Rozdział 33: Strach

4 2 0
                                    

Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

Odkąd wróciliśmy z miasta, jedyne, co robiłem, to leżałem przed domem i wygrzewałem się na słońcu. Oni zajęli się rozpakowywaniem rzeczy, Kaito przygotował jedzenie, Sora po nim posprzątał, jedyne, gdzie się ruszyłem, to na polowanie, choć Sora nie był zadowolony z mojego towarzystwa. A potem spałem w domu i od rana znów leżałem na polanie.

Tak wyglądało kilka następnych dni. Albo więcej. Robiło się coraz cieplej i coraz przyjemniej było leżeć w słońcu. Czasem chodziłem z Kaito do strumienia lub po zioła czy korzonki, czasem polowałem z Sorą. Na początku warczał na mnie i krzyczał, żebym mu nie przeszkadzał, ale w końcu przestał zwracać na mnie uwagę. Kiedy polowaliśmy we dwóch, jedzenia było więcej, co absolutnie mi nie przeszkadzało, ale pewnego dnia Kaito poprosił, żebyśmy nie przynosili tyle zwierzyny, bo mięso się psuje. Wtedy dostałem zakaz "błąkania się za Sorą", więc znów całymi dniami leżałem przed domem.

Nie oddalałem się sam. Kaito mówił, żebym nie odchodził nigdzie bez nich i że muszę o tym pamiętać, więc pamiętałem. Czułem, że to dla niego ważne. Sora chyba miał gdzieś to, gdzie jestem i co robię, ale ja miałem gdzieś to, czy on miał to gdzieś. Chodziłem z nim polować, bo lubiłem biegać po lesie, ale zdecydowanie bardziej wolałem siedzieć z Kaito przy strumieniu.

Długo nie zmieniałem się w człowieka, bo tęskniłem za byciem wilkiem. W mieście nie mogłem się zmieniać, a naprawdę brakowało mi czterech łap i futra. Nie mogłem jednak w nieskończoność pozostać wilkiem, zwłaszcza że Kaito ciągle próbował ze mną porozmawiać, ale moje szczeknięcia i pomruki pewnie nie satysfakcjonowały go tak, jak zrobiłaby to normalna rozmowa.

Wyszedłem przed dom i zmieniłem się, po czym założyłem spodnie. Kaito nie zwraca mi uwagi tak jak Sora, żebym założył też koszulkę, jemu to tak nie przeszkadza. Choć ostatnio zacząłem się zastanawiać, czy jemu naprawdę przeszkadza mój niepełny strój, czy może tak się tego czepia dla zasady, bo przecież on czepia się wszystkiego, co robię.

Kaito wyszedł z domu i spojrzał na mnie zaskoczony.

- O. Hej. Zmieniłeś się?

Pokiwałem głową, ściskając w dłoniach swój ogon.

- Chodź. - Kaito przeszedł obok mnie, wykonując dłonią zapraszający gest. - Pójdziemy do strumienia.

Dogoniłem go, poszliśmy nad wodę. Droga minęła nam w ciszy, ale nad strumieniem, gdy Kaito usiadł na trawie i ochlapał twarz wodą, znów zaczął zadawać mi różne pytania.

- Odkąd wróciliśmy z miasta, nie chodzisz już do lasu. - zerknął na mnie, a ja odruchowo przytaknąłem. - Czemu? Znaczy, wcześniej często znikałeś na kilka godzin, a teraz od dłuższego czasu siedzisz tylko przed domem.

Usiadłem na swoich piętach i zanurzyłem dłonie w wodzie. Przez chwilę milczałem, analizując jego słowa. Wypuściłem ciężko powietrze, uderzając ogonem o ziemię.

- Mówiłeś, żebym się nie oddalał. - powiedziałem.

Kaito poruszył skrzydłami, przyglądając mi się w zamyśleniu.

- Chodzi ci o tamtą rozmowę w mieście? - dopytał, a ja znów pokiwałem głową.

- Powiedziałeś, że mam nie odchodzić sam.

- W mieście.

Zmarszczyłem brwi. Co w mieście?

Położyłem zdezorientowany uszy, kiedy Kaito tak nagle się zaśmiał. Nie był to niemiły śmiech; był ciepły, choć ewidentnie śmiał się ze mnie. Nie rozumiałem tylko dlaczego. Co wywołało w nim takie rozbawienie? Przecież mówił, że mam nie odchodzić sam, a ja to zapamiętałem, bo wiedziałem, że to dla niego ważne. Co w tym takiego śmiesznego?

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now