Rozdział 41: Truskawka

4 2 0
                                    

Odskoczyłem jak poparzony, co musiało wystraszyć chłopaka jeszcze bardziej. Zwinął się w kłębek, opatulił własnym ogonem i płakał. Stałem w pewnej odległości i zastanawiałem się, co robić. Płakał... Dlaczego? Aż tak się bał? A może to przez ból? Czy jego rana jest świeża? Czułem się niezręcznie i nie miałem pojęcia, co by mu pomogło. A chciałem mu pomóc. Nie chciałem, żeby płakał. 

Chciałem szturchnąć go łapą, ale powstrzymałem się. Jeśli się mnie bał, to pewnie tylko pogorszyłoby sprawę. Zaskomlałem cicho, przestępując z łapy na łapę. Zniżyłem się tak, że prawie leżałem na trawie na brzuchu. Wciąż patrzyłem na chłopaka, który za wszelką cenę próbował powstrzymać szloch. Jego włosy i sierść były ognisto pomarańczowe, co wyglądało naprawdę ciekawie. Nigdy wcześniej nie widziałem tego koloru u wilkołaka. Mruknąłem przeciągle pod nosem i położyłem uszy.

Może powinienem go tu zostawić. Może lepiej będzie, jeśli sobie pójdę i nikomu o nim nie powiem, a za jakiś czas sprawdzę, czy on też stąd odszedł. Będzie źle, jeśli Sora dowie się, że nie powiedziałem mu o intruzie. Ale... Ten chłopak nie wygląda groźnie. No i, jest ranny, poza tym z jakiegoś powodu nie ma zapachu. Wciąż nie wiem, jaki to powód, ale może... Może jest chory? Naprawdę uważam, że Kaito powinien go zobaczyć. Kaito zna się na ranach i chorobach. Znaczy, tak myślę. Na pewno wie na ten temat więcej niż ja.

Ale on wciąż płacze. Jak mam mu powiedzieć, żeby...

Oh. Przecież mogę się zmienić.

Nie pomyślałem o tym wcześniej. Może jeśli ten nieznajomy zobaczyłby chłopaka zamiast wielkiego i strasznego wilka, nie bałby się tak bardzo. Dlaczego nie zmieniłem się od razu? Zaoszczędziłbym nie tylko czas, ale i nerwy naszej dwójki. Pokręciłem głową na samego siebie. Tak, powinienem częściej używać swojej głowy. A moja głowa powinna w końcu zacząć normalnie działać i nie utrudniać mi życia.

Sapnąłem cicho. Nie czas na zadręczanie się takimi rzeczami. Zebrałem myśli i skupiłem się na swoim ciele, czując, jak jego kształt się zmienia. Zaraz uderzył we mnie chłód wczesnej jesieni. Kaito nie będzie zadowolony, kiedy dowie się, że chodziłem po lesie w ludzkiej formie i to bez ubrań, ale może nie będzie krzyczał, kiedy wyjaśnię mu, że musiałem się zmienić.

Okej, zmieniłem się. Już nie byłem tak straszny, jak wcześniej. Ale chłopak wciąż na mnie nie spojrzał, wciąż myślał, że jestem przerażającym wilkiem. Powinienem się odezwać? Ale co mam mu powiedzieć? Musi być jakieś inne wyjście.

Spojrzałem na torbę. Owoce i zioła. Niewiele myśląc, sięgnąłem do niej i wyjąłem... Truskawkę? Niech będzie.

Rzuciłem nią w niego. Wzdrygnął się i wlepił we mnie zszokowany wzrok. W końcu przestał płakać, choć może nie uspokoił się dlatego, że przestał się bać, a dlatego, że chwilowo zapomniał o strachu przez swoje zaskoczenie.

- Co? - zapytał cicho, zerkając krótko na leżący obok niego owoc. - Czego ty chcesz?

- Pomóc. - rzuciłem. Zmarszczył brwi.

- Co?

- Jesteś ranny. Gdzie twój zapach? Kaito ci pomoże.

Wyglądał dość zabawnie, kiedy próbował zrozumieć, o co mi chodzi. Nie byłem najlepszy w tłumaczeniu rzeczy, ale miałem nadzieję, że nie wystraszyłem go bardziej. Jego ramiona powoli opadły. Nastawił uszu w moją stronę i machnął ogonem. Ja też machnąłem swoim.

- Kim... Kim ty jesteś? - zapytał, już nie ze strachem, a jakby zaintrygowaniem. Otworzyłem usta, zaraz jednak je zamykając. Nie pamiętałem swojego imienia, nie mogłem się przedstawić.

- Mieszkam tam. - powiedziałem, wskazując palcem kierunek, skąd przyszedłem. - W domu. Jest Kaito, który zna się na ziołach i tym wszystkim, więc będzie mógł pomóc ci z nogą. I jest Sora. Jest trochę straszny, ale raczej nic ci nie zrobi. Chociaż ciągle grozi, że obetnie mi łapy albo ogon... Ale tam mamy opatrunki i więcej ziół, i jedzenie... Sora wziął się za robienie łóżek, miałem pozbierać siano do materaców.

Patrzył na mnie w ciszy. Analizował moje słowa przez jedną chwilę, drugą, trzecią... A potem nagle roześmiał się. Zakrył usta dłonią, ale nie zdołał ukryć swojego rozbawienia. Położyłem zdezorientowany uszy, nie wiedząc, co takiego go rozśmieszyło. Czekałem, aż się uspokoi, co nie nastąpiło od razu.

- Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie wiem, kim jest Sora i Kaito, i o czym ty w ogóle mówisz? - zauważył. Pokiwałem głową.

- Mówię tylko, że mogą ci pomóc. - odpowiedziałem.

- A ja mam ci tak po prostu uwierzyć?

Na to już nie miałem odpowiedzi. No tak, chłopak nie mógł mieć żadnej pewności, że mówię prawdę. Nie mógł mieć pewności, że chcę mu pomóc i nie mam złych zamiarów. Nie znałem nawet własnego imienia, nie mogłem mu się przedstawić. Nie wzbudzałem zaufania.

Wiedziałem to. On też to wiedział. Z jego oczu zniknął jednak strach, płacz odpuścił, a on sam chyba rozluźnił się już tak całkiem. Patrzyliśmy na siebie w ciszy. Czekałem, aż coś powie, niezależnie od tego, czy miałby przyjąć moją pomoc, czy odmówić. Decyzja należała do niego, choć naprawdę wolałbym, by się zgodził. Wtedy nie musiałbym kazać rannemu, bezbronnemu chłopakowi włóczyć się po lesie samemu, kiedy jego noga była w nie najlepszym stanie. Mogło mu się stać coś poważniejszego, kiedy opuściłby już moje terytorium, mógłby wpaść na niedźwiedzie, dziki lub wilki, z taką nogą niełatwo będzie coś upolować...

- Nie zabijesz mnie? - zapytał nagle. Zamrugałem dwa razy i machnąłem ogonem.

- Po co? Mam na myśli, nie. Nie zabiję cię i chłopaki też tego nie zrobią. Sora tylko będzie tak mówić, ale nic ci nie zrobi, jestem pewien. Chyba.

Spojrzał na swoją ranną nogę. Na truskawkę leżącą obok. Na torbę, z której wystawało ostrze, a na końcu spojrzał na mnie. Nie mogłem rozszyfrować, jakie uczucia błyszczały w jego oczach, ale jego tęczówki były naprawdę bardzo niebieskie. Były piękne. Idealnie kontrastowały z jego włosami, zresztą, on cały był taki ładny...

Nie, chwila, stop, nie mogę się czerwienić, kiedy on wciąż na mnie patrzy.

Uśmiechnął się i westchnął.

- No dobra. Ale jeżeli spróbujecie coś mi zrobić, zabiję was. A teraz... Możesz pomóc mi wstać? Sam chyba nie dam rady.

Wstałem pierwszy i wyciągnąłem w jego stronę rękę. Złapał ją. Jego skóra była miękka i gładka, w moim wnętrzu rozlało się ciepło. Przełknąłem ślinę i pomogłem chłopakowi się podnieść. Zaraz uczepił się mojego ramienia, marszcząc nos i sycząc z bólu.

Podałem mu rzeczy, a potem zacząłem prowadzić go w stronę domu. Nie mam pojęcia, jak wytłumaczę chłopakom, skąd on się wziął i dlaczego uznałem, że przyprowadzenie go do naszego domu to dobry pomysł. Sora na pewno nie będzie z tego powodu zadowolony. Ostatnio chyba zaczęliśmy się dogadywać, a przez tę sytuację znów może być taki, jaki był na początku... Ale nie mogłem nie pomóc temu rudowłosemu chłopakowi. Nie mogłem go zostawić, nie mogłem go stąd przegonić. A chłopacy powinni to zrozumieć - w końcu im też pomogłem, kiedy nie było z nimi najlepiej.

Najwyraźniej taka już moja natura, że chcę wszystkim pomóc. Kaito na pewno to zrozumie. Z Sorą może być gorzej, ale jestem pewien, że się uciszy, kiedy przypomnę mu, jak słaby był przy naszym pierwszym spotkaniu. Ciekawe, jaką minę by zrobił, gdyby okazało się, że to akurat pamiętam. To akurat pamiętam...

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now