegło jak spłoszone zwierzę - to on opatrzył mi ranę. Dzięki niemu nie bolała tak bardzo. A wcześniej głaskał mnie i robił jedzenie też dla mnie, był miły, rozmawiał ze mną, on... Sprawił, że przestałem czuć się tak samotnie. Pierwszy raz od wielu lat w końcu nie czułem się samotnie.

Zacisnąłem usta w wąską linię i przesunąłem palcami między włosami. Zrobiłem mu coś złego. Chodziło o niego. Niemiły chłopak był na mnie zły, bo skrzywdziłem jego przyjaciela. Ale jak? Co zrobiłem? Nie mogę sobie przypomnieć. Krzyczałem na niego? Nie powiedziałem mu o niczym, prawda? Nie pamiętam. Wydaje mi się, że cały ten żal, który czułem z powodu ich nieuniknionego odejścia wciąż tlił się we mnie, ale ta świadomość wcale mnie nie uspokajała. Czy ja... Uderzyłem go?

Nie wiem, co zrobiłem, ale wiem, że byłem dla niego okropny. Wszystko dlatego, że nie chciałem, żeby mnie zostawiał. On i ten drugi, chciałem, żeby zostali. Nie chciałem znów być sam, nie chciałem zakopać się w rutynie, zapominać o jedzeniu i piciu, nie chciałem za każdym razem gubić się w lesie. Przy nich pamiętam więcej, mój umysł działa lepiej. Czasem przypomnę sobie coś, co działo się długo przed ich przybyciem, czasem zapamiętam szczegół naszej rozmowy lub innego wydarzenia. Chcę pamiętać. I potrzebuję ich do tego.

Ale tu nie chodzi tylko o pamięć. Nie potrafię zapamiętać ich imion, moja pamięć wciąż nie jest tak dobra, jak ich, a jednak... Nawet gdybym znów miał zapomnieć wszystko, gdyby rzeczy w jednym momencie wyleciały z mojej głowy zupełnie bez powodu, wiem, że wciąż bym ich lubił. Nie pamiętałbym, skąd się wzięli i dlaczego są ważni, ale wciąż byliby dla mnie ważni. Jestem tego pewien najbardziej na świecie.

Nie mogę im o tym powiedzieć. Nie chcę wyjść na żałosnego szczeniaka. Przecież nawet nie znamy się tak dobrze, nie powinienem tak się do nich przywiązywać, zwłaszcza że od początku wiedziałem, że prędzej czy później odejdą. Nie chcę, żeby odchodzili, ale to bez znaczenia. Nie zmienią zdania tylko dlatego, że ich o to proszę. Nie lubią mnie tak, jak ja lubię ich, nie spędzą reszty życia w małym domku pośrodku lasu dla mnie. Nie ma mowy.

Kiedy moja rana się zagoi, znów zmienię się w wilka i będę szukać jaskini z kolorowymi kamieniami. Spędzę w niej tyle czasu, że zapomnę o tej dwójce, a gdy wrócę do domu, ich już nie będzie. Wszystko wróci do normy, wszystko znów będzie tak, jak powinno. Czy tego chcę, czy nie.

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now