Rozdział 25: Wyznanie

6 3 0
                                    

Nie miałem, gdzie się podziać. Za każdym razem, gdy chciałem posiedzieć przed domem, okazywało się, że miejsce na schodkach zajął już Sora. Czasem chciałem poleżeć na podłodze w pustym pokoju i zmarnować czas na gapienie się w sufit, ale pomieszczenie nie miało drzwi, więc byłbym wystawiony na wzrok chłopaków. Ciągłe przesiadywanie w pokoju, w którym spałem, zrobiło się już nudne, ale nie mogłem nawet wyjść na spacer, bo zaraz Sora się mnie czepiał. Zresztą, zima oficjalnie się zaczęła - zaczął padać śnieg. A ja wciąż nie miałem butów. Lubię swoje stopy i nie chcę, żeby odpadły mi z zimna.

Kaito wciąż się do mnie nie odzywał, ale przestał unikać mnie jak ognia. Teraz po prostu... Ignorował mnie. Wyglądało na to, że nie ma dla niego znaczenia to, gdzie jestem i co robię, nawet jeśli zupełnym przypadkiem znalazłem się blisko niego. Byłem to byłem, nie to nie - zawsze miał taką minę. To było... Nieprzyjemne.

Wciąż nie mogłem przypomnieć sobie, co złego zrobiłem, choć minęły już dwa tygodnie od tamtego dnia. A może trzy? Cztery? Nieważne. Zamiast tego w mojej pamięci zadomowiły się ich imiona. Wystarczyło spędzić z nimi kilka dni i posłuchać kilku ich rozmów, żeby zapamiętać, że niemiły chłopak to Sora, a ten miły to Kaito. Szkoda, że zapamiętałem to dopiero teraz, kiedy zdecydowanie nie było mi to już potrzebne. Za trzy miesiące ich nie będzie. Trzy miesiące? A może dwa? Nie mam pojęcia, w każdym razie, odejdą wraz z końcem zimy.

Wyszedłem ze swojego pokoju i zajrzałem do pustego pokoju. Kaito siedział na samym środku, otoczony futrami i skórami zwierząt, które wcześniej zjedliśmy. Był odwrócony do mnie plecami, jego skrzydła zasłaniały większość tego, co robił, ale wydaje mi się, że szył. Pewnej nocy słyszałem, jak przeszukiwał pokój ze stertą przedmiotów, może wtedy znalazł igły i nici. Możliwe, że tam były. Czego tam nie było?

Poruszył skrzydłami i odchrząknął. Czuł na sobie mój wzrok. Nie chciałem mu przeszkadzać, więc odszedłem, za cel obierając sobie ganek.

Uchyliłem drzwi. Schodki były puste, na co mimowolnie zacząłem merdać ogonem. Sora musiał pójść na polowanie albo do strumienia, albo gdziekolwiek, a to oznaczało, że mogę zająć jego miejsce do czasu, aż wróci. Nieraz próbowałem kłócić się z nim o schodki, ale jego aura i wściekłe spojrzenie skutecznie mnie przeganiały. Powinienem być silniejszy i bardziej bronić swojego terytorium... Ale i tak nie byłem teraz w korzystnej pozycji. Obaj byli na mnie źli, nie chciałem pogarszać swojej sytuacji.

Muszę tylko zaczekać, aż sobie pójdą. Wtedy wszystko się ułoży.

Usiadłem na ganku w miejscu, którego śnieg jeszcze nie dosięgnął. Deski były wilgotne, ale na pewno było to lepsze niż siedzenie w tym białym przekleństwie. Lubię śnieg, ale tylko wtedy, gdy jestem wilkiem. W ludzkiej formie sprawia mi same problemy; jest zimny, mokry, lepi się do ubrania... I jest zimny. To przeszkadza mi najbardziej. Gdybym był wilkiem, chętnie bym się w nim wytarzał, bo futro i tak nie pozwoliłoby mi zmarznąć. Ale teraz? Nie mogę go nawet dotknąć, bo zimno od razu kłuje mnie w dłonie i sprawia, że są czerwone i zdrętwiałe. To samo ze stopami i nosem.

Pomijając kwestię śniegu, ta zima była wyjątkowo... Miła. Pod względem pogodowym. Powietrze było świeże i rześkie, nie za suche i nie za mokre. Było idealne. Zaciągnąłem się nim, czując, jak wypełnia moje płuca, a później wypuściłem je ze świstem. Zapach zimy otoczył mnie ze wszystkich stron i wdarł się do mojego nosa jeszcze dobitniej, niż wcześniej. Szkoda, że nie mogłem się zmienić.

Spojrzałem na swoje ramię. Nie wziąłem ze sobą płaszcza, bo przecież wyszedłem tylko na chwilę przed dom. Zimno wywołane chłodem zimy, a zimno wywołane śniegiem znacznie się od siebie różniły, a ja zdecydowanie bardziej wolałem to pierwsze. Nieco przez to drżałem, moje mięśnie naprzemiennie spinały się i rozluźniały. Tępy ból promieniował od mojego ramienia prawie do samej dłoni. Podwinąłem rękaw koszulki (zacząłem je nosić, kiedy Sora po raz kolejny okrzyczał mnie, że chodzę po domu "goły" (choć przez cały czas miałem na sobie spodnie!)) i spojrzałem na ranę.

If I Want To Have MemoriesWhere stories live. Discover now