Przeciągnąłem gigantyczny patyk po całej polanie, merdając przy tym radośnie ogonem. Ten kij był ogromny! Jakby cała gałąź! Przebiegłem w drugą stronę. Patyk był ciężki i musiałem trzymać go naprawdę mocno, żeby nie wyślizgnął mi się z pyska. Zawróciłem z nim, pokręciłem się chwilę, a później usiadłem, upuszczając go na trawę. Położyłem się i zacząłem go gryźć, delektując się uczuciem zatapiania zębów w drewnie. Było idealne, nie za miękkie, nie za twarde i trzeszczało w moim pysku. Czy jest lepsze uczucie?
Nastawiłem uszu w stronę otwieranych drzwi, nie odrywając się od kija. Sądząc po zapachu, który dotarł do mojego nosa, przed dom wyszedł miły chłopak. Podniosłem głowę. Usiadł na schodkach i uśmiechnął się do mnie.
Przysunąłem się z patykiem bliżej niego. Lubiłem przebywać w jego towarzystwie, nawet jeśli nic wtedy nie mówił. Chociaż lubiłem też, gdy coś mówił. Miał przyjemny dla ucha głos.
Nie powinienem tak się do niego przywiązywać. Wgryzłem się w gałąź mocniej, dając upust frustracji, która wezbrała w moim ciele. Podniosłem się i odszedłem kawałek. Nie powinienem siedzieć tak blisko niego. Zostawiłem swoją zabawkę na skraju polany i przeszedłem na drugi koniec, opadając na trawę i zajmując się gryzieniem swojej łapy.
- Są tu w okolicy jakieś łosie? - zapytał nagle. Uniosłem głowę, patrząc na niego. - Za poroże można sporo kupić. I czy jest coś, czego potrzebujesz? Przekonam Sorę, żebyśmy wzięli też coś do domu. Możemy razem przejrzeć twoje rzeczy, jeśli chcesz. A potem zdecydujemy, co kupimy dla ciebie.
Położyłem uszy. Przejrzeć moje rzeczy? Kupić coś do domu, dla mnie? Łosie? Musiałem bardzo się skupić, żeby wiedzieć, co on w ogóle powiedział. Dostałem za dużo informacji naraz.
Najpierw zapytał o łosie. Potrzebują poroża. Łosie, łosie... Jak one w ogóle wyglądają? Kojarzę to słowo, ale nie za bardzo wiem, o jakie zwierzę chodzi konkretnie. Na pewno ma rogi. Ale do tej pory widziałem chyba tylko jedno zwierzę z rogami i był to jeleń. O jeleniach też mówił Sora, więc nie mogło chodzić o inną nazwę na to samo zwierzę.
Skupiłem się więc na drugiej części jego wypowiedzi. Miły chłopak chciał kupić coś do domu. Kupić coś dla mnie. Po co? Przecież mam wszystko, czego potrzebuję. A nawet więcej. Będąc wilkiem, nie potrzebuję zbyt wiele - nie potrzebuję nic. Nie używam naczyń i sztućców do jedzenia, tak jak oni. Nie śpię pod kocami, tak jak oni. Nie używam noży czy innych narzędzi, tak jak oni i co najważniejsze - nie noszę ubrań. Sterta przedmiotów w małym pokoju jest tam, bo jest. Dawno z niej nie korzystałem, o ile w ogóle kiedykolwiek to robiłem.
- Wiesz, zostaniemy tu jeszcze nieco ponad miesiąc. - powiedział chłopak. Położyłem głowę na łapach, wlepiając w niego wzrok. - Możemy pomóc ci z drobnymi naprawami. Ściany, dach, może drzwi i okna. Żeby dom był bezpieczny.
Zerwałem się na równe łapy. O czym on mówi? Przecież dom jest bezpieczny. Stoi? Stoi, a to przecież najważniejsze. Dlaczego jego w ogóle obchodzi stan MOJEGO domu? Zaraz go tu nie będzie, to nie dotyczy go w żaden sposób.
Podszedłem do gałęzi i położyłem się przy niej tak, by być tyłem do chłopaka. Nie potrzebuję ich pomocy. Póki dom stoi w jednym kawałku, nie potrzebuję nic kupować albo robić. Nic nie zepsuje się w najbliższym czasie. Jeśli coś się stanie, to na pewno wtedy, gdy on i Sora będą już daleko, daleko stąd. Jakie to ma dla nich znaczenie? To mój dom i potrafię o niego zadbać.
Nie potrafię. Kompletnie się na tym nie znam. Ale wciąż nie muszą się wtrącać.
- Mógłbyś upolować jakiegoś jelenia? Lub łosia, jeśli się uda. I powiedz mi później, czy jest coś, czego potrzebujesz z miasta.
Mruknąłem pod nosem, strzepując ogonem. Jasne. Nie potrzebuję niczego ani z miasta, ani od nich. Nie potrzebuję ich. Dam sobie radę sam. Sam! Tyle lat radziłem sobie bez nich, po co mi oni teraz?
***
Leżałem z łapami w strumieniu i zadręczałem się. Pierwszy raz od dawna chciałem, żeby moja pamięć wymazała rozmowę z miłym chłopakiem. Dlaczego nie pamiętałem zupełnie nic z tego, co było WAŻNE, ale kiedy chodziło o coś, czego wolałbym nie pamiętać, to nagle zostawało to w mojej głowie i nie chciało wyjść? To niesprawiedliwe!
Nie powinienem złościć się na miłego chłopaka. W końcu nie zrobił nic złego. I raczej nie miał niczego złego na myśli, prawda? Chciał dobrze. Dla mnie, dla domu... Ale nie chciałem, żeby tak się mną przejmował. Nie chciałem, żeby wszystko utrudniał.
Polubiłem go. Robił dobre jedzenie, rozmawiał ze mną, dwa razy mnie głaskał. Później już mu na to nie pozwalałem, ale było to trudne, bo... Brakowało mi tego. Brakowało mi towarzystwa. Całymi dniami biegałem samotnie po lesie, polowałem sam, szukałem jaskini z kolorowymi kamieniami, siedziałem przy strumieniu, spałem, węszyłem w stercie rzeczy w małym pokoju, wszystko. Chciałem przyzwyczaić się do tego uczucia, ale to nie działało, nie mogłem po prostu pogodzić się z tym, że nie mam nikogo. Zwłaszcza gdy wciąż pamiętałem tamtego szarego wilka i czułem zwykłą pustkę w miejscu, w którym kiedyś był on. Nie wiem, co się z nim stało, ale już go nie ma, a miejsce mojego przyjaciela wciąż czeka i czeka na nowego kandydata.
Wiem, że to bez sensu. Przecież za miesiąc już ich tu nie będzie, po co mam się przywiązywać? Problem polega na tym, że wcale tego nie chciałem, to stało się tak nagle, wbrew mojej woli. Ten chłopak był miły i patrzył na mnie tak... Ciepło. Chciałem, żeby ktoś tak na mnie patrzył już zawsze. A przynajmniej przez dłużej, niż jeden, marny miesiąc.
Prychnąłem pod nosem, opierając pysk o mokre łapy. Nie chcę o nim pamiętać. Nie chcę pamiętać o nich. Zapamiętałem imię Sory i choć dużo to ułatwiało, to jednak ugrzęzło w mojej głowie do tego stopnia, że o nim pewnie też nie zapomnę, chociaż wcale nie lubię go tak bardzo. Nie lubię go wcale. Chociaż... Nie jest znowu taki najgorszy...
Zakryłem pysk jedną łapą. Czułem, jak woda strumienia obmywa mi brodę, ale nie zamierzałem się ruszać, zbyt przygnębiony swoim losem. Do tego wszystkiego dochodził jeszcze fakt, że miły chłopak miał rację - dom chyba potrzebował "drobnych napraw". Wszystkie drzwi skrzypiały. Deski na schodach zresztą też. Ściany były stare i popękane, a dach... Gdzieniegdzie prześwitywało przez niego niebo. Przydałoby się coś z tym zrobić. Wiedziałem to. Ale kompletnie nie miałem pojęcia JAK to zrobić.
Zaskomlałem cicho. Nic już nie wiem. Wszystko tak bardzo się skomplikowało, odkąd tutaj przyszli. Kiedy pozwalałem im zostać w moim domu, żeby odpoczęli i zebrali siły, nie sądziłem, że tak to się skończy.
Ale... Nie mogę powiedzieć, że gdybym wiedział, to bym tego nie zrobił.
YOU ARE READING
If I Want To Have Memories
FantasyOdkąd pamięta był sam, ale nie przypomina sobie, by kiedykolwiek mu to przeszkadzało. Może dlatego, że jego pamięć nie działa do końca tak, jak powinna, a zatrzymanie w głowie krótkiej informacji to dla niego nie lada wyzwanie. Z jakiegoś powodu jed...