Rozdział 32: Pamięć

6 3 0
                                    

Patrzyłem na swoje stopy schowane w obuwiu. Na początku próbowałem przekonać Kaito, że ich nie potrzebuję i zamiast butów możemy kupić coś innego, coś przydatniejszego, ale chłopak i tak zmusił mnie do wybrania jednej pary z kilku dostępnych na targu. Buty były... Zwyczajne. Ze skóry, wiązane, kończyły się nieco niżej niż była moja kostka. Nie były ciasne ani za małe czy za duże, ale... Tak jak z koszulkami; z jednej strony były w porządku, ale z drugiej niesamowicie mnie drażniły.

Chciałem je zdjąć, ale chłopacy uznali, że potrzebują mnie przy zakupach. Chodziliśmy po targu już od... Dłuższego czasu, a hałas i tłok zajmowały całe moje myśli. Czułem każdy zapach, słyszałem każdy najmniejszy dźwięk. I jeszcze te buty. Chciałem wrócić do domu, zamienić się w wilka i biegać po lesie. Albo pójść spać w pokoju z poduszkami, albo gryźć jakąś gałąź... Wszystko, żeby tylko nie być w tym mieście.

Chodziłem za chłopakami i pilnowałem tylko tego, by się nie zgubić. Niewiele mówiłem - chyba że Kaito zapytał, co sądzę o danej rzeczy lub który kolor jest lepszy - nie zwracałem szczególnej uwagi na to, co kupowali. Dbałem tylko o to, żeby mieć tę dwójkę w zasięgu wzroku i ręki. W tym tłumie czasem ciężko było się przecisnąć do następnego stoiska, a nie chciałem ryzykować, że jednak się oddzielę, tłum poniesie mnie w drugą stronę i zostanę sam w tym okropnym miejscu.

Odeszliśmy od stoiska z naczyniami, na którym Sora wybrał ładny gliniany garnuszek z prostym niebieskim wzorem, i poszliśmy dalej. Przeszliśmy obok straganu z kolorowymi chustami, później minęliśmy budkę z narzędziami, sztućcami i jakimiś... Sam nie wiem, co to było. Drobne przedmioty. Na pewno były to małe rzeczy, niektóre przydatne, inne wyglądały tylko jak ozdoby. Skręciliśmy, w końcu schodząc z głównej alei. Boczna ulica była nieco węższa i mniej zatłoczona, ale wciąż była tak samo drażniąca jak ta, którą szliśmy do tej pory. Straganów było tutaj mniej, pojawiło się więcej budynków; małe sklepiki, piekarnie, chyba nawet widziałem księgarnię.

- Potrzebujemy czegoś jeszcze?

Sora poruszył skrzydłami, zastanawiając się nad pytaniem Kaito. Spojrzał na materiałowe torby, które trzymał, spojrzał na tę, którą trzymałem ja, a potem wzruszył ramionami.

- Chyba nie. - rzucił, ale nie zabrzmiał przy tym pewnie. - Sprawdzimy w pokoju, ale teraz możemy już wracać. Jestem głodny.

Kaito prychnął rozbawiony.

- Tak jak ja. Podejrzewam, że on też. - kiwnął głową na mnie. - Wracamy do pokoju, jemy i idziemy spać. Jeśli wszystko już mamy, to jutro będziemy mogli iść, prawda?

- Prawda. Trzeba będzie porozmawiać z gospodynią, czy mogłaby zapakować nam trochę jedzenia.

Coś mignęło w kąciku mojego oka. Zatrzymałem się i rozejrzałem, szukając niewyraźnego kształtu, który widziałem. Chyba widziałem. Teraz nie mogłem dostrzec niczego podobnego i pewnie dogoniłbym chłopaków i zapomniał o całej sytuacji, gdyby nie kolejny błysk czerwieni.

Zakręciłem się wokół własnej osi. Czerwony, czerwony, jak czerwony stragan. Rozglądałem się przez chwilę, w końcu zauważając stragan z czerwonym dachem.

Poszedłem w tamtą stronę.

Wspomnienia próbowały dostać się do mojej głowy, a ja robiłem wszystko, by im to umożliwić. Nagle cały ten zgiełk, który tak bardzo mi dotąd przeszkadzał, stał się jakby bardziej znajomy. Mieszanka zapachów przestała drażnić mój nos, a czerwony stragan na końcu ulicy nabierał kształtu też w mojej głowie.

Byłem kiedyś w mieście. Nie z chłopakami i nie sam, byłem tu wcześniej, z kimś innym. Z kim? To była jedna osoba, dwie, trzy? Czerwony stragan, tam widziałem... Drewniane figurki. Wilki, niedźwiedzie, konie i ptaki, oglądałem je, pokazywałem komuś...

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now