Nastawiłem uszu w stronę szeleszczącej trawy, zaraz otwierając oczy. Mój ogon zaczął latać na boki, gdy zobaczyłem, że moją chwilę samotności nad strumieniem przerwał Kaito. Powoli podszedł do strumienia, w którym moczyłem łapy, i usiadł obok mnie.
- Widziałeś, co zrobił Sora? - zapytał, wsuwając dłoń w moją sierść. Przekręciłem się na bok, tak, by moja głowa znalazła się na jego kolanie, a on miał dostęp też do mojego brzucha. Od razu zrozumiał, bo zaczął drapać mnie w tamtym miejscu, na co zamruczałem z zadowoleniem. - Wiedziałem, że chciał zrobić jakieś meble, ale nie miałem pojęcia, że zabrał się za stół.
Mruknąłem coś pod nosem. Faktycznie, przez ostatni miesiąc lub nawet dłużej, Sora bawił się w drewnie. Szczerze mówiąc, nie interesowałem się tym, chyba uznałem, że to coś podobnego do mojego gryzienia i ganiania za patykami - nie miało to większego sensu i służyło tylko i wyłącznie rozrywce. Chociaż... Coś mi zaświtało. Czy Sora ostatnio nie zabraniał mi wchodzenia do dużego, pustego pokoju? Oczywiście, że tak. Kilka razy nawarczałem za to na niego, ale w końcu odpuściłem i nie drażniłem się z nim. Najwyraźniej nie chciał, żebyśmy z Kaito zobaczyli za dużo. Czy to miała być... Niespodzianka?
- Rano pokazał mi skończone dzieło. - mówił dalej Kaito. - Dzisiaj zjemy obiad przy stole. Zdążył nawet zrobić trzy krzesła! Chciałem od razu ci pokazać, ale wyszedłeś. Chodź, jestem głodny.
Zdjął moją głowę ze swoich kolan i wstał. Również się podniosłem, zaczęliśmy iść w stronę domu. Sora zrobił stół i krzesła. Choć nikt mu nie kazał. To było... Dziwne. Zrobił to sam z siebie? Bez narzekania i wywracania oczami? To do niego nie podobne. On... Zadbał o to, żeby dom nie był już tak pusty, żebyśmy mogli zjeść normalnie. Nie miałem nic przeciwko jedzeniu siedząc na podłodze lub przy małym stoliku w kuchni, choć przy tym drugim nie mieściliśmy się we trójkę.
Nie wiem, co się stało z poprzednimi meblami z domu ani czy w ogóle jakieś tu były. Powinienem... Podziękować Sorze za to, że zrobił ten stół.
Nie, nie ma mowy, że mu podziękuję. Nie przejdzie mi to przez usta. Ale może... Może wystarczy, że będę miły. I nie będę go złościł dla własnej satysfakcji, tak jak to zdarzało się do tej pory.
Dotarliśmy do domu. Zmieniłem się i ubrałem, tym razem nakładając też koszulkę. Materiał od razu zaczął działać mi na nerwy, ale nie mogłem pozwolić temu uczuciu zawładnąć moim umysłem. Sorze na pewno będzie miło, że w końcu przestałem robić mu na złość i ubrałem się, jak należy.
Wszedłem za Kaito do domu. On poszedł do kuchni, a ja zakradłem się do... Jadalni? Tak teraz będziemy nazywać to pomieszczenie? Skoro jest tu stół...
Mebel był... Zwyczajny. Prosty, bez zbędnych zdobień. Rogi były ostre, ale gdy przejechałem dłonią po powierzchni, była gładka. Krzesła też były proste, ale dobrze wykonane. I kolor był ładny, jasne i ciepłe drewno. Stół był raczej jednolity, ale krzesła miały bardziej zróżnicowane odcienie. Najwyraźniej Sora użył dwóch rodzajów drewna do ich wykonania. Muszę przyznać, że wyszło ładnie. Wiedział, co robił.
- Tylko go nie pobrudź.
Odwróciłem się w stronę, z której dobiegał głos. Sora stał w progu ze skrzyżowanymi ramionami i obserwował mnie uważnie. Odruchowo cofnąłem się od stołu.
- Nie pobrudzę. - oznajmiłem pewnie.
Chłopak zmrużył oczy i poruszył skrzydłami. Otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale zaraz przecisnął się obok niego Kaito z dwiema miskami. Do mojego nosa dotarł apetyczny zapach, mój brzuch od razu się odezwał. Usiadłem na najbliższym krześle, a Kaito postawił jedną z misek przede mną.
- Smacznego. - powiedział, siadając obok mnie. Zabrałem się za jedzenie, podczas gdy on spojrzał na Sorę. - A ty czemu tak stoisz? W kuchni masz obiad, nie miałem, jak ci wziąć. Chodź.
Westchnął ciężko i zniknął w kuchni, zaraz wracając ze swoją porcją. Usiadł przy krótszym boku, po drugiej stronie Kaito.
Nie mam pojęcia, jak nazwać to, co jedliśmy. Nie była to do końca zupa, ale nie wyglądało to też na zwykły sos z mięsem. Kawałki zająca pływały w gęstej papce o intensywnym smaku ziół i korzonków. Jednego byłem pewien; smakowało wyśmienicie. Kaito zna się na rzeczy. Przy każdym daniu, które wychodzi spod jego ręki mam wrażenie, że w życiu nie jadłem nic lepszego, a potem odkrywam kolejne swoje ulubione danie. Niesamowite. Gdzie on nauczył się tak gotować?
Zjadłem swoją porcję jako pierwszy. Wytarłem usta nadgarstkiem i spojrzałem po chłopakach, którzy wciąż nie skończyli swoich posiłków. Jedli wolniej niż ja. Spokojniej. Chyba powinienem nauczyć się nie rzucać tak na jedzenie i jeść w bardziej ludzki sposób, tak, jak oni, ale cóż, przyzwyczaiłem się do tego, że nie muszę przejmować się niczym, kiedy chodzi o jedzenie. Przez lata bycia wilkiem i rozrywania surowego mięsa zębami, bez zwracania uwagi na nic poza jedzeniem, oduczyłem się jeść spokojnie. A może nie tyle spokojnie, co schludnie.
Muszę się jeszcze dużo od nich nauczyć.
- Macie jakieś plany na dziś? - zapytał Kaito, patrząc to na mnie, to na Sorę. Chłopak uniósł wzrok znad miski, po czym wzruszył ramionami, wycierając usta dłonią.
- Raczej nie. Może pójdę na spacer.
Mój ogon zaczął uderzać o krzesło, a uszy jakoś tak same skierowały się w stronę Sory.
Spojrzał na mnie i od razu się skrzywił.
- Nie ma mowy. - rzucił tylko, na co zaskomlałem pod nosem. Wywrócił oczami. - Nie pójdziesz ze mną, bo znając życie znów wsadzisz nos w piach i przez cały czas będziesz kichać. To denerwujące.
Kaito spojrzał na mnie pytająco. No tak, nie słyszał historii, jak podczas powrotu z naszego wspólnego polowania, poczułem jakiś zapach i chciałem to sprawdzić, ale ziarenka piasku i ziemi, i czegokolwiek jeszcze, co tam było, utknęły w moim nosie. To nie było przyjemne uczucie, ciągle swędziało i mnie drażniło. To normalne, że kichałem. Dlaczego Sora musi robić z tego taki problem?
- Co to za zabawa, kiedy nie można węszyć. - fuknąłem, krzyżując ramiona na piersi.
- Jeśli chcesz sobie węszyć, to proszę bardzo, ale po co ci do tego moje towarzystwo?
Otworzyłem usta, gotów odpowiedzieć, ale wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mam na to odpowiedzi. No właśnie: dlaczego chciałem iść z Sorą? Przecież go nie lubiłem. Znaczy, był mi obojętny. Denerwowało mnie to, że ciągle mnie ocenia i krzywi się za każdym razem, kiedy zrobię cokolwiek, więc czemu... Chciałem iść na spacer z nim? Mogłem przecież pójść sam albo z Kaito, albo zostać w domu, albo wrócić nad strumień i moczyć łapy. Nie musiałem nigdzie iść z Sorą.
Fuknąłem znów i machnąłem ogonem. Chłopak uniósł jedną brew i zmarszczył nos, czego nie skomentowałem, zamiast tego wstając i zabierając swoją miskę.
- A wiesz co, masz rację. Pójdę sam. I będę węszyć tyle, ile mi się podoba, i jak wrócę, to będę kichać ci nad uchem.
- Obetnę ci ogon.
Zaniosłem brudne naczynie do kuchni, a potem wyszedłem przed dom, szybko zamieniając się w wilka. Miałem być dla niego miły, żeby jakoś odwdzięczyć się za to, że zrobił stół, choć nikt mu nie kazał. To miał być mój sposób na podziękowanie mu za uczynienie mojego domu jeszcze bardziej domem. Ale... On chyba tego nie potrzebuje. Jest niemiły dla mnie, więc ja też mogę być niemiły dla niego.
Muszę tylko pamiętać, żeby nie przesadzać. Wciąż nie rozgryzłem, czy on tylko żartuje, czy naprawdę byłby zdolny obciąć mój ogon, a ja naprawdę lubię swój ogon i nie chciałbym go stracić.
YOU ARE READING
If I Want To Have Memories
FantasyOdkąd pamięta był sam, ale nie przypomina sobie, by kiedykolwiek mu to przeszkadzało. Może dlatego, że jego pamięć nie działa do końca tak, jak powinna, a zatrzymanie w głowie krótkiej informacji to dla niego nie lada wyzwanie. Z jakiegoś powodu jed...