Rozdział 36: Sen

4 2 0
                                    

Coś trzasnęło, a ja skuliłem się jeszcze bardziej, przyciskając uszy do głowy tak, by stłumić wszystkie dźwięki. Słyszałem jednak krzyki i kolejne trzaski. Nie wiem, o co rodzice kłócili się tym razem, ale chciałem, żeby przestali. Chciałem, żeby w końcu przestali i żeby w końcu było cicho.

Pociągnąłem nosem i opatuliłem się ogonem. Dlaczego oni ciągle się kłócą? Ciągle. Kiedyś tak nie było, kiedyś było cicho i spokojnie, kiedyś rodzice się kochali. Dlaczego przestali? Czy to znaczy, że nas też już nie kochają?

- Tu jesteś!

Krzyknąłem przestraszony i rozpłakałem się bardziej, kiedy pod łóżko nagle zajrzała Cali. Nie spodziewałem się jej. Dziewczyna od razu zaczęła mnie uspokajać, wyraźnie nie czując się najlepiej z myślą, że pogorszyła moje samopoczucie.

- Ej, Aki, nie płacz już. To ja, widzisz? Chodź, pokażę ci coś mega super odjazdowego.

Odsunęła się, robiąc mi miejsce na to, bym mógł wyczołgać się spod łóżka. Wstałem i wytarłem piąstką oczy, wciąż pociągając nosem.

Cali złapała mnie za rękę. Pociągnęła mnie w stronę drzwi i otworzyła je. Krzyki rodziców stały się głośniejsze, zakryłem wolną ręką ucho. Nie znosiłem, kiedy się kłócili, zawsze trwało to całą wieczność, a potem byli źli też na nas i na nas też krzyczeli.

Poszedłem za siostrą na zewnątrz. Rodzice nawet nie zauważyli, że wyszliśmy. Ostatnio zwracali na to coraz mniejszą uwagę; nawet gdy oboje mieli dobry humor, nie zawsze pytali dokąd idziemy, kiedy wrócimy, nie mówili, żebyśmy uważali i nie odchodzili za daleko. Czułem się tak, jakby powoli przestawali kochać też nas. To bolało. Cali nieraz mówiła, że rodzice kłócą się przez jakieś dorosłe sprawy, których nie mogę jeszcze zrozumieć, powtarzała, że czasem dorośli po prostu przestają się kochać i tyle. Na pewno mieli do tego jakiś powód. Ale dlaczego my też przestawaliśmy być dla nich ważni? Przestawaliśmy ich obchodzić?

Cali prowadziła mnie między drzewami w sobie tylko znanym kierunku, a ja nie zamierzałem pytać. Mówiła, że coś mi pokaże. Byłem ciekaw, co to takiego, myśl o zobaczeniu kolejnego znaleziska siostry powoli wypierała z moich myśli kłótnie rodziców. Co znalazła tym razem?  Jak daleko to jest? Czy znowu będzie mogła mi to dać, tak jak tamte kasztany? Były takie piękne, błyszczące, uwielbiałem je.

- Gdzie idziemy? - zapytałem w końcu, bo szliśmy już naprawdę długo. A przynajmniej tak mi się wydawało, ale może to dlatego, że wciąż byłem rozkojarzony. - Czy to jest daleko?

- Nie, Aki. Zaraz będziemy na miejscu. - odpowiedziała, głaszcząc mnie jedną ręką po głowie. Drugą ścisnęła moją dłoń mocniej.

Nastawiłem uszu w jej stronę, kiedy jej uśmiech nagle zniknął, a ona sama westchnęła ciężko. Coś się stało? Dlaczego tak nagle posmutniała?

- Rodzice niedługo przestaną, Aki. - powiedziała cicho. - Już nie będą krzyczeć.

- Skąd wiesz?

- Po prostu wiem. Twoja siostra wie dużo rzeczy.

Znów się uśmiechnęła. Zamerdałem ogonem, widząc, że znowu jest radosna. Chciałem, żeby była radosna, bo kochałem Cali najbardziej na świecie, tak, jak ona kochała mnie. Skoro mówiła, że rodzice niedługo przestaną, mogłem jej zaufać. Jeszcze nigdy mnie nie okłamała.

***

Jakiś dźwięk z zewnątrz przywrócił mnie do świadomości i zdałem sobie sprawę, że od dłuższego czasu gapiłem się pusto w sufit. Nie spałem. Kiedy się obudziłem? Jak długo byłem tak oderwany od rzeczywistości?

Niewyraźna mgła pozostawiona przez sen zaćmiła mój umysł. O czym śniłem? Czułem, że może chodzić o szarego wilka, z którym byłem przy jaskini z kolorowymi kamieniami, ale... Co dokładnie było w moim śnie? Co się działo? To nie był wilk, to była...

Kolejny dźwięk odwrócił moją uwagę od snu. Kto tak hałasuje na zewnątrz? Zrzuciłem z siebie narzutę, którą zrobił Kaito i podniosłem się ze sterty poduszek. Wyszedłem z pokoju, a do mojego nosa od razu wdarł się świeży zapach Sory. Szedł tędy i to całkiem niedawno. Wyszedł gdzieś? Ale gdzie?

Wiedziony ciekawością i nadzieją na to, że tym razem to ja będę mógł okrzyczeć go za błąkanie się na zewnątrz po nocy, poszedłem za zapachem. Zakradłem się, otworzyłem główne drzwi i...

- Wiedziałem, że się przybłąkasz.

Chłopak siedział na schodach plecami do mnie. Poruszył skrzydłami i nawet na mnie nie spojrzał, kiedy ciężko westchnął. Mógłbym przysiąc, że wywrócił oczami.

- Co robisz? Czemu nie śpisz? - zapytałem, siadając obok niego. Przez chwilę nic nie mówił, wlepiając wzrok w swoje dłonie. Były puste. Zmarszczyłem brwi. Gdzie jego nożyk? Zawsze, gdy tu siedział, ostrzył go, co było trochę przerażające, ale teraz, gdy tego nie robił, bałem się jeszcze bardziej.

- Nie mogę spać. - rzucił. Przyjrzałem mu się uważnie, ale gdy tylko poczuł na sobie mój wzrok, sam rzucił mi groźne spojrzenie. Odwróciłem głowę w drugą stronę, nie chcąc go denerwować. Sam nie wiem, dlaczego, ale czułem, że powinienem... Odpuścić mu. Przestać go prowokować, jak nieraz się zdarzało. Może to przez to, że chciałem pójść spać równie bardzo, jak chciałem zostać tu na zewnątrz, a może powód był zupełnie inny. Nie wiem.

- A ty czemu nie śpisz? - odbił piłeczkę.

- Chyba miałem sen. - wzruszyłem ramionami, dłubiąc w schodku, na którym siedziałem.

- Chyba?

- Nie pamiętam.

Słyszałem, jak poruszył skrzydłami. Jego szorstkie pióra otarły się o moje ramię i nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy był tym dotykiem tak samo zaskoczony, jak ja. Zapadła między nami cisza. Dziwna cisza. Taka, jaka jeszcze nigdy między nami nie panowała. Z nerwów trzepnąłem ogonem i niechcący trafiłem go w nogę, tylko pogarszając sprawę.

Odchrząknął. Położyłem uszy. Było naprawdę dziwnie i nie wiem, jak Sora, ale ja nie czułem się do końca komfortowo w tej ciszy. Nie było źle, ale... Nigdy wcześniej nie siedzieliśmy obok siebie tak po prostu, bez żadnych uszczypliwych komentarzy czy mamrotania pod nosem na tyle głośno, by ten drugi to usłyszał, ale na tyle cicho, by jednocześnie zastanawiał się, czy miał to usłyszeć.

- Mówiłeś, że nie pamiętasz swojej rodziny. - powiedział nagle Sora. Zerknąłem na niego niepewnie, zaraz szybko odwracając wzrok. Mruknąłem potakująco. - Jakie to uczucie? Nie pamiętać?

- Sam nie wiem. - mruknąłem. - Chyba... Nie mam nic przeciwko temu, by nie pamiętać. Najbardziej dręczące jest to, że te wspomnienia próbują wrócić, odwracając moją uwagę od tego, co tu i teraz, no i to, że wciąż zapominam o niektórych rzeczach. Gdybym po prostu nie pamiętał... Nawet nie wiedziałbym o tym, że nie pamiętam. Ale wiem. I to okropne.

- Wolałbyś nie pamiętać. - bardziej stwierdził niż zapytał, a ja przytaknąłem.

Odważyłem się znów na niego spojrzeć. Patrzył na swoje dłonie, którymi bawił się, wyginał palce, zaciskał pięści i kręcił nadgarstkami. Wyglądał inaczej niż zwykle. Jakby... Łagodniej. Nie marszczył się tak i nie krzywił, choć do wyrazu twarzy, którym zawsze obdarzał Kaito, też było mu daleko.

- A ty chciałbyś o czymś nie pamiętać? - zapytałem prawie szeptem, niepewny, czy powinienem w ogóle myśleć o zadaniu tego pytania. Może właśnie wszystko zepsułem, a ta nie-niemiła atmosfera zniknie i wróci dawny Sora?

Wystraszyłem się, kiedy tak nagle poruszył skrzydłami. Rzucił mi krótkie spojrzenie, po czym westchnął.

- Chyba każdy przeżył coś, o czym chciałby nie pamiętać. Jest późno, powinniśmy iść spać.

Wstał, przeciągnął się i po prostu zniknął w domu. Jeszcze przez chwilę siedziałem na schodkach i odtwarzałem w myślach naszą rozmowę. Zapominam o wielu rzeczach, czasem nieważnych, a czasem dość istotnych. Nigdy nie mogłem przewidzieć, co zostanie w mojej głowie, a co z niej ucieknie, ale teraz miałem wrażenie, że ta noc zostanie ze mną na dłużej. Nieczęsto widywałem tak spokojnego Sorę, który nie patrzył na mnie jak na ciężar lub idiotę. Takiego widoku się nie zapomina.

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now