Spałem przed drzwiami przez cały czas. Znaczy, nie cały czas spałem, ale cały czas byłem blisko. No, prawie. Oddalałem się tylko na polowania, ale później przez resztę dnia siedziałem na ganku i czekałem, aż miły chłopak wyjdzie. Przynosiłem jedzenie też dla nich, siadałem przed drzwiami i drapałem w drzwi, dopóki Sora Lub Soda nie wyszedł i nie zabrał zwierzyny. Ale ten drugi ciągle siedział w domu, a jego zapach ciągle był dziwny. Niezmiennie od kilku dni.
Sapnąłem cicho i nakryłem nos ogonem, patrząc między drzewa. Mam nadzieję, że wszystko z nim dobrze i zaraz mu przejdzie. Czy to, co mu się działo, było czymś złym? Cierpiał, to na pewno, ale czy było to groźne dla jego zdrowia lub życia? Wyzdrowieje? Coś mi mówi, że niepotrzebnie panikuję, ale ja zwyczajnie nie chcę, by stała mu się krzywda. Taka poważna.
Drzwi zaskrzypiały nagle, a zanim zdążyłem zareagować, zderzyły się z moim grzbietem. Skoczyłem na równe łapy i położyłem uszy, rzucając niemiłemu chłopakowi tak samo zdezorientowane spojrzenie, jakie on rzucił mi. Wyślizgnął się na zewnątrz i zamknął drzwi.
- Pójdziesz ze mną po zioła? - zapytał, wyjątkowo spokojnie jak na niego. Brzmiał... Łagodnie. Nie tak, jak brzmiał zazwyczaj, gdy do mnie mówił. I zadał pytanie, a nie wydał polecenie. Zmrużyłem nieufnie oczy i mruknąłem przeciągle pod nosem. Co mu się stało?
Westchnął i poruszył skrzydłami, zakładając kaptur jednym szybkim ruchem. Teraz zaczął przypominać siebie.
- Idziemy po zioła. - rzucił. Przeszedł obok mnie i zbiegł po schodkach, zaraz stając na polanie. - Na co czekasz? Chodź, nie mamy całego dnia. Musisz być taki powolny?
Prychnąłem, ale dołączyłem do niego na dole. Skierowaliśmy się w stronę strumienia, za którym rosło sporo śmierdzących roślin. Szliśmy w ciszy, a ja co chwilę zerkałem na chłopaka, który wyglądał jakby intensywnie się nad czymś zastanawiał. Może chodziło o jego przyjaciela. Zioła były dla niego?
Coś mignęło w mojej głowie, dwa wspomnienia jednocześnie. Coś stosunkowo nowego i coś z czasów mojego dzieciństwa. Potrzebowałem chwili, żeby zatrzymać przebłysk w mojej głowie na dłużej, a później oddzielić świeże wspomnienie od tego sprzed kilku lub kilkunastu lat. Przeszliśmy przez strumień, zimna, tak inna od nieustającego deszczu woda na moich łapach pobudziła mój umysł.
Zioła pomagały. W zależności od tego, jaką roślinę się zjadło, można było pozbyć się bólu brzucha, głowy lub bezsenności. Chyba tak mi ktoś kiedyś mówił. Ale kto? Byłem wtedy dzieckiem, a twarz osoby, która dzieliła się ze mną swoją wiedzą o zieleninie była zbyt rozmazana, bym mógł ją rozpoznać. Ale drugie, świeższe wspomnienie, łatwiej było mi rozszyfrować. Miły chłopak już kiedyś przechodził przez to, przez co przechodzi teraz. Wtedy Sora Lub Soda też zbierał dla niego zioła. To mu pomoże, wyzdrowieje i wszystko będzie w porządku.
Mój ogon zaczął mimowolnie latać na boki na myśl, że miły chłopak wróci i znów będzie tak, jak wcześniej.
Patrzyłem, jak Sora Lub Soda (muszę znaleźć jakieś słowo, którego mógłbym używać zamiast jego imienia) zbiera zioła. Czasem robił przy tym zabawne miny, które wyglądały tak, jakby nie wiedział, co robi lub dlaczego, i naprawdę miałem ochotę się z niego śmiać. Przez dłuższą chwilę zrywał rośliny i oglądał je, a potem wsadzał do kieszeni płaszcza, a ja siedziałem sobie z boku. Świetnie radził sobie sam, nie potrzebował mojej pomocy.
W końcu wyprostował się, obejrzał malutką polankę i wzruszył ramionami do samego siebie. Bez słowa zaczął iść w stronę domu, a ja od razu do niego dołączyłem.
Trąciłem go bokiem. Odepchnął mnie, rzucając mi wkurzone spojrzenie, na co trzepnąłem go ogonem w skrzydła. Tym razem to on się odsunął.
- Kiedy wrócimy, zmień się i ubierz. Zawołam cię, jak będziesz mógł wejść do środka. Kaito chciał z tobą porozmawiać, właściwie obaj chcieliśmy.
YOU ARE READING
If I Want To Have Memories
FantasyOdkąd pamięta był sam, ale nie przypomina sobie, by kiedykolwiek mu to przeszkadzało. Może dlatego, że jego pamięć nie działa do końca tak, jak powinna, a zatrzymanie w głowie krótkiej informacji to dla niego nie lada wyzwanie. Z jakiegoś powodu jed...